https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Torunianie znowu będą spłacać długi sportowych spółek?

(jp)
Piłkarska spółka od początku istnienia nie może wyjść na finansową prostą.
Piłkarska spółka od początku istnienia nie może wyjść na finansową prostą. Lech Kamiński
Władze Torunia znalazły dodatkowe 1,5 miliona złotych na sport. Szansa na dodatkowe pieniądze dla klubów czy tylko pretekst, żeby wpompować kolejne fundusze w kulejące sportowe spółki?

Konkurs dotyczy "zadań w zakresie rozwoju sportu", a suma do podziału to 1 550 tys. zł. Miasto oczekuje m.in. treningów specjalistycznych, organizacji meczów na najwyższym poziomie rozgrywek, a także zajęć sportowo-rekreacyjnych dla mieszkańców i spotkań ze znanymi osobami ze świata sportu. Na oferty czeka do 27 lipca.

Tak się składa, że konkurs jest przede wszystkim zbawieniem dla spółek z większościowym udziałem miasta: piłkarskiej Elany i hokejowej Nesty Karaweli. Obie są w fatalnej kondycji finansowej i grozi im nie tylko brak możliwości realizacji podstawowych celów sportowych, ale kompletny upadek.

Badali finanse i jest źle

Według naszych informacji, w ubiegłym tygodniu odbyły się walne zgromadzenia udziałowców obu spółek, które analizowały ich kondycje. Wnioski nie są wesołe, oba kluby mają duże problemy z płynnością finansową, a widoki na przyszłość także nie są ciekawe.

Co wiadomo oficjalnie? Były prezes Elany Artur Żbikowski tuż przed rozstaniem z klubem informował na naszych łamach o długach wobec zawodników w wysokości blisko 200 tys. zł. Wiele wskazuje na to, że suma wszystkich zobowiązań jest znacznie większa.

Teraz spółką rządzi nowy prezes Wojciech Cedro, który zaczął od wprowadzenia programu oszczędnościowego. Zrezygnował z kosztownego zgrupowania, rozstaje się z najdroższymi piłkarzami. Przestał także w końcu opowiadać o walce o awans do I ligi. Spółka ma wyznaczyć sobie ambitniejsze cele sportowe dopiero po uporządkowaniu budżetu.

Równie niewesoło jest na lodowej tafli. Na szczęście w hokeju, w odróżnieniu od piłki nożnej, jeszcze niedawno nikt nigdy nie snuł mocarstwowych planów i nie bredził o medalach. Prezes Bogdan Rozwadowski nie licytuje się o gwiazdy ekstraklasy, szuka jak najtańszych graczy zagranicznych, sięga po wychowanków. Cel zespołu jest jeden - obronić miejsce w Polskiej Lidze Hokejowej i uniknąć bankructwa.

Nawet jednak na tak skromne zamierzenia nie starcza pieniędzy. Zarząd spółki nie ukrywa trudnej sytuacji. Klub przygotował ciekawą ofertę marketingową, szuka aktywnie nowych środków, ale do zamknięcia budżetu jeszcze daleka droga.

Obie spółki od dawna żyją na garnuszku miasta, które posiada w ich większość udziałów. Trudno już nawet policzyć, ile w ciągu dwóch ostatnich lat kosztowała torunian zabawa urzędników w wyczynowy sport.

Co dla innych?

Co na to pozostałe kluby w Toruniu, które działają w formie stowarzyszeń lub spółek bez większościowego udziału miasta? Oficjalnie nikt poczynań magistratu nie chce oceniać, ale działacze nie mają wątpliwości: większość z 1,5 miliona złotych trafi zapewne na piłkarską murawę i lodowisko.

Doświadczenie pokazuje, że tak właśnie się stanie. Obie spółki mogą liczyć na nadzwyczajną łaskawość urzędników przy podziale dorocznych dotacji. I poza tym na dodatkowe środki. Jak choćby w grudniu ubiegłego roku, gdy niespodziewanie przez sport zapragnęła promować się miejska spółka Biogaz. Oficjalnie ogłoszono konkurs na usługi reklamowe, ale pieniądze trafiły oczywiście tylko do spółek piłkarskiej i hokejowej.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

p
piernik
Toruń miastem sportu i festiwalu fusów od kawy. Żałosne!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska