Dotąd przy wskaźniku zadłużenia miasta brano pod uwagę ogólną kwotę zadłużenia w stosunku do dochodów gminy. Od nowego roku Ministerstwo Finansów i Regionalna Izba Obrachunkowa będzie patrzeć na wysokość nadwyżki operacyjnej. To różnica między bieżącymi dochodami a bieżącymi wydatkami gminy. Powinna ona wystarczyć na to, co miasto musi w danym roku zapłacić bankom z tytułu spłat kredytów z odsetkami. Patrząc na zadłużenie miasta z tej perspektywy nie wydaje się ono być aż takie groźne. Obecnie (w roku 2013) nadwyżka operacyjna wynosi 155 mln zł, a to, co miasto zapłaci bankom to kwota 114 mln zł.
Czytaj także: Dług Torunia zmalał o 16 milionów. Pojawią się także nowe pozycje w budżecie
- Chodzi o to, byśmy mieli środki na obsługę zadłużenia, a dodatkowo rezerwę, która zapewni nam bezpieczeństwo finansowe - mówi Magdalena Flisykowska-Kacprowicz, skarbniczka miasta. - Musimy mieć tzw. górkę. Teraz nasza nadwyżka wynosi 12,1 proc. dochodów i jest jedną z najwyższych w kraju. Nominalnie pozostaje nam zatem rezerwa ok. 40 mln zł.
Także agencja ratingowa Fitch Polska przygotowując analizę finansową miasta i wydając rekomendację dotyczącą możliwości spłacania długów, optymistycznie patrzy na kolejne budżety miasta.
Latem wydała Toruniowi pozytywną rekomendację finansową.
Skarbniczka przyznaje, że do nowych zasad ratusz przygotowuje się od trzech lat.
Od dwóch wprowadza dane finansowe do specjalnego, obowiązkowego programu Ministerstwa Finansów, który dokładnie sprawdza rzeczywisty stan finansów.
- Tutaj nie da się uprawiać tzw. kreatywnej księgowości - zapewnia Flisykowska-Kacprowicz.
Duża nadwyżka operacyjna pozwoli miastu zaciągać kolejne kredyty na sfinansowanie wkładu własnego do projektów dotowanych ze środków unijnych.
Póki co magistrat bierze 114 mln zł kredytu na pokrycie deficytu i 49 mln zł pożyczki na spłatę innych zobowiązań finansowych. Zadłużenie miasta na koniec czerwca wynosiło 800 mln zł, na koniec roku wyniesie 914 mln zł.
Czytaj e-wydanie »