Poloniści uniknęli co prawda kontuzji, ale do Bydgoszczy wrócili mocno poturbowani. - Kilka wypadków wyglądało naprawdę groźnie. O tym, co działo się na torze niech świadczy fakt, że mecz trwał grubo ponad trzy godziny - dodał szkoleniowiec Polonii. - Przerwy były spowodowane upadkami i próbą kosmetyki toru. Tak nie powinno wyglądać normalne spotkanie. W naszej drużynie upadali niemal wszyscy.
Więcej wiadomości z Bydgoszczy na www.pomorska.pl/bydgoszcz
I tak Bartosz Bietracki ma uszkodzony kciuk i łopatkę, problemy z ręką ma Andriej Kudriaszow, poobijany jest Szymon Woźniak. - Tor, poza tym, że był niebezpieczny, wypaczał wyniki rywalizacji - dodał trener Polonii. - Gdy na przykład Szymon Woźniak, przy prowadzeniu wpadł w dziurę i ratował się przed upadkiem.
Wyrównanego składu brakowało bydgoszczanom. Słabo wypadł Robert Kościecha, fatalnie zaprezentował się Robert Miśkowiak. Ten drugi, po dwóch nieudanych startach, został wycofany z rywalizacji i zastępowany przez kolegów. - Nie ma czego nawet komentować - odniósł się do postawy Miśkowiaka trener Polonii. - Słabo to wyglądało już w Krakowie, ale jakieś punkty przynajmniej były. Teraz było dramatycznie. Nie chcę na gorąco wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ale jakieś konsekwencje będą - zapowiedział.
Więcej o meczu czytajcie w poniedziałkowej "Gazecie Pomorskiej". Możesz kupić tez e-wydanie.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje