Przejazd kolejowy w Mikanowie, na którym w środę doszło do tragicznego wypadku, jest jednym z czterech w gminie Lubanie. Niestety, niestrzeżonym. Podobnie, jak trzy pozostałe w gminie Lubanie. O tym jednak przejeździe mieszkańcy mówią „trudny”. Dlaczego trudny? Bo usytuowany na niewielkim wzniesieniu.
Owszem, przed nim znajduje się krzyż św. Andrzeja i znak „Stop”. - Przy zachowaniu środków ostrożności nikomu nic nie powinno się stać - mówią policjanci. Ale faktem jest, że śmierć na tym przejeździe ponieśli nie tylko 47-letnia Jolanta Domańska i jej 20-letni syn Bartosz. W ciągu ostatnich lat doszło jeszcze do przynajmniej jednego wypadku śmiertelnego. Ofiarą tego wypadku był także mieszkaniec gminy Bądkowo.
Jest to jeden z bardziej uczęszczanych przejazdów kolejowych w gminie Lubanie. Umożliwia bowiem dojazd do Włocławka. - Na tym przejeździe powinna być sygnalizacja świetlna - uważa wójt Larysa Krzyżańska.
Starania o to, by uczynić ten przejazd bezpieczniejszym, władze gminy Lubanie podejmowały wielokrotnie. - Niestety, Polskie Koleje Państwowe pozostały nieugięte - mówi wójt. - Ostatnio w tej sprawie były wysyłane pisma do Polskich Kolei Państwowych pięć lat temu.
Po środowej tragedii wójt Larysa Krzyżańska zapowiada, że znów powróci do nacisków, aby przejazd zyskał przynajmniej sygnalizację świetlną ostrzegającą przed wejściem lub wjazdem na torowisko, gdy zbliża się pociąg.
Niebezpieczny przejazd znajduje się jednak nie tylko w Mikanowie. Także w centrum Lubania. Przez niestrzeżony przejazd w centrum Lubania przechodzą także dzieci, bo w pobliżu znajduje się szkoła. - Niestety, przejazdy kolejowe przecinają naszą gminę na pół - podkreśla wójt. - I czy chcemy, czy nie, musimy z nich korzystać.
Kiedyś przejazd w centrum Lubania miał status strzeżonego. Były przed nim szlabany, które otwierał dróżnik. Teraz w rejonie tego przejazdu pociągi tylko zwalniają. Przejazd kolejowy jest również w Barcikowie.