Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tygrys przyczaił się w trzcinach. Ale jeszcze go wypłoszymy

Wojciech Mąka [email protected]
Arkadiusz Kaliński, dyrektor PMW, ogląda resztki pojazdu wydobyte z bagna
Arkadiusz Kaliński, dyrektor PMW, ogląda resztki pojazdu wydobyte z bagna Fot. Autor
Na tym odcinku frontu było tak: po jednej stronie rzeczki stali Rosjanie, po drugiej - Niemcy.

Kawałki pocisków, szczątki akumulatorów i fragment pancerza - tyle na razie udało się znaleźć podczas pierwszego podejścia do poszukiwań niemieckiego czołgu, który miał zatonąć w bagnie niedaleko Sępólna Krajeńskiego.

Zaczęło się od informacji, że w zabagnionym rozlewisku niewielkiej rzeczki niedaleko Sępólna Krajeńskiego może wciąż tkwić czołg z czasów drugiej wojny światowej.

To miejsce jest znane od lat wielu poszukiwaczom. Dziesięć lat temu Muzeum Orła Białego wydobyło stamtąd wrak samobieżnego działa szturmowego - niemieckiego Stuga IV. Skąd się tu wzięło?

W dzienniku bojowym niemieckiej 4 Dywizji Pancernej znajduje się opis dramatycznych wydarzeń, które rozgrywały się tutaj na początku lutego 1945 roku. Podczas próby sforsowania rzeczki w bagnie utknęły trzy wozy. Czy była to próba kontrataku na wojska rosyjskie, czy może dwa pojazdy próbowały wyciągnać z bagna trzeci czołg - tego nie wiadomo. Dziennik dywizyjny podaje jednak, że tego dnia stracono tam cztery pojazdy - dwa Stugi, Tygrysa i czołg średni Panzer IV.
- Losy tego ostatniego czołgu udało się już akurat z dużym prawdopodobieństwem ustalić dziesięć lat temu - mówi Piotr Biegański, badacz ze Szczecina. - Jeden ze świadków, który przyglądał się wówczas akcji wydobycia pojazdu, powiedział, że czołg został trafiony na górze skarpy nad rzeczką. Wrak stał tam jeszcze po wojnie, utrudniał oranie pola.

Decyzja o wznowieniu poszukiwań zapadła po rozmowach Arkadiusza Kalińskiego, szefa Pomorskiego Muzeum Wojskowego w Bydgoszczy z Aleksandrem Ostaszem, naczelnym miesięcznika "Nurkowanie". Ostasz mówi: - Mamy za sobą kilka podobnych akcji poszukiwawczo-wydobywczych. Chcemy, żeby pojazd, o ile tam jeszcze jest, po odrestaurowaniu znalazł się w zbiorach bydgoskiego muzeum.

Kupka złomu

Po nawiązaniu kontaktu z kilkoma miejscowymi osobami, które mogą wnieść do poszukiwań jakieś nowe informacje, zaczynamy akcję.
Od Leszka Skazy, dziennikarza i wydawcy z Sępólna, dostajemy mapkę, którą wykonał na podstawie zeznań świadków wydarzenia. Skaza opowiada: - Sytuacja na tym odcinku frontu wyglądała tak - po jednej stronie rzeczki stali Rosjanie, po drugiej - Niemcy. Te trzy czołgi prawdopodobnie chciały przeprowadzić kontratak. Świadkowie twierdzą, że tuż przy drodze pochowano trzech niemieckich żołnierzy, z załogi jednego z czołgów.

Bez większych problemów trafiamy na miejsce, w którym dziesięć lat temu wydobyto działo szturmowe. Wśród trzcin wciąż widać wielką dziurę. Zaczyna się przeczesywanie terenu przy użyciu magnetometru. To urządzenie, które potrafi w okręgu kilkudziesięciu metrów wykryć duże skupiska metalu, także pod ziemią, i w przybliżeniu określić masę obiektu.

