Mało kto się chyba spodziewał, że po 12 meczach będziecie mieli bilans 5-7 i szanse na grę w play off. Pan też jest zaskoczony?
- Nie! (śmiech). Ja wierzę w swoich chłopaków. Co prawda przynajmniej dla połowy z nich, juniorów, przeskok o dwie kategorie był szokiem, ale u boku starszych kolegów szybko nabywają doświadczenia. Oczywiście, często go jeszcze brakuje, głównie w kluczowych momentach spotkań z rutyniarzami, ale spokojnie... Pozycja wyjściowa jest niezła, kolejne mecze przed nami, a większość rywali w zasięgu.
Więcej informacji o Astorii Bydgoszcz - tutaj
Ta ekipa dostała jednak dwa cenne, jak się okazuje, wzmocnienia. Dymała i Prostak to ważne ogniwa w pana drużynie?
- Oczywiście! Zwłaszcza na Marcina bardzo liczyliśmy, bo w Stali był ważnym graczem. Jest motorem napędowym, strzelcem, może z nieco słabszą niż myśleliśmy obroną, lecz psuje najwięcej krwi rywalom. Ma co prawda skłonności do indywidualnych zagrań, ale wiele razem rozmawiamy. Tłumaczę mu, że, aby być lepszym koszykarzem, musi grać też zespołowo. Bo rozwinie się, gdy będzie miał cały arsenał zagrań. Podobnie jest z "Prostym". On też wiele umie, ale musi zagrać z większym zacięciem, czasami jest za grzeczny. Z tą dwójką gra w ataku wygląda jednak inaczej, mamy więcej opcji. Dorian, Sebastian i Adrian mają wartościowych partnerów, a młodzież ma się od kogo uczyć.
Na tą grzeczność Tomka i gorącą głowę Marcina lekarstwem może okazać się powrót Pawła Lewandowskiego?
- "Lewy" jest potrzebny. Jego wielkie serducho, spryt, szybkie ręce i inne atuty w zestawieniu tą dwójką to niesamowity potencjał na niskich pozycjach. Do końca grudnia ma zakaz od lekarzy, bo - co prawda nie odczuwa bólu - ale operowana pachwina jest na razie zbyt mało odporna na ostrzejsze zrywy czy bieganie. Ma się dobrze wyleczyć i wierzę, że w styczniu zasili nasz zespół.
Po meczu w Warszawie mówił pan, że chcecie sprawić niespodziankę na koniec roku. Czyli, rozumiem, pokonać w sobotę u siebie zespół z czołówki - Sokoła Łańcut. To możliwe?
- Ja w to wierzę. Widzę, że moi zawodnicy coraz lepiej się rozumieją. Zdarzają się im jeszcze wahania formy, ale jako całość funkcjonują już na takim poziomie, że rywale w lidze zaczęli się z nami liczyć. Potrzeba im więcej wiary we własne możliwości. Staram się motywować chłopaków, mówię im, że mają kreować siebie i pozycje, myśleć, grać zespołowo. To musi przynieść efekty i może, ku zaskoczeniu wielu, którzy skazywali nas na spadek, zagramy w play off.