Oskarżony - 35-letni torunianin wczoraj poprosił o uniewinnienie. Wcześniej usłyszał dwa zarzuty - usiłowanie czynnej napaści na prezydenta RP (22 maja 2015 r. w Toruniu, podczas wiecu wyborczego Bronisława Komorowskiego) oraz naruszenie nietykalności cielesnej policjanta.
Remigiusz Dominiak przyznaje, że energicznie wybiegł z tłumu w kierunku prezydenta z podniesioną ręką. Miał w niej foliową reklamówkę z koszulką z symbolem płodu i napisem: Ratuj mnie!www.stopaborcji.pl.
Tłumaczy jednak, że chciał ją wręczyć Bronisławowi Komorowskiemu i zapytać, czy i jak będzie chronił życie nienarodzonych.
Wczoraj sędzia Igor Zgoliński zamknął przewód sądowy i wysłuchał mów końcowych.
- Gdyby nie zachowanie funkcjonariuszy BOR, doszłoby przynajmniej do naruszenia nietykalności cielesnej prezydenta RP - przekonywała prokurator Magdalena Wójcikiewicz-Syczyło. - Warto zaznaczyć, że prezydent czuł się realnie zagrożony. W jego odczuciu oskarżony miał wobec niego wrogie zamiary.
Prokurator domagała się dla Dominiaka łącznej kary 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat próby i przeprosin dla pokrzywdzonych na pierwszej stronie ogólnopolskiego dziennika. Żąda też zapłaty 500 zł częściowego zadośćuczynienia dla policjanta oraz opłacenia kosztów sądowych.
Natomiast obrońca Mariusz Trela wnosił o uniewinnienie.
- Mój klient to człowiek, który przeżył nawrócenie. Chłopak, który wchodził w kolizje z prawem, stał się uczciwym obywatelem, który postawił na rozwój i wykształcenie, ma żonę i dziecko. Jest ceniony przez pracodawcę, który - wiedząc o toczącym się procesie - zawarł z nim umowę o pracę na czas nieokreślony - dowodził obrońca. - Mój klient mógłby być wzorem dla wielu innych ludzi.
Obrona przekonuje, że tamtego dnia Dominiak działał jak klasyczny ideowiec. Od ówczesnego przywódcy ruchu Pro life w Toruniu, Rolanda Gar-wolińskiego, otrzymał zadanie do wykonania: dotrzeć do prezydenta ze wspomnianą koszulką i pytaniem. Nie miał zamiaru zrobić krzywdy prezydentowi; nie żywił do niego wrogich uczuć.
A odczucia Bronisława Komorowskiego i funkcjonariuszy BOR były subiektywne; determinowane przemęczeniem, stresem i wcześniejszą wiedzą o tym, że „w Toruniu będzie gorąco”.