Przebadanie okolicy, w której wyciągnięto pojazd niewiele daje - jeden słaby sygnał. Widać, że rejon cieszy się olbrzymim zainteresowaniem poszukiwaczy. W promieniu kilkunastu metrów od dziury po pojeździe widać pełno otworów w podłożu - to właśnie ich dzieło. Arkadiusz Kaliński, dyrektor PMW, znajduje w trzcinach porzuconą przez nielegalnych poszukiwaczy łopatę.
W zaroślach trafiamy na kupkę złomu. To resztki po wydobytym pojeździe, wciąż wiele z nich można znaleźć w tej okolicy. Na kupce złomu leżą porozbijane skorupy pocisków czołgowych, resztki akumulatorów, jakiś wskaźnik, drobne blaszki.

Poszły klinem?

Przeczesanie okolicy przy użyciu magnetometru niewiele daje. Wrak nie zostaje zlokalizowany.
Zaczyna się dyskusja nad podstawowym problemem - gdzie szukać dalej. W jakiej odległości od siebie wozy próbowały sforsować rzeczkę? I czy był to atak, czy próba wyholowania jednego z unieruchomionych wozów... Holowanie oznacza, że pojazdy były dość blisko siebie. Może o tym świadczyć zapięta na przedni zaczep wydobytego Stuga lina holownicza. W przypadku kontrataku odległości miedzy pojazdami musiały być większe. Kontratak mógł się odbywać w charakterystycznym dla niemieckich wojsk pancernych szyku klina - jeden pojazd wysunięty do przodu, a dwa ubezpieczające za nim, po jednym i drugim boku.

Z okna szkoły

Być może jakieś światło rzuci na tamte wydarzenia rozmowa z Eugeniuszem Krzemińskim, wieloletnim dyrektorem miejscowej szkoły podstawowej
- Gdy pojawiłem się w szkole na początku lat 60 pamiętam, że na bagnie widać było dwa czołgi - opowiada Eugeniusz Krzemiński. - Z daleka tego stuga nie było widać, ale dwa pozostałe widziałem dość dobrze z okna na piętrze szkoły. Jeden stał wyżej, drugi niżej. I w dość dużej odległości w bok od tego wyciągniętego dziesięć lat temu pojazdu.

Rzut oka przez okno z budynku szkoły i niewiele więcej wiemy - widok na bagna zasłania dach wybudowanego po wojnie domu. Schodzimy na pole. Pan Eugeniusz wskazuje kierunek, w którym niegdyś stały dwa pojazdy.
Badania magnetometrem trzeba przeprowadzić w innym rejonie. Ekipa zapuszcza się w trzciny. Teren jest trudny, bez wysokich kaloszy nie ma co tam wchodzić.
Po kilkudziesięciu minutach już wiadomo - znowu nic. - Przeszukaliśmy pas szerokości kilkudziesięciu metrów - mówi Aleksander Ostasz. - Żadnego sygnału.
Szukamy miejscowych osób, które będą potrafiły coś więcej powiedzieć na temat słynnych czołgów. W szopie jednego z mieszkańców znajdujemy worek z elementami wyciągniętego Stuga. Znów blaszki, resztki akumulatorów. Pojawia się też nowy świadek. Opowiada o myśliwym, który wiele lat temu załatwił sobie odcięcie zamka działa któregoś z porzuconych tu czołgów. Z zamka myśliwy zrobił sobie... kowadło. Podobno jakieś pojazdy po wojnie próbowała wydobywać miejscowa spółdzielnia. Trzeba pójść tym tropem.

Od innej osoby dowiadujemy się, że mniej więcej rok temu we wsi pojawił się Niemiec, który twierdził, że w jednym z czołgów walczył ojciec jego znajomego. Też próbował szukać. Z jakim skutkiem - nie wiadomo.
Dyrektor PMW jest dobrej myśli. - Być może wrak jest jeszcze bliżej rzeczki, ale teraz, przy obecnych warunkach, nie można tam wejść. Badania trzeba będzie powtórzyć, gdy bagno chociaż trochę zamarznie - mówi.

Szukamy osób, które dysponują jakimikolwiek informacjami na temat czołgów, które utknęły w bagnie w okolicy miejscowości Komierowo pod Sępólnem Krajeńskim. Każda informacja może okazać się bezcenna. Jeśli macie Państwo informacje o innych pojazdach z czasów ostatniej wojny, zalegających w jeziorach czy zasypanych - prosimy o kontakt. Telefon do redakcji: 052 326-31-49

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska