- Pani to już sławna teraz! - śmieje się jeden z klientów kolektury przy ul. Grudziądzkiej 40 w Toruniu, tej, w której padła warta ponad 13 milionów złotych szóstka.
- Trochę tak - uśmiecha się Barbara Brunacka, która sprzedała szczęśliwy los. Jak mówi - może się domyślać, kto jest szczęśliwym zwycięzcą, ale swoich domysłów nie zdradzi. Przyznaje jednak, że klientów jej nie brakuje. - Zawsze, gdy są kumulacje, przychodzi więcej ludzi - mówi. - W sobotę też było ich sporo. Teraz, gdy się już rozniosło, że to tutaj padła szóstka, na brak klientów również nie narzekam. Wszyscy mówią o tych milionach, zwłaszcza że to najwyższa wygrana, jaka kiedykolwiek padła w Toruniu!
Kolektura, w której pracuje pani Barbara, to niewielki niebieski kiosk, dobrze znany mieszkańcom okolicy. - Często robię tam zakłady - przyznaje Anna Mrówczyńska, którą spotkaliśmy przy punkcie lotto. - W sobotę też kupiłam los, ale nie miałam szczęścia. Mówi się trudno. A gdy dowiedziałam się, że to właśnie tu padła szóstka, to moją pierwszą myślą było: "Kurczę, szkoda, że nie ja!". Pewnie nie ja jedna tak pomyślałam. Może następnym razem?
Zwycięzca zagrał na chybił-trafił. Swoją nagrodę będzie musiał odebrać nie w kolekturze, a w oddziale Lotto - najbliższy jest w Bydgoszczy. Ma na to dwa miesiące.
Pani Mariola z kolektury przy ul. Grzymały-Siedleckiego w Bydgoszczy, gdzie również padła "szóstka" zwycięzcy się u siebie nie spodziewa. - Ja tu przecież nie mam takich pieniędzy, żeby wypłacić - zaznacza. - To na Poznańską trzeba się zgłosić.
A jednocześnie nie wyklucza, że ktoś, kto wygrał te miliony przyjdzie do niej z kuponem, nieświadomy wygranej i da kupon do sprawdzenia. Co wtedy wyskoczy na urządzeniu? - Nie wiem. Nie mam pojęcia. Nigdy nie miałam takiej sytuacji. Sama jestem ciekawa. Dotychczas największa wygrana u mnie wyniosła niecałe 8 tys. zł.
Więcej wiadomości z Bydgoszczy na www.pomorska.pl/bydgoszcz.
Klientów jakoś zdecydowanie jej nie przybyło po tym milionie, bo, jak zaznacza, to dopiero dwa dni. Ale do okienka regularnie podchodzą klienci i biorą to dużego lotka, to zdrapkę. I wcale nie dlatego, że tu padła wygrana. - Ja tu regularnie jestem. Stały klient - zaznacza mężczyzna, który przyszedł zrobić zakład. Większość zna panią Mariolę i pani Mariola zna swoich klientów. - Bywa, że chcą, żebym chuchnęła na kupon - przyznaje. Chuchnęła czy też nie, komuś przyniosła szczęście.
Czytaj e-wydanie »