Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Maciej Karczewski: Trzeba ożywić starówkę. Znikają z niej kolejne firmy!

Ewelina Sikorska
Maciej Karczewski
Maciej Karczewski fot. Lech Kamiński
Szef fundacji "Stare Miasto" opowiada nam o bolączkach przedsiębiorców i współpracy z biurem Toruńskiego Centrum Miasta.

- Czym zajmuje się fundacja "Stare Miasto"? Kogo reprezentuje?
Maciej Karczewski: - Jesteśmy grupą ludzi z tymi samymi problemami i identycznym celem. Chodzi o to, by toruńska starówka znów stała się centrum gospodarczym, a nie tylko geograficznym. Zależy nam na tym, aby każda firma miała za punkt honoru posiadać tutaj swoje biuro, siedzibę. Nie chcemy, by ze Starego Miasta uciekały sklepy, gabinety lekarskie, kancelarie adwokackie czy notarialne. Fundacja reprezentuje przedsiębiorców i mieszkańców, którym zależy na ożywieniu tego miejsca. Bo jeśli ludzie nie będą mogli na tę starówkę przyjechać, nie będziemy mogli nią zarządzać i mieć wypływu na to, jak ona jest zmieniana. Najgorsza sytuacja jest wtedy, gdy ktoś zza biurka decyduje o kimś, kogo nie rozumie. Fundacja powstała po to, aby wszystkie głosy - mieszkańców, przedsiębiorców - dobrze reprezentować. To po pierwsze. A po drugie, zostaliśmy o to poproszeni przez zarząd miasta. Stąd pomysł na zjednoczenie i mówienie jednym głosem. Jesteśmy zapraszani jako partner do organizowania różnych imprez.

- Współpraca z biurem Toruńskiego Centrum Miasta wciąż układa się mozolnie?
- Długo, ciężko i mozolnie. W niektórych sytuacjach udaje nam się wypracować kompromisy, w innych niestety nie. Ale atmosfera powoli się poprawia. Uczymy się nawzajem trudnej sztuki kompromisu, ale chcielibyśmy, aby po trzech latach funkcjonowania - kompromis wychodził naturalniej. Żeby nam trochę bardziej ufano. Jeśli za każdym razem będziemy patrzeć na siebie jak na przeciwników, nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Po tylu wspólnych akcjach i przedsięwzięciach czas na traktowanie z pewnego rodzaju zaufaniem. TCM podlega pod urząd miasta. Możliwości dialogu są wąskie.

- Udało się jakoś ożywić Nowy Rynek?
- Udało się znaleźć kilkanaście dodatkowych miejsc parkingowych. Walczymy o remont ul. Szpitalnej. Chodzi o to, by była przejezdna. Niestety, od trzech lat cisza. Coś powinno się dziać ze zborem. Od 1 stycznia znikną stąd kolejne dwie lub trzy firmy. To zła wiadomość, bo nie ma potencjalnych nabywców. Na Nowym Rynku wciąż pojawiają się napisy "lokal do wynajęcia". Kiedyś ich nie było.

- Wiele osób się przyłączyło do Państwa?
- Tak. Wszyscy walczymy z tym samym - aby na starówkę mogli wrócić goście, klienci, petenci. Na razie nie mają jak się tutaj dostać. Jeśli ktoś musi zaparkować trzy kilometry dalej, po prostu tu nie przyjedzie. Ciągle przegrywamy z galeriami handlowymi i supermarketami, które mają bezpłatne parkingi pod drzwiami. U nas co chwilę zmiany organizacji ruchu, remonty. Oczywiście, nie można pozwolić, aby ktoś wiecznie parkował na zakazie. Ale jeśli dwa dni po zmianie jakiegoś znaku przyjeżdża dostawca towaru albo przedstawiciel handlowy na obcych rejestracjach, można go najpierw pouczyć. Dopiero potem wyciągnąć bloczek mandatowy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska