- Na ile jest pan zadowolony z tych dwóch tygodni pracy?
- Nie lubię ujmować takich spraw procentowo. Wiadomo, że nie jest łatwo przejmować zespół w trakcie sezonu. Tym bardziej w takiej sytuacji, w jakiej był Zawisza. Nie było spodziewanych wyników, a cel założony przed sezonem się oddalał. Chciałem przywrócić piłkarzom nadzieję do walki. Trzeba było wygrać trzy pierwsze mecze. Zwycięstwa w Brzesku i Poznaniu musieliśmy potwierdzić pokonaniem Cracovii. Udało się to zrobić. Niestety, w Łęcznej nawarstwiło się zmęczenie, ale nie chcę się tym tłumaczyć. Nie mogę mieć do zawodników pretensji, bo byłoby to niesprawiedliwe. Właściwie tylko pomiędzy 65. a 80. minutą za bardzo chcieliśmy zdobyć bramkę. Są takie chwile, że nie idzie i trzeba przeczekać. Pograć długą piłkę do przodu i dać sobie chwilę odpoczynku. Nie ma takich zespołów, które na okrągło grają na sto procent.
Cały wywiad we wtorkowej "Gazecie Pomorskiej" oraz na www.pomorska.pl/premium. Czytaj: Wiara jest najważniejsza
- Po remisie z Bogdanką Zawisza znowu wypadł z miejsca premiowanego awansem. Woli pan atakować czy się bronić?
- Wolę być na pozycji premiowanej awansem, ale dokładnie wiem w jakim miejscu był Zawisza, kiedy zaczynałem pracę w Bydgoszczy. Mamy dwa mecze u siebie. Jeśli chcemy myśleć o awansie, to najpierw pokonajmy Kolejarza, a potem skupmy się na meczu z Olimpią. Musimy mieć wiarę w sukces i przekonanie o tym, że da się to zrobić. Wiara jest najważniejsza.