W takiej sytuacji znalazła się nasza Czytelniczka, która w środę wsiadła przy ul. Fałata do autobusu linii 36 jadącego w stronę miasta. Znalazła miejsce dla starszego dziecka, zablokowała kółka w wózku z trzymiesięcznym maluchem i sięgnęła to torebki po bilet. Zajęło jej to niespełna minutę.
Z kontrolerem nie ma co dyskutować
- Zanim zdążyła skasować bilet, już stała przy niej kontrolerka, która nie bacząc na okoliczności, wlepiła żonie karę - mówi pan Szymon, mąż pasażerki. - Autobusem jechała cała gromada polonusów, którzy do Torunia przyjechali na igrzyska. Jeden z nich zbulwersowany taką sytuacją wyciągnął z kieszeni 100 zł, żeby żona miała z czego zapłacić mandat. Inni stanęli w jej obronie - bezskutecznie.
Pan Szymon postanowił wyjaśnić tę sprawę w Miejskim Zakładzie Komunikacji. Został jednak odesłany do firmy windykacyjnej zajmującej się ściąganiem należności za niezapłacone kary. Jego żona napisała tam odwołanie, którego kopia trafiła drogą mailową również do MZK. W piśmie znajduje się prośba o zweryfikowanie sytuacji na podstawie nagrania z monitoringu.
Kontrola bez zarzutu, ale mandat nieważny
Udało się to dopiero po interwencji dziennikarzy Radia GRA i "Gazety Pomorskiej". Co wynika z monitoringu? Zdaniem dyrekcji kontrola została przeprowadzona zgodnie z obowiązującymi procedurami. Pasażerce zarzucono, że zamiast skasować bilet, rozglądała się, czy w autobusie nie ma kontrolerów. Nagranie trwa 50 sekund - właśnie tyle czasu minęło od wejścia do autobusu do ukarania kobiety.
Ale na tym sprawa się nie kończy. - Moje życzenie, aby obejrzeć zapis kamer, zostało potraktowane jako fanaberia, choć dyrekcja zapewniła wcześniej dziennikarzy, że każdy pasażer, który ma podobne uwagi, może skorzystać z nagrania - dodaje pan Szymon. - Najdziwniejsze jest jednak to, że po powrocie z MZK dostałem maila, że... kara została anulowana, choć kontrola - zdaniem dyrekcji - przebiegała bez zarzutu. Gdzie w tym wszystkim logika? Czy MZK nie może przyznać się do błędu?
Czynnik ludzki dopiero po odwołaniu
Aldona Smól, zastępca dyrektora MZK podtrzymuje swoje stanowisko: - Kontrola odbyła się zgodnie z procedurami, umarzając karę wzięliśmy pod uwagę czynnik ludzki - wyjaśnia.
Na pytanie, ile czasu na skasowanie biletu ma pasażer wsiadający do autobusu, wicedyrektor odpowiada: - Należy to zrobić niezwłocznie. Nie może być tak, że ktoś siada i dopiero zaczyna szukać biletu. Trzeba uwzględnić różne czynniki, np. kolejkę do kasownika czy kupno biletu w automacie, dlatego uczulamy kontrolerów, by bacznie obserwowali wsiadających.