NimbusSanLCE;AntiqueOliTCEMed;NimbusSanLCECon;
W miniony piątek katowicki sąd aresztował na trzy miesiące syndyka bydgoskiego, Romualda Kosznika. Za próbę wyłudzenia od jednego ze śląskich przedsiębiorców 50-tysięcznej łapówki. Gdy w ostatnich miesiącach tropiłem losy byłego prezesa KPRH, nikt nawet nie przypuszczał, że po latach igrania z ogniem pan Kosznik pozna wreszcie, jak smakuje sprawiedliwość.
Kto forsował prezesa
W 1997 roku wymyślono, że pod Bydgoszczą powstanie ogromny rynek hurtowy produktów rolnych. Ojcem chrzestnym KPRH był m.in. Mirosław Ziółkowski, prezes Kujawsko-Pomorskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Pół roku temu w artykule "Rozwój w biały dzień" ujawniliśmy, jak szefowie Agencji roztrwonili 2,5 miliona publicznych złotówek. Dziś Ziółkowski czeka na proces. W 1997 roku stanął on na czele Rady Nadzorczej KPRH.
Założycielem "Rynku" była też Bydgoska, a później Kujawsko- Pomorska Izba Rolnicza. Z jej ramienia w Radzie Nadzorczej KPRH zasiadał szef Krajowej Rady Izb Rolniczych Krzysztof Ardanowski. Zrezygnował w lipcu 2002, gdy "Rynek" był już bankrutem.
Ze znanych osób patronował mu także Krzysztof Windorbski, prezes Międzynarodowych Targów Pomorza i Kujaw, które w 2001 roku zbankrutowały w atmosferze skandalu. Mówi się, że to właśnie on forsował na prezesa powstającej spółki Romualda Kosznika, dyrektora Pomorsko-Kujawskiego Klubu Prywatnego Przedsiębiorcy. Prezydentem klubu był Windorbski. Obu panów łączyła dobra znajomość z prezesem Ziółkowskim.
Mąż do wynajęcia
Już w sierpniu 1997 roku Ziółkowski, w imieniu Agencji Rozwoju zawarł umowę z należącą do żony Kosznika firmą AFP. Tę ostatnią reprezentował prezes... Waldemar Kosznik. Agencja zleciła AFP czynności związane z organizacją giełdy hurtowej. Umowę zawarto na pół roku, co miesiąc spółka miała kasować 7 tys. zł. Osobno, za 10 tys. zł zlecono AFP opracowanie projektu organizacyjnego i strategii działania przyszłej giełdy.
W styczniu 1998 roku Ziółkowski, jako szef rady nadzorczej Rynku Hurtowego, zawarł z firmą AFP umowę "na świadczenie usług prezesa KPRH". Miał nim być oczywiście Kosznik, mąż właścicielki firmy i - przypomnijmy - zarazem prezes AFP. Jedna z bydgoskich kancelarii prawnych wydała później opinię, że umowa rażąco naruszyła prawo. Trzeba było coś z tym zrobić. Kosznik szybko zarejestrował więc własną firmę, "Romako". Potem Ziółkowski podpisał kolejną umowę, zlecając Kosznikowi w ramach prowadzonej spółki prezesowanie KPRH.
Polonez na weksel
Agencja kupiła za 20 tys. zł udziały w KPRH. Potem wyłożyła kolejne 60 tys. zł - na organizację przyszłej giełdy. Udzieliła też KPRH 24-tysięcznego kredytu na zakup poloneza dla prezesa Kosznika. Do wniosku dołączono jedynie akt założycielski spółki, a jedynym zabezpieczeniem był weksel in blanco. Już po kilku miesiącach "Rynek" przestał spłacać raty. Dopiero po 2 latach Agencja wezwała spółkę do spłaty pozostałych 22 tys. zł. Do dziś udało się odzyskać tylko niewielką część tej kwoty.
Z hojności Agencji skorzystał też sam Kosznik, pożyczając na konto swojej spółki "Romako" 15 tysięcy. Zabezpieczeniem był znów weksel in blanco, poręczony przez biznesmena, Piotra Dolnego. W miesiąc później pan Dolny wystąpił do Agencji o 15-tysięczny kredyt. Do wniosku dołączył weksel podpisany przez... Kosznika. W 2002 roku panu prezesowi, mimo wielu wezwań, został jeszcze 2-tysięczny dług. Dolny nie spłacił nawet pierwszej raty, potem zaprzestał odbierania monitów. Wiosną br. po doniesieniu karnym likwidatora Agencji policja wszczęła w tej sprawie dochodzenie. Do dłużników Agencji należał też Piotr Drożniakiewicz, który do dziś winien jest jej 19 tys. zł.
Wśród założycieli KPRH figuruje należący do Drożniakiewicza "Dropex". Jego właściciel uczestniczył m.in. w negocjacjach, prowadzonych na Ukrainie przez KPRH. W dokumentach spółki jest też pełnomocnictwo zarządu, wystawione Piotrowi Dolnemu do powołania spółki transportowo-spedycyjnej.
Lecą ćmy do ognia
Na Kosznika mówiono "wizjoner". - Oj, żeby pan go słyszał. Snuł urzekające plany, a ludzie wykładali pieniądze - mówi prezes jednej z bydgoskich firm. Na zebraniach rady nadzorczej czy akcjonariuszy Kosznik nie szczędził obietnic. W Toruniu miała powstać m.in. giełda hurtowa, parking dla TIR-ów i "magazyn logistyczny", a miejscowy bank spółdzielczy planowano awansować na "lidera zintegrowanego systemu zarządzania finansami". Gminie Płużnica obiecano "wzorcową" ubojnię zwierząt rzeźnych. Ludzie wojewody Józefa Rogackiego wsparli z kolei program małych stacji benzynowych w gospodarstwach rolnych.
Prawdziwe imperium miało jednak powstać w Przyłękach pod Bydgoszczą: centrum hurtu rolno-spożywczego, dom maklerski, skład celny, baza transportowa itd. Inwestycja miała kosztować 70 milionów, ale w 1999 roku rada nadzorcza upoważniła Kosznika do zaciągnięcia kredytów na łączną kwotę 100 mln zł.
Ten wielki tort skusił m.in. architektów z bydgoskiej firmy "Arus", którzy wykupili akcje za 5 tys. zł. Wkrótce zlecono spółce projektowanie obiektów w Przyłękach. Z początkiem 1999 roku poznańska "Jedynka" nabyła akcje za 2,3 mln zł. Dzięki temu bez przetargu została głównym wykonawcą robót w Przyłękach. Kosznik przypieczętował umowę milionowym zadatkiem. Wiosną 1999 roku kapitał "Rynku" wzrósł do 2,7 mln zł. Do spółki weszło kilkadziesiąt gmin i firm z całego województwa, toczyły się rozmowy z władzami Torunia, Lubicza itd.
Cena jak dla Ptaka
W maju 1999 roku prezes Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, Adam Tański, który wcześniej deklarował spółce 10 milionów, po bliższym zapoznaniu się z planami Kosznika, wycofał się z interesu. Tymczasem wcześniej prezes KPRH podpisał przedwstępną umowę kupna obiektów w Przyłękach. Ich właściciel, znany łódzki biznesmen Antoni Ptak miał dostać 10 mln zł. Dziś nie ma wątpliwości, że umowa zawierała wiele niekorzystnych dla KPRH zapisów, a cena była co najmniej dwukrotnie zawyżona. Gdy Ptak zaczął się domagać dotrzymania zobowiązań, KPRH zapłacił mu 300 tys. zł. tytułem pierwszej raty.
Kosznik gorączkowo szukał nowych akcjonariuszy, oczywiście z kapitałem. Docierał do firm budowlanych, kusząc je późniejszymi zleceniami na gigantyczną inwestycję w Przyłękach. Wiemy też, że równolegle prowadził rozmowy z Ptakiem, oferując mu swoje usługi przy zagospodarowaniu Przyłęk. Zostały jednak odrzucone.
Wkrótce Kosznik obiecał akcjonariuszom nowego inwestora strategicznego, belgijską firmę ISTC Atwerpen NV. Wiemy, że zażądał od akcjonariuszy dodatkowego zastrzyku na koszta toczonych w Belgii negocjacji. Nasi informatorzy mówią o kwotach od 50 do 100 tys. zł. Po wielomiesięcznych rozmowach, w czerwcu 2000 roku przedstawił radzie nadzorczej swoje osiągnięcia.
Kredyt za... topazy
Fragmenty skierowanego do KPRH pisma z 23 maja 2000 roku, sygnowanego przez Trustees Paymasters Assotiation i zarazem "departament firmy ISTC (tłumaczenie dosłowne): "Dajemy wam propozycję dobrego venture capital, w wysokości 10 milionów dolarów, poprzez legalne operacje tradingu finansowego, organizowane przez renomowane banki, ale ograniczone czasem i "otwartymi szczelinami"... Ten fax nie jest nagabywaniem, ale to jedyna droga do osiągnięcia przez Was pierwszego kapitału w Bydgoszczy... ISTC zakupiło kamienie szlachetne wartości 14 mln dolarów, do wykorzystania ich jako dodatkowego zabezpieczenia. Są to topazy pochodzące z dobrego, czystego, nie kryminalnego źródła i należycie potwierdzone jako naturalne kamienie przez Międzynarodowe Laboratorium Dokumentów i Klejnotów w Antwerpii."
Do KPRH należało jedynie zdobycie pod ten zastaw kredytów bankowych lub gwarancji rządowych. ISTC zażądało też 62 tys. dolarów, na koszta audytu bydgoskiej spółki. Wkrótce Kosznik dumnie poinformował radę nadzorczą, że udało mu się zbić te koszta do 30 tys. dolarów. Zaczęto gorączkowo poszukiwać nowych akcjonariuszy. We wrześniu Kosznik oznajmił radzie, że w tych dniach nastąpi finał rozmów. Fax, który 6 września nadszedł z Belgii, był istnym szokiem.
Co wykryli audytorzy?
- Mamy bogate doświadczenia w rozmowach z przedsiębiorcami z byłych krajów komunistycznych - pisał do Kosznika w imieniu ISTC, Roland Meerbegen. - Wszyscy mieli argumenty w rodzaju "dajcie nam pieniądze, bo mamy władzę, kontakty udogodnienia". Z naszej wiedzy wynika jednak, że często owi przedsiębiorcy przez większość czasu opracowywali plany, jak szybko zdobyć pieniądze i potem z nimi uciec... To nie znaczy, że nie jest pan sympatycznym człowiekiem, ale my jesteśmy zawodowcami i w obecnym kształcie nie możemy proponować naszym inwestorom, czy bankom waszego projektu. To prawda, że na papierze wszystko wygląda dobrze, ale faktycznie jesteście bankrutem.
Nie zabrakło konkretów. Belgów interesowało, np. dlaczego zapłacono Ptakowi 300 tys. zł. nie mając żadnej gwarancji na znalezienie pozostałej należności za nieruchomość. Podkreślono, że według audytu Przyłęki warte są nie 2,5 ale najwyżej milion dolarów. Czy ktoś otrzymał od tego prowizję? - pyta wprost Meerbegen. Jako znacznie zawyżone oceniono też koszty prac budowlanych zleconych poznańskiej "Jedynce", audytorzy zastanawiali się też, dlaczego jeszcze przed rozpoczęciem prac wykonawca otrzymał milionowy zadatek?
W tydzień po otrzymaniu tego faxu rada nadzorcza jednogłośnie odwołała Kosznika ze stanowiska. Jej szef, prezes Mirosław Ziółkowski ani pozostali członkowie nie wyciągnęli jednak wobec niego żadnych konsekwencji. Tymczasem w umowie był wyraźny zapis, że firma Kosznika, "Romako" ponosi odpowiedzialność za wszelkie szkody wyrządzone KPRH. Od 4 lat "Rynek" jest totalnym bankrutem.
Jak zły szeląg...
Jeszcze w 2001 roku Kosznik znalazł sobie posadę... prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej "Inwestycja" w Kowalach pod Gdańskiem. Już wiosną 2002 roku gdańska prasa donosiła o licznych kłopotach lokatorów, m.in. braku gazu i ciepłej wody. - Zapamiętałem go jako wielkiego nieudacznika, potrafił zepsuć wszystko czego się tknął - mówi wójt gminy Kolbudy, Leszek Grabala. - _Dobrze, że go odwołano. Gdyby pan przyjechał tu i pogadał z mieszkańcami osiedla... Pamiętają go jak zły szeląg.
_Kosznik nie przejmował się jednak kolejną dymisją. Jeszcze we wrześniu 2001 roku resort sprawiedliwości wpisał go na listę syndyków sądowych. Szybko otrzymał do prowadzenia upadłości trzech firm w Bydgoszczy i Strzelnie. Gdy w czerwcu br. pytałem o niego w bydgoskim sądzie, właśnie został nadzorcą sądowym kolejnych dwóch spółek. A zaledwie miesiąc wcześniej, po doniesieniu likwidatora Agencji Rozwoju Regionalnego, bydgoska policja wszczęła przeciw Kosznikowi postępowanie karne.
Tańczący z Indianami
Z początkiem dwutysięcznego roku były prezes KPRH odkrył w sobie wybitne zdolności bioenergoterapeutyczne. Obecnie każdy może zajrzeć na sygnowane przez niego strony internetowe. Przedstawia się m.in. jako Trener Radykalnego Wybaczania, dyplomowany radiesteta, doświadczony ezoteryk i egzorcysta, uzdrowiciel duchowy itd. Jak pisze, jest absolwentem licznych, renomowanych kursów i szkół. W organizowanych przez niego warsztatach proponuje m.in. poddanie się Ceremonii Wybaczania w Kręgu, opartej jak twierdzi, na tradycji Indian amerykańskich. Uczestnicząc w niej, można dyskretnie pozbyć się poczucia winy i żalu noszonych od lat - zachęca Trener Wybaczania.
Mistrz nie wstydzi się jednak rozmawiać o pieniądzach. Na jego stronie jest konkretny cennik usług: Badanie i wysyłanie uzdrawiających energii, po uprzedniej konsultacji telefonicznej - 50 zł. Badanie mieszkań, biur i gabinetów - 2 zł. od metra. Analiza rozwoju duchowego - 70 zł. I tak dalej.
Prezes i fundator
Jesienią ub. roku Kosznik zarejestrował w Bydgoszczy fundację "Ja też chcę żyć". Przedstawia się jako jej prezes i fundator. Jak pisze na internetowej stronie, jest to pierwsza w Polsce, pozarządowa organizacja, mająca na celu poprawę jakości życia chorych na nowotwory. Chce to osiągnąć przez: leczenie terapiami bezinwazyjnymi, podnoszeniem wiedzy terapeutycznej i kształtowanie pozytywnego myślenia o tej chorobie. Fundacja realizuje swoje cele przez: Ośrodek Wspierania Osób z Rakiem, Ośrodek Szkoleniowy i Hostel. Ten ostatni to "chroniony obiekt", gdzie chorzy mogą się przygotowywać do nowego życia.
Wszystko to pachnie wielką lipą. Jak ustaliłem, jesienią ub. roku, Kosznik jako prezes fundacji, prowadził dopiero rozmowy i korespondencję, chcąc bezpłatnie pozyskać obiekt należący do nadleśnictwa Żołędowo lub zamiennie, grunty Agencji Nieruchomości Rolnych. Pisma krążyły też w Ministerstwie Rolnictwa, Urzędzie Wojewódzkim i bydgoskim ratuszu. Tym razem jednak wizje Kosznika nikogo nie porwały. Nie poddał się jednak.
W ubiegłym tygodniu jego starania zostały brutalnie przerwane. Trener Radykalnego Wybaczania, fundator i doświadczony egzorcysta został tymczasowo aresztowany.
Czy sąd mu wybaczy?
**
