TUCHOLANKA - VICTORIA 3:1 (1:0)
Bramki: Patryk Kaszczyszyn (37, karny), Artur Szweda (85), Mateusz Renkiewicz (90+2) oraz Mateusz Grodzki (60).
TUCHOLANKA: Wojciechowski - Landmesser, Wamka, Ostrowski, Kociński (Szweda) - Babiński, Urowski, Renkiewicz - Łepek (Rekowski), Tomaszewski (Podlewski), Kaszczyszyn (Szmelter).
Oba zespoły znajdują się w strefie spadkowej, był to więc mecz "za 6 punktów", zarówno dla Tucholanki, jak i Victorii. Stawka była wysoka, więc obie ekipy nastawiły się na ostrą walkę. Tej w meczu nie brakowało. W 1. połowie bohaterem miejscowych był Kaszczyszyn. "Kajak" dał gospodarzom prowadzenie z "jedenastki", którą wykonywał na raty, dobijając piłkę po udanej interwencji bramkarza z Lisewa. Niestety, ikona tucholskiej piłki nie dotrwała do końca meczu. Kontuzja, jakiej doznał, może go wykluczyć z gry nawet na kilka tygodni.
Goście wyrównali po godzinie i nadal atakowali bramkę Wojciechowskiego, dążąc do kolejnych goli. Tucholanka nastawiła się na kontry i to dało efekt w końcówce. W 85. min do siatki trafił Szweda, a wynik ustalił Renkiewicz, strzelając gola po rajdzie lewą stroną boiska. Końcówki spotkania nie wytrzymali nerwowo gracze z Lisewa i mecz kończyli w dziewiątkę.
- Remis nic nam nie dawał, więc musieliśmy zagrać o pełną pulę - powiedział po spotkaniu, wreszcie uradowany, trener Henryk Zielinski. - Do meczu przystąpiliśmy więc z trzema napastnikami i długo udawało nam się utrzymywać dobry wynik. Po stracie gola trochę powietrze uciekło z mojego młodego zespołu, ale całe szczęście nie na długo. Końcówka była nieziemska. Moi gracze atakowali, choć wiem, że nie mieli już sił. Należą się im wielkie brawa za niesłychaną ambicję.
Teraz przed Tucholanką niezwykle ciężka próba, wyjazd do lidera, bydgoskiej Polonii.
Czytaj e-wydanie »