Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Turcja jest lustrem dla świata. Gdy zaczęło się psuć na Zachodzie, w Turcji też się popsuło

Karina Obara
Karina Obara
Karol Wasilewski: - Model transakcyjny, oparty na wspólnych interesach: Turcja - UE - jest możliwy. Kwestie gospodarcze, energetyczne, relokacja uchodźców, to ważne sprawy, łączące Turcję z UE. Unii zależy na dywersyfikacji źródeł dostaw surowców, a Turcji na tym, by być hubem energetycznym.
Karol Wasilewski: - Model transakcyjny, oparty na wspólnych interesach: Turcja - UE - jest możliwy. Kwestie gospodarcze, energetyczne, relokacja uchodźców, to ważne sprawy, łączące Turcję z UE. Unii zależy na dywersyfikacji źródeł dostaw surowców, a Turcji na tym, by być hubem energetycznym. archiwum
Rozmowa z Karolem Wasilewskim, analitykiem ds. Turcji z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

- Recep Erdoğan wygrał wybory prezydenckie w Turcji już w pierwszej turze ( 52,5 proc. głosów). Jego partia (AKP) w koalicji z nacjonalistami zdobyła ponad połowę mandatów w odbywających się równocześnie wyborach parlamentarnych. Spodziewał się pan takiego scenariusza?
- Zwycięstwo Erdoğana to był prawdopodobny scenariusz. W momencie, gdy przyglądaliśmy się sondażom, można było łudzić się, że w Turcji dojdzie do drugiej tury wyborów. Ale chyba nikt nie miał wątpliwości, że pierwszym prezydentem Turcji, wybranym w ramach systemu prezydenckiego, będzie Erdoğan. Jeśli chodzi o wybory parlamentarne, to największą niespodzianką jest wynik ugrupowania nacjonalistycznego. Przewidywano, że Partia Sprawiedliwości i Rozwoju zachowa większość w parlamencie, ale nie spodziewano się, że będzie zależna od Partii Ruchu Narodowego.

>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<

- Największa partia opozycyjna (socjaldemokratyczna CHP) wyłoniła kandydata do prezydentury – Muharrema Ince, z którym wiązano duże nadzieje. Nawet kurdyjskie ugrupowanie (HDP), mimo że większość jej liderów jest w więzieniach, przeprowadziło sprawną kampanię. Erdoğan kiepsko wypadł w kampanii, a mimo to odniósł sukces. Jak to możliwe?
- To była od lat zdecydowanie najgorsza kampania, zarówno Erdoğana, jak i jego partii AKP. Brakuje jeszcze szczegółowych danych z wyborów, aby jednoznacznie ocenić, do czego tutaj doszło. Niewykluczone, że nastąpił efekt przechyłu w tureckiej polityce, tzn., że młodsi wyborcy głosowali na ugrupowanie nacjonalistyczne i tym samym na Erdoğana, który był również kandydatem tej partii i gwarantem kontynuacji jej polityki.

- A może wybory zostały sfałszowane? Przecież Erdoğan kontroluje komisję wyborczą.
- Opozycja zaakceptowała wynik wyborów. Nawet Muharrem Ince powiedział, że skala fałszerstw nie mogła wpłynąć znacząco na wynik. Przed wyborami zostały wprowadzone zmiany prawne, które umożliwiały m.in. relokowanie lokali wyborczych. Trzeba więc jeszcze sprawdzić, czy lokale te nie zostały przeniesione w taki sposób, żeby osłabić jedną, a wzmocnić drugą stronę. Muharrem Ince spełnił pokładane w nim nadzieje opozycji, zdobył 30 proc. głosów. W kampanii zawiodła za to Meral Akşener, liderka tzw. Dobrej Partii, która wyodrębniła się z partii nacjonalistycznej. Spodziewano się, że zdobędzie więcej głosów nacjonalistów. Tak się nie stało.

- W którą teraz stronę Turcja zmierza? Ogólnoświatowego trendu nacjonalistycznego?
- Być może Turcja jest lustrem, w którym świat się odbija. W 2002 r. turecki projekt zakładał dołączenie do świata liberalnej demokracji. Gdy zaczęło się psuć na Zachodzie, w Turcji też się popsuło. W jakimś sensie Turcja więc wyprzedziła ogólnoświatowe trendy. To nie Donald Trump wykreował fakenewsy, w Turcji, od 2013 r. mamy z nimi do czynienia. Turcja pędzi za światem, za nowymi trendami. Nie wykluczam, że Erdoğan uznał, że trendem nie są liderzy demokratyczni, ale populistyczni, silni, typu Vladimir Putin czy Xi Jinping w Chinach. Zwycięstwo Erdoğana jest kontynuacją trendu konsolidacji władzy w jego rękach. I nie ma podstaw, aby spodziewać się zmian w polityce wewnętrznej i zagranicznej, którą zamierza prowadzić. To będzie ta sama asertywna Turcja, domagająca się od Zachodu, aby ją traktować po partnersku.

- Rok temu Turcy w referendum zgodzili się na zmiany w konstytucji. Na przyjęcie systemu silnie prezydenckiego, brak premiera, ograniczenie do minimum parlamentarnej kontroli nad władzą wykonawczą i oddanie prezydentowi niemal nieograniczonej władzy nad wymiarem sprawiedliwości. Co teraz Unia pocznie z Turcją?
- Te zmiany prawne wchodziły systematycznie. Trudno więc wyobrazić sobie, by Turcja np. kontynuowała negocjacje z UE o akcesji. Ale model transakcyjny, oparty na wspólnych interesach: Turcja - UE - jest możliwy. Kwestie gospodarcze, energetyczne, relokacja uchodźców, to ważne sprawy, łączące Turcję z UE. Unii zależy na dywersyfikacji źródeł dostaw surowców, a Turcji na tym, by być hubem energetycznym. I UE i Turcji leży też na sercu zwalczanie terroryzmu i tu współpraca jest konieczna. Negocjacje akcesyjne są asymetryczne, bo UE ma swoje kryteria, a Turcja nie jest w stanie ich spełnić. Za to jako partnera do rozmów w kluczowych sprawach, UE nie może Turcji wykluczyć.

Zobacz także materiał wideo: Erdogan triumfuje w Turcji. Wygrał wybory prezydenckie w pierwszej turze, a jego partia wygrała wybory parlamentarne

źródło: RUPTLY/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska