
Zaprosił go Football Club, bo Andrzej Niemczyk od lat jest jego przyjacielem.
Pracuje w zarządzie Widzewa Łódź, a ten właśnie klub piłkarski jest ulubionym Football Clubu.
Jednak w piątek grudziądzki klub żył siatkówką. Tą najwyższych lotów.
Najpierw Andrzej Niemczyk spotkał się z dziennikarzami. Mówił o tym m.in. , że na prowadzenie kadry nie miałby już sił i zdrowia, ale wciąż żyje siatkówką i śledzi odbywające się mistrzostwa Europy. Cztery drużyny, które powalczą o medale, uważa za równorzędne.
Stwierdził: - Kto sięgnie po złoto, zdecyduje lepsze nastawienie psychiczne. Najlepszą zawodniczką tegorocznych mistrzostw Europy będzie pewnie Włoszka.
Byłem szczery
O niedawnym spięciu pomiedzy nim a obecnym trenerem kadry Jerzym Matlaku, powiedział: - Komentowałem mecz z Holandią w studiu telewizyjnym i po prostu mówiłem to, co myślę. Taki jestem. Szczery, może do bólu. Jak się z mediów dowiedziałem, obraził się na mnie, jednak myślę, że gdy się spotkamy, to animozje miną i się pogodzimy. Jednak tak to jest, że jak się obserwuje ważny mecz kadry
ze studia, a nie z ławki trenerskiej, to jest gorzej, bo emocje człowieka rozsadzają, bo nic nie może zrobić. Jako trener reagowałem zmianą zawodniczki, upomnieniem zespołu, podpowiedziami, jak grać. W studiu jest się bezsilnym. Jeśli więc uważam, że trener popełnia błędy, to po prostu to mówię. Generalnie uznaję dotychczasowy wynik polskich siatkarek w ME za bardzo dobry. Porażka z Holenderkami wynikała także z tego, że od dawna nam Holenderki, tak jak Niemki, "nie leżą".
Andrzeja Niemczyka można spotkać jeszcze dziś (piątek) od godz. 19 w Footbal Clubie na Rynku.
Będzie można mu było zadać pytania i wziąć autograf.