Zobacz wideo: 2023 jest Rokiem Mikołaja Kopernika w woj. kujawsko-pomorskim.

6 grudnia 2022 roku, tuż przed godzina 20.00 - ten moment na długo pozostanie brzemiennym w skutkach dla kilku przynajmniej osób. O tej porze Sandra M. wjechała z impetem w witrynę salonu "Glow" przy ul. Żwirki i Wigury 75A w Toruniu. Odmówiła dmuchania w alkomat i policja czeka na wyniki badań próbek pobranej od niej krwi.
Czy i jakie zarzuty usłyszy znana z mediów społecznościowych i kręgów sportowych Sandra M.? Jeszcze nie wiadomo. Policja prowadzi dochodzenie w kierunku prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości. A jaka jest sytuacja salonu "Glow"?
Polecamy
Nie jest tak dobrze, jak może się wydawać. "Ogromne straty"
Przez krótki czas po 6 grudni salon urody w ogóle był zamknięty. Potem jednak otworzył podwoje i zaczął przyjmować klientki. kiedy na początku stycznia "Nowości" telefonicznie skontaktowały się z salonem, jego pracownica przekazała nam, że działa już pełną parą i świadczy cały wachlarz usług. Dodając, że właścicielka jest za granicą.
Takie słowa przytoczyliśmy niedawno w publikacji. Zaraz po tym skontaktowała się z nami przez internet właścicielka salonu "Glow" informując, że salon pełną parą absolutnie nie działa. - Od 6 grudnia ponosimy ogromne straty - pisze Julia Pawłowska.
Czy w takiej sytuacji jest możliwe ugodowe rozwiązanie krzywdy, jaką Sandra M. wyrządziła salonowi? O takim rozwiązaniu od samego początku sprawy mówi adwokat Katarzyna Bórawska, reprezentująca sprawczynię kolizji. Czy panie jednak dojdą do porozumienia w kwestii rozmiaru szkody i wysokości kwoty, która miałaby ją pokryć, trudno w tym momencie powiedzieć. Przedsiębiorczyni ma pełne prawo oczekiwać satysfakcji materialnej z ubezpieczenia samochodu Sandry M., albo nawet wkroczyć na drogę postępowania sadowego.
Polecamy
Dotąd zarzutów dla Sandry M. nie było
Postępowanie w opisywanej sprawie prowadzi Komisariat Policji Toruń Śródmieście. -Toczy się ono w kierunku artykułu 178a Kodeksu karnego, czyli prowadzenia pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości - mówiła nam kilka dni temu oficer prasowa Dominika Bocian. -Ze zrozumiałych względów (brak wyników badana krwi-przyp.red.) żadnych zarzutów dotąd w tym postepowaniu nie postawiono.
Co natomiast dzieje się z Sandrą M.? Sprawa jest trudna dla niej samej oraz bliskich. 6 grudnia, zaraz po dramatycznym wydarzeniu przy ul. Żwirki i Wigury 75a, na miejsce przyjechała policja, strażacy, wreszcie - pogotowie. Karetka zabrała trzydziestolatkę na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego.
Dlaczego kobieta trafiła akurat do takiego szpitala? "Nowości" rozmawiały z jej matką. Kobieta zrelacjonowała nam, jak wyglądał dzień 6 grudnia córki i jej samej. Po pierwsze, od dłuższego czasu jej córka była w psychicznym kryzysie. Po drugie, krytycznego dnia miała urojenia, stany paranoiczne. Matka była z nią tego dnia na komisariacie, bo córka twierdziła, że ktoś grozi rodzinie.
Była to godzina 13.00-14.00. Policjanci za konieczne uznali wezwanie pogotowia. To przyjechało i zaleciło kontakt z psychiatrą. Zanim do takiego doszło, wieczorem zdążyło dojść do dramatycznych wydarzeń. Obecnie kobieta znajduje się pod opieką specjalisty.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku: