- Urodziłem się w 1949 roku, od zawsze mieszkam w Trzemesznie. Tu kończyłem gimnazjum i liceum. Wtedy to było województwo poznańskie - opowiada Michał Alwin, emeryt, dla którego reforma była powrotem do tradycji. Twierdzi, że większość trzemesznian jest, tak jak i on, zadowolona z tej zmiany, choć była ona źródłem rozbieżności na gruncie lokalnym, a może i nawet... domowym. - Mam dwoje dzieci. Jedno kończyło studia w Poznaniu, a drugie w Bydgoszczy - śmieje się Michał Alwin.
Gmina Trzemeszno. Znów będziemy patrzeć z góry. Wieża zostanie odbudowana
- Powrót do historycznych granic wielkopolski to była bardzo dobra decyzja. Nie tylko my mieliśmy takie ciągotki, ale też Mogilno, a słyszałem, że nawet Inowrocław. Zawsze lepiej jest w województwie większym, bogatszym - mówi Marek Gotowała, były burmistrz Trzemeszna.
Podobne zdanie ma obecny burmistrz: - Byłem w grupie osób, które walczyły, by Trzemeszno znajdowało się w województwie wielkopolskim. Jako rodowity poznaniak, ale także człowiek związany przez wiele lat z Trzemesznem, zawsze wiedziałem, że tam jest jego miejsce - zapewnia Krzysztof Dereziński, podkreślając, że bliska relacja Trzemeszna ze stolicą wielkopolski widoczna jest chociażby w kontaktach z poznańskim Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza (jeden z jego założycieli, ks. Stanisław Kozierowski, był rodowitem trzemesznianinem).
- Z Poznaniem jesteśmy zwiąani także sportowo. W Trzemesznie mieszka wielu kibiców "Lecha", i to takich, którzy jeżdżą na każdy mecz - dodaje burmistrz, który sam do takich kibiców się zalicza.
Zdecydowanie pozytywnie o decyzji z 1999 r. wypowiada się też Dariusz Jankowski, zastępca burmistrza Trzemeszna, choć twierdzi on również, że problem jest złożony i trzeba go rozpatrywać szeroko, w wielu aspektach. - Rzeczywistość samorządowa się zmienia. Jedne rzeczy zyskują, inne tracą na znaczeniu. Teraźniejszość jest efektem działalności podejmowanych w czasach województwa bydgoskiego - zauważa. Jako przykład pierwszej dużej decyzji powiatu gnieźnieńskiego wiceburmistrz podaje wybudowanie drogi w kierunku Witkowa, która to inwestycja pochłonęła ponad 3 mln złotych.
- Są plusy i minusy przynależności do powiatu, gdzie Gniezno jest miastem dominującym - mówi Dariusz Jankowski. Minusy z pewnością dostrzega Barbara Bultrowicz, mieszkanka Trzemeszna, na co dzień komendantka Hufca ZHP w Mogilnie. - Łatwiej nam było załatwiać wszystkie sprawy w Mogilnie. Pracuję tam, więc na całą sprawę patrzę z innego punktu. W Gnieźnie traktują nas jak intruzów, jako kogoś niepotrzebnego, sprawiającego kłopot, a w Mogilnie czuliśmy się swojsko. Na początku mocno to odczuwaliśmy, bo to nie są moje odosobnione opinie - skarży się kobieta. - Ludzie się jednak już jakoś przyzwyczaili.
- Nie widzę żadnych korzyści z naszej przynależności do Wielkopolski - mówi pragnąca zachować anonimowość pani Ania. - Pamiętam, że gdy decydowano o włączeniu gminy Trzemeszno do województwa wielkopolskiego większość mieszkańców tego nie chciała. Mniejsza grupka zwolenników była jednak bardziej hałaśliwa i stało się. Ja najchętniej widziałabym Trzemeszno w województwie kujawsko-pomorskim.
- W Mogilnie mieliśmy wydeptane ścieżki do wszystkich instytucji - przyznaje Krzysztof Dereziński. - To jest zdanie niektórych mieszkańców i ja to szanuję - podkreśla burmistrz, zapewniając, że może sygnalizować kwestię traktowania po macoszemu petentów w Gnieźnie, aby nieprzyjemne sytuacje nie miały miejsca.
Tymczasem, niezależnie od tych problemów, Trzemeszno cieszy się z własnego rozwoju. - Mamy zatwierdzony plan zagospodarowania przestrzennego miasta, mamy określony potencjał, silne rolnictwo w naszej gminie, duże zakłady, choćby Przedsiębiorstwo Przemysłu Ziemniaczanego. Miasto się zmienia - podkreśla Dariusz Jankowski.
- W latach powojennych wyrósł nam dość duży przemysł, potem pojawiło się sporo inicjatyw prywatnych - potwierdza Marek Gotowała. - Lokalna kultura niczym się nie różni od innych. Nasze zespoły mają kontakty z województwem kujawsko-pomorskim. Ludzie jeżdżą też do opery bydgoskiej, do teatrów czy kin. Kultura nie zna granic. I bardzo dobrze - podsumowuje były burmistrz.
Większość mieszkańców granice pojmuje jednak bardziej geograficznie: - I wtedy byliśmy na końcu województwa, i teraz też jesteśmy - kwituje z przekąsem Michał Alwin.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »