Sąd Rejonowy w Kwidzynie skazał właściciela grudziądzkiego Gaz-Polu za oszustwo - wprowadzanie w błąd co do rzeczywistej wartości czujnika i niewywiązywanie się z umów. Wyrok uprawomocnił się 1 lipca. Sąd skazał szefa Gaz-Polu na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat i zwrot pokrzywdzonym wyłudzonych pieniędzy - ponad 14 tys. zł.
Firma jest znana również policji w Żurominie. - Prowadzimy postępowanie wobec pracowników i firmy w związku z oszustwem - mówi Zbigniew Rzymkowski, oficer prasowy komendanta żuromińskiej policji. - Chodzi o brak możliwości odstąpienia od umowy.
Na razie na komendę zgłosiło się 29 poszkodowanych. - Cały czas zjawiają się następni z całego regionu. Sprawa jest rozwojowa - dodaje Rzymkowski. - Badamy ją od 2 kwietnia, nie wiemy, jaki będzie jej finał.
Umowa: można się wycofać
Podpisujący umowę lokator zobowiązuje się do uiszczenia 199 zł. Zazwyczaj akwizytorzy proszą też o 50-zł zadatek. - Sąsiadka zapłaciła, ale chce się wycofać. Mój chłopak też podpisał umowę, ale chcemy z niej zrezygnować - mówi jedna z mieszkanek ul. Piastowskiej.
W czym problem? Firma zawarła w umowie zapis, że w przypadku rezygnacji z usługi lokator musi ponieść 30 proc. kosztów realizacji. To niezgodne z prawem, bo według ustawy o ochronie praw konsumentów jeśli umowa została zawarta poza lokalem firmy, to klient ma dziesięć dni na rezygnację.
Czytaj też: Tuchola: Były senator i biznesmen pójdzie wreszcie za kratki za oszustwa?
- Najlepiej zrobić to na piśmie i wysłać poleconym - mówi Leszek Ciżmowski, powiatowy rzecznik konsumentów. - Jeśli coś wpłaciliśmy, to należy nam się zwrot tej kwoty.
Klient nawet nie musi tłumaczyć, dlaczego się wycofuje. Nie ponosi też konsekwencji finansowych. Co więcej, firma powinna poinformować go o tym na piśmie, a nawet wręczyć gotowy wzór rezygnacji. Gaz-Pol takich dokumentów nie dołączał. - Moi pracownicy informują ustnie o możliwości odstąpienia od umowy - twierdzi Tomasz Cieszyński, szef grudziądzkiego Gaz-Polu.
Zgodnie z prawem ustne powiadomienie to jednak za mało.
Komunikat: to jest reklama
Skąd mieszkańcy dowiedzieli się o akcji? Firma wywiesiła na tablicach ogłoszenie. Jest ono sformułowane w taki sposób, że niezorientowani mogą odnieść wrażenie, że do założenia detektorów zachęca Spółdzielnia Mieszkaniowa. Nawet w nagłówku nie ma mowy o reklamie, ale o „komunikacie“, a panowie nie sprzedają, a prowadzą „akcję zabezpieczania domów, życia i zdrowia“.
Czytaj też: Tuchola: Nowe drogi mają zachęcić przedsiębiorców do inwestowania
Podobne zastrzeżenia mieli mieszkańcy Polic, gdzie przedstawiciele firmy wcześniej sprzedawali towar. - Mieszkańcy mieli pretensje, że firma wiesza ogłoszenia na tablicach ogłoszeniowych spółdzielni - informuje Jolanta Szalińska, oficer prasowy policji w Policach. - Forma komunikatu rzeczywiście może sprawiać wrażenie, że pochodzi od władz spółdzielni.
Spółdzielnia: prezes przybił pieczątkę
Cieszyński tłumaczy, że na wszystko ma zgodę zarządcy. - Każda spółdzielnia jest informowana o skorzystaniu z jej zasobów. Tucholska SM również wyraziła zgodę na sprzedaż detektorów gazu - mówi.
Jacek Jeżewski, prezes Spółdzielni przy ul. Piastowskiej, rzeczywiście przybił pieczątkę na ogłoszeniu. - Chodzi przecież o bezpieczeństwo. Też chcę sobie założyć taki czujnik - deklaruje.
Czy zamierza skorzystać z usług firmy Gaz-Pol? - Owszem - mówi.
Przyznaje, że odebrał głosy niezadowolonych mieszkańców. - Rozmawiałem z właścicielem i poprosiłem, żeby pracownicy prowadzili sprzedaż w sposób kulturalny. Nie chcę skarg - mówi prezes.
Czy nie zainteresował się wcześniej, jaka firma będzie sprzedawać usługi na terenie Spółdzielni? Mówi, że nie ma możliwości skontrolować wszystkich przedsiębiorców. - Wiem, że firmę sprawdzała policja, po którą zadzwonił ktoś z lokatorów. Wszystko było w porządku - twierdzi Jeżewski.
Czytaj też: Tuchola ma kobiety przedsiębiorcze, m.in. Halinę Janowską-Giłkę
Rzeczniczka tucholskiej policji nie potwierdza tej informacji. - Nie mieliśmy na razie żadnych zgłoszeń dotyczących firmy Gaz-Pol - mówi.
Internauci: to naciągacze
Jak mówi Cieszyński, firma działa od czterech lat w całej Polsce. Sprawdziliśmy: w grudziądzkim urzędzie została zarejestrowana 15 października 2007 r.
Czujniki zakładała m.in. w Żurominie, Policach, gminie Kwidzyn, Golubiu-Dobrzynie, Gostyninie i Złotowie. Dorobiła się w tym czasie niezbyt pochlebnej opinii - przez internautów z różnych miast pracownicy przedsiębiorstwa nazywani są domokrążcami, oszustami i naciągaczami.
Wystarczy zresztą tylko wspomnieć o forach internetowych, by Cieszyński zrobił się nerwowy. Grozi, że zaraz zakończy rozmowę - uważa, że oczernia go kilka złośliwych osób. Nie życzy sobie, by o tym pisać, bo jego zdaniem to popsuje mu biznes w Tucholi.
