Ponad dwa tygodnie temu Adam Popielewski, dyrektor wydziału architektury i budownictwa magistratu, zapowiadał, że "decyzja wydana zostanie w najbliższych dniach". - Jest sporo protestów i zapewne ci, którzy teraz protestują, będą się odwoływać, tak więc do pozwolenia na budowę jest jeszcze daleka droga - mówi Aleksandra Iżycka, rzeczniczka prezydenta.
Konflikt wokół osiedla, które po wyburzeniu zakładowego budynku Torpo chce postawić biznesmen Jerzy Bańkowski staje się coraz większy. - Nie zgadzamy się na wciskanie na siłę budownictwa wielorodzinnego w istniejące już osiedle domków jednorodzinnych i jego ubogą infrastrukturę komunikacyjną - podkreślają mieszkańcy sąsiednich ulic, czyli Grabowskiego, Mohna, Konfekcyjnej i innych. Nie chcą tłoku, zgiełku, spalin, zaciemnionych ogródków i domów. Zakładają stowarzyszenie w obronie niskiej zabudowy w tej okolicy.
Inwestor odpowiada, że obawy są przesadzone. - Nie po to kupiłem działkę w centrum miasta, żeby zarastała chwastami. Ale rozumiem mieszkańców i już idę na ustępstwa. Nie będziemy budować cztery metry od granic działek, jak zezwala prawo budowlane, ale dziesięć. Budynki od strony ulic Grabowskiego i Mohna będą miały najwyżej trzy kondygnacje. Wyższe, do pięciu kondygnacji, planujemy od strony ulicy Żwirki i Wigury.
Więcej wiadomości z Torunia na www.pomorska.pl/torun.
Przypomnijmy, że Torpo, zakład, w którym szyto garnitury, upadł cztery lata temu. Działkę o powierzchni 1,5 ha z zakładowymi budynkami kupiła za 5,5 mln zł spółka Marbud Development. W planach były: nadbudowa budynku po zakładzie, stworzenie kompleksu 120 mieszkań i sklepów. Teraz plany są większe. Zakład ma zostać wyburzony, a na małym osiedlu powstać ma około 200 mieszkań.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
