Mieszkańcy okolic dworca wciąż narzekają na nocne hałasy. - Mieliśmy kontrole w nocy i oceniono, że właściwie wykonujemy prace - mówi Fabien Courtellemont.
- Podczas sprzątania pociągu przez hałas człowiek zrywa się na równe nogi. Bywa, że załoga głośno się zachowuje, czasem mam wrażenie, że te hałasy, np. sygnały dźwiękowe, to nam na złość - mówi jedna z mieszkających w pobliżu dworca.
Zdaniem sporej części internautów, którzy uważnie śledzą artykuły dotyczące kolei, uwagi mieszkańców są przesadzone i złośliwe wobec Arrivy, a dziennikarze "Pomorskiej" zajmują się "drobnomieszczańskimi skargami". "Jak się kupuje mieszkanie koło dworca, to chyba wiadomo, że odgłosy kolei są nieuniknione" - pisze jeden z internautów i pyta, co było najpierw: mieszkania czy dworzec.
- Wprowadziliśmy się tu wiele lat temu i problemów nie było, bo nie było tu lokomotywowni. Nam nie przeszkadza konkretny przewoźnik, czyli Arriva, tylko nocne stacjonowanie - mówi pan mieszkający przy dworcu.
- Gdy się tutaj budowaliśmy, pociągi tylko tędy przejeżdżały. To mi absolutnie nie przeszkadza. Mieszkam tu 25 lat i wcześniej nie narzekałam, ale teraz nie da się tu żyć - dodaje kobieta.
Podczas oddania do użytku nowego automatu biletowego była okazja zapytać o sprawę prezesa zarządu Arrivy PCC. - Przygotowujemy szybciej sprzęt, żeby jak najwcześniej wyłączyć silniki. Już bardziej nie możemy ograniczyć hałasu - mówi Fabien Courtellemont. - Mieliśmy kontrole w nocy, które wykazały, że prace wykonujemy właściwie.
Może kompromisem byłoby zamontowanie ekranów ochronnych? - Będziemy się nad tym zastanawiać - mówi Courtellemont.