Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Torunianie, Witold i Przemysław Orcholscy, zdobyli Elbrus!

KM
ze zbiorów prywatnych
- To był bardzo nerwowy czas. Przeszło 10 dni nie mieliśmy z nimi kontaktu - mówili najbliżsi po powrocie braci Orcholskich. Wiedzieli, że są na Kaukazie, w masywie Elbrusa, w miejscu gdzie śnieg i mróz nigdy nie odpuszczają.

Elbrus

Jest podwójnym stożkiem wulkanicznym, zwanym przez tubylców Piersiami dziewicy. Stożek wyższy zachodni ma 5642m n.p.m. a niższy wschodni 5621m n.p.m. Oba są silnie poryte lodem - stąd w alpejskim żargonie zwany bywa Małą Antarktydą (składa się z ok. 50 lodowców o pow. 144 m2). Wejście na Elbrus to kolejny stopień w zdobywaniu Korony Ziemi.

To właśnie Elbrus, a nie Mont Blanc alpiniści uważają za najwyższy szczyt Europy. Na dodatek jest czynnym wulkanem.

- W marcu po powrocie z Bajkału skrycie marzyłem o wyjeździe na Kaukaz, ale wtedy, ze względów politycznych, wydawało się to mało realne - opowiada Witold Mikołaj Orcholski. - Teraz zmieniło się niewiele - wejście na Elbrus od południowej strony jest całkowicie zamknięte przez spec służby, a od północy w zasadzie nie ma dróg. Teren wygląda dziewiczo - wokół węszą przedstawiciele sił szybkiego reagowania. Wyczuwa się niepokój związany z fundamentalistami i nierozwiązanymi problemami własności tutejszych ziem.

Bracia najbardziej bali się zmiennej, mroźnej pogody. Na poprzedniej wspólnej wyprawie, na Mont Blanc, strasznie przemarzli.

Czytaj także: Łukasz Karpiński i Darek Suchomski zdobywali ośmiotysięcznik

15-metrowe szczeliny

- Na Elbrusie pogoda jest wyjątkowo zmienna, wiatry bardzo silne, a temperatury jak na Grenlandii. Rozległość oślepiająco białego masywu to przyczyna wielu zaginięć. Niewielu potrafi poradzić sobie w gęstej mgle - mówi Witold.

Dodatkową trudność stanowią szczeliny, które tną niezauważenie cały lodowiec. Tylko wprawne oko wypatrzy jaśniejszą smugę śniegu pokrywającą lodowe przepaście (15 i więcej metrów).

Torunianie mieli swoje cele. Przemek chciał trzy razy w ciągu jednego dnia zjechać na desce snowbordowej z Elbrusa. Niestety, pierwszego dnia pogoda totalnie się załamała i po drugim zjeździe musiał wrócić do III obozu (4630 m n.p.m.). Był totalnie wykończony. Na tej wysokości ciśnienie spada poniżej 500 hPa, więc oddycha się z wielkim trudem. Po tym wyczynie położył się w namiocie i spał prawie 15 godzin. Po przebudzeniu, kolejnego dnia spróbował raz jeszcze. Z powodzeniem.

Rosjanie mówili: "gieroj"

Witek borykał się z kontuzją. - W dniu składania wniosku wizowego doznałem urazu kolana. Nie mogłem poruszać się bez kul ortopedycznych. To było starsze. Rehabilitacja trwała po kilka godzin dziennie. Budziłem się w nocy z ogromnym bólem i jeszcze większymi pragnieniami - wspomina. Przed samym wyjazdem Witold został zaopatrzony w stabilizator ortopedyczny, oklejony najnowszymi metodami i ruszył na Kaukaz. Mróz działał znieczulająco, a brak tlenu obniżał próg bólu. Wszedł na Elbrus Wschodni, ale było mu mało - następnego dnia wszedł samotnie na wyższy zachodni wierzchołek. W dwa dni dwa najwyższe szczyty Kaukazu - Rosjanie mówili "gieroj".

- Przemek twierdził, że wyglądałem bardzo źle, ale czułem się jak uskrzydlony. Na szczycie odmroziłem sobie trochę palce, lecz na szczęście czucie powoli wraca - mówi.

Przemek i Witold obiecują film z wyprawy oraz spotkanie w toruńskim Dworze Artusa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska