Co musiał pan zmienić w toruńskiej drużynie, gdy zajął pan miejsce Krzysztofa Stelmacha?
Na pewno trzeba było poprawić komunikację miedzy zawodnikami i sztabem. Trzeba było spuścić z drużyny nieco powietrza, dać siatkarzom troszkę luzu, żeby siatkówka zaczęła znowu sprawiać im przyjemność. W aspektach sportowych nowy system sprawdził się na tyle, że podbijaliśmy więcej piłek, system blok-obrona lepiej wyglądała.
Nie brakowało tej drużynie mentalności zwycięzców? W cały sezonie Anioły przegrały aż sześć tie-breaków.
Był początkowo problem z wykorzystaniem szans w poszczególnych meczach. Pod koniec sezonu pokazaliśmy, że potrafimy wygrywać decydujące sety. W każdym z ostatnich ośmiu meczów zdobywaliśmy punkty, udowodniliśmy, że z każdym rywalem jesteśmy w stanie podjąć walkę. Kluczowe było nasze wewnętrzne spotkanie po przegranym meczu w Radomiu. Wtedy sobie powiedzieliśmy: zdobywamy punkty w każdym kolejnym meczu. I to nam się udało, rzadko zdarza się sytuacja.
CUK Anioły jako jedyny zespół odebrał dwa razy punkty liderowi z Chełma, ale też regularnie tracił je z rywalami z dołu tabeli.
Lepiej nam się grało z zespołami wyżej notowanymi, presja była wtedy mniejsza. Znacznie trudniejszy dla nas okazał się mecz w Krakowie, który koniecznie musieliśmy wygrać. Inna sprawa, że liga jest bardzo wyrównana, nawet najwięksi faworyci nie mogli czuć się pewnie przed żadnym meczem. Nie pomagała też reforma rozgrywek i aż czterech spadkowiczów. Dlatego te bezpośrednie mecze były podwójnie punktowane i wywoływały ogromne emocje. Teraz możemy przyznać, że mieliśmy w tych meczach problemy, ale za to utrzymanie dały nam punkty wywalczone z czołówką.
Brakowało w tym zespole liderów, tą lukę w pewnym stopniu wypełnił sprowadzony w trakcie sezonu Mateusz Piotrowski .
To prawda, nie było w tym zespole zawodnika, który sam potrafiłby wygrać mecz , punkty rozkładały się na całą szóstkę na parkiecie. Brakowało nam takiego lidera, ale uważam, że przez to byliśmy nieobliczalnym i trudnym do rozszyfrowania zespołem. W końcówce sezonu w rolę lidera wcielił się Sławek Stolc, ostatnie mecze miał bardzo dobre.
Były momenty zwątpienia, na przykład po porażkach 2:3 w Krakowie czy 0:3 w Białymstoku?
Najtrudniejszy był dla nas okres po porażkach w Białymstoku i Radomiu. Wtedy sobie właśnie porozmawialiśmy we własnym gronie i w kolejnym meczu wygraliśmy z Bielskiem 3:2, potem z każdym kolejnym punktem wiara w zespole się umacniała. Przed ostatnim meczem w Nowej Soli kluczem był spokój, nie panikowaliśmy nawet po przegraniu pierwszego seta, wykonywaliśmy swoje zadania taktyczne, graliśmy cierpliwie i cały czas wierzyliśmy w sukces.
Co trzeba zmienić w drużynie, by wałczyć o play off w kolejnym sezonie?
Myślę, że klub zamierza zrobić krok do przodu i walczyć o ósemkę w kolejnym sezonie. Na pewno potrzebne są wzmocnienia, rozmowy już są prowadzone z dotychczasowymi siatkarzami i nowymi. Liczę, że te decyzje zapadną już w najbliższych dniach. Kibice mogą spać spokojnie i będziemy walczyć o coś więcej w kolejnym sezonie.
