Trzeba ratować zabytki kolejnictwa. Ale władze trudno przekonać do działania w tym kierunku

Arkadiusz Marciszek

21 listopada 2017, 10:29

Damian Otta, szef SMK opowiadał o tym, jak członkowie Stowarzyszenia opiekują się zapomnanymi szlakami.

Są jeszcze ludzie, którym zależy na rozwoju kolei i wszystkiego z tym związane. Ten rodzaj transportu znacznie podupadł od lat 90. ale pojawiają się nieliczne jaskółki, które zwiastują zmiany takiego myślenia.

Na spotkaniu pasjonatów z chojnickiego Stowarzyszenia Miłośników Kolei (SMK) obecny był Leszek Lewiński z Polskich Linii Kolejowych, senator Robert Gaweł i ks. Piotr Wulgaris.

Wszyscy wymienieni są prawdziwymi pasjonatami kolei. Lewiński po pracy zajmuje się modelarstwem. Jest właścicielem jednej z największych kolejowych makiet w Polsce. - Modelarstwo pozwala w młodym wieku zarazić się pasją do pociągów. Dzięki temu dzieci odnajdują piękno zawodu kolejarza i często podejmują taką pracę - mówił Lewiński. Podczas dyskusji narodził się pomysł, aby w Chojnicach utworzyć taką pracownię. Mówiono o dziedzictwie kulturowym, które niesie ze sobą kolej. Niestety, brakuje rozwiązań i dobrej woli ze strony centralnych urzędów, aby to dziedzictwo zachować dla przyszłych pokoleń.

- Przez 30 lat nikt się tym nie zajmował, kolejowe spółki nastawione są tylko na zysk. W wielu miejscach tabor i historyczne budynki popadają w ruinę. Mamy ostatnią szansę na uratowanie tego bogactwa - mówił senator Gaweł.
Niestety, nie za bardzo wiadomo, kto mógłby ponieść koszty z tym związane.

- Mamy tylko i aż zapał, ale nie wyremontujemy linii i wagonów za swoje pieniądze - mówi Damian Otta z SMK.

Dzięki stowarzyszeniu uratowano jedyny w Polsce skład „piętrusa”, urządzanych jest wiele wycieczek zabytkowymi wagonami i drezynami. Jest potencjał i nie wolno go zmarnować. O szkolnictwie kolejowym przeczytacie w jutrzejszym wydaniu gazety.