Zgłoszenie o zdarzeniu dostaliśmy od Rafała Górczyńskiego z zarządu MKS Start Radziejów. Pisze, że w sobotę, po meczu pomiędzy Pomorzaninem Toruń (gospodarzem zawodów) a Startem Radziejów (drużyną gości), który zakończył się wygraną gospodarzy 1:0, grupa ubranych w kominiarki pseudokibiców napadła na piłkarzy z Radziejowa w szatni.
Przeczytaj także:Pomorzanin Toruń nie boi się rywali w IV lidze
-Kilkudziesięciu kibiców z Torunia atakowało rozbijając drzwi szatni i bijąc piłkarzy w wyniku czego jeden z piłkarzy Startu Radziejów doznał urazu czaszki. Na zawodach IV ligi nie było osób odpowiedzialnych za ochronę a Policjanci przybyli po około 30 minutach po zdarzeniu twierdząc że nie mieli zgłoszenia o takim meczu. Osobiście nie byłem na tym meczu i opieram się na przedstawieniu sytuacji piłkarzy z Radziejowa, lecz kamery na stadionie miejskim w TORUNIU powinny dużo wyjaśnić- relacjonuje Rafał Górczyński.
Jak udało nam się ustalić, gdy po meczu piłkarze byli już w szatni, do pomieszczenia zajmowanego przez gości wdarła się kilkuosobowa grupka zamaskowanych osobników noszących kominiarki i szaliki z emblematami Elany. Doszło do rękoczynów, w efekcie których groźnych urazów doznał pomocnik Startu Adam Matusiak. Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że ma pękniętą kość jarzmową, doznał też wstrząśnienia mózgu. W tej sytuacji musiał pozostać na obserwacji w toruńskim szpitalu.
Przeczytaj także:Burdy na Motoarenie: kibole odpowiedzą za zadymę
- Podczas meczu nic groźnego na widowni się nie działo - powiedział Czesław Jędrzejewski, kierownik zespołu Startu. - Dopiero pod koniec pojawiła się grupa zamaskowanych kibiców. Zaczepiali nas już przy zejściu do szatni, a rozzuchwaliła ich z pewnością nieobecność porządkowych i kogoś z gospodarzy. Nie pomogły prośby o pomoc kierowane do schodzących razem z nami arbitrów. Również później nie chcieli wyjść z zajmowanego przez siebie pokoju, nawet wtedy, gdy przyjechała karetka i policja.
- Gdy bandyci, bo tak tę grupkę trzeba nazwać, wdarli się do szatni wezwałem telefonicznie policję - powiedział Piotr Bolewicz, prezes Startu. Patrol pojawił się po prawie pół godzinie, ale napastnicy w zdążyli rozejść się po okolicznych lasach. Z rozmów z policjantami dowiedzieliśmy się, że nikt nie poinformował ich wcześniej, że na tym obiekcie rozgrywany jest mecz IV ligi. Dopilnowaliśmy opisania tego wydarzenia w protokole i mam nadzieję, że piłkarskie władze podejmą szybkie decyzje, aby takie wydarzenia nie powtarzały się w przyszłości. Dziwię się, że wydano zgodę na rozegranie meczu na kompletnie nieprzygotowanym stadionie. Szkoda, że sędziowie zadowolili się faktem przedstawienia listy porządkowych i nie sprawdzili, czy jakakolwiek ochrona w rzeczywistości jest.
Czytaj e-wydanie »