Tsunami jest możliwe. Zgładziło już niejeden port na Bałtyku.
- W ciągu ostatnich kilkuset lat na Bałtyku oraz w strefie polskiego i niemieckiego wybrzeża wystąpiło kilkanaście udokumentowanych geologicznie trzęsień ziemi, z których przynajmniej kilka wywołało falę tsunami - mówi mówi dr Andrzej Piotrowski dyrektor Oddziału Pomorskiego Państwowego Instytutu Geologicznego w Szczecinie.
W roku 1497 potężna fala zmyła z powierzchni Darłówek. W dalej położonym Darłowie uszkodziła budowle i porwała ludzi. Cztery statki morskie wyniosła daleko, bo 3-4 km w głąb lądu. Jeden zatrzymał się na wzniesieniu o wysokości 22 m. Stoi tu dziś kaplica św. Gertrudy. Wysokość fali po wschodniej stronie miasta osiągnęła 20 m.
Przyczyną tego tsunami było trzęsienie ziemi w rejonie szwedzkiego jeziora Wener, oddalonego od Darłowa o około 500 km. Siła trzęsienia była niewielka, bo zaledwie 4,5 st. w skali Richtera. Teoretycznie nie powinno wywołać tsunami.
Kolejne tsunami wystąpiło w 1757 r. koło Trzebiatowa. Kronikarz L.W. Brueggemann napisał, że nagła fala zerwała duży prom zacumowany w porcie i przeniosła go daleko na ląd. Dwadzieścia dwa lata później, w marcu 1779 r. potężna fala zaatakowała niespodziewanie Łebę. Statki zaniesione zostały aż do miejskich ogrodów. Trzy godziny później podobny los spotkał Kołobrzeg. Fala musiała mieć wysokość co najmniej 3,5 m.
- Badacze skandynawscy podają, że dwudziestometrowe fale zdarzały się u nich - mówi dr Piotrowski. - Fala tsunami rośnie, jeśli woda trafi na dogodnie ukształtowany brzeg, gdzie może się rozpędzić i urosnąć na łagodnym wyniesieniu. Rekord fali tsunami odnotowano w wąskiej zatoce w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie osiągnęła ona wysokość ok. 700 m nad poziom morza. Podobne ukształtowanie mamy właśnie na wschód od Darłowa.
16 grudnia 2008 r. trzęsienie w skali 4,5-4,7 st. w skali Richtera miało miejsce w Ystad. Odczuliśmy je w Polsce. Przeszło dalej, w głąb kraju, gdzie odnotowano już 5,3 st. Richtera. Nie wywołało jednak tsunami.
Naukowcy są zgodni - współczesne fale tsunami to nie bajki, ale rzeczywistość, która może się w każdej chwili zdarzyć. Przy najpiękniejszej nawet pogodzie i tafli morza jak lustro.
Opowieści wróżek z Łodzi zaintrygowały geologów i paleosejsmologów. Wiedzą, że nawet małe trzęsienie ziemi może wywołać potężne tsunami podobne do tych, które zdarzały się w przeszłości.
Wszystko za sprawą ukształtowania dna Bałtyku. Nawet małe trzęsienie rzędu 4,5 st. w skali Richtera może wywołać osuwisko dna, czego skutkiem będzie tsunami. Fala może ulec spotęgowaniu, o ile wskutek wstrząsu wyzwoli się też metan.
- Jako naukowiec nie mogę bagatelizować nawet opowieści wróżek - przyznaje Andrzej Piotrowski. - Nie chodzi o czary i wizjonerstwo, bo na tym się nie znam. Geolodzy jeszcze poważniej potraktowaliby ich słowa, gdyby przyznały, że czują drgania ziemi. To nic nowego. Czują je zwierzęta i różne ludy, bardziej wrażliwe od człowieka cywilizowanego. Podobnie, jak nieliczni z nas, osoby nadwrażliwe. Czy te panie odczuwając drgania przenoszą je na inne odczucia, bóle głowy, jakieś wizje, tego nie wiem. Pozostaje tylko czekać do 15-20 kwietnia. Można jednak przyjąć, że jeśli tsunami zdarzyło się w przeszłości, może zdarzyć się i teraz.