Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ucho na baterie

Adam Willma
Patrycja ma dzisiaj 8 lat. Operację przeszła cztery lata temu. Uwielbia swojego psa, Herę
Patrycja ma dzisiaj 8 lat. Operację przeszła cztery lata temu. Uwielbia swojego psa, Herę Adam Willma
Prawie pół tysiąca ludzi w naszym województwie słyszy tylko dzięki implantom

Światowe Centrum Słuchu w Kajetanach pod względem liczby dokonywanych zabiegów jest największym tego typu ośrodkiem na świecie. Znajduje się również w pierwszej trójce pośród ośrodków wszczepiających implanty. Każdego dnia odbywa się tu około 70 operacji, a rocznie aż 400 osobom wszczepia się elektroniczne implanty. Dziennie przez korytarze Centrum w Kajetanach przewija się około 700 pacjentów. Profesor Skarżyński chciałby jednak, aby ta liczba regularnie... spa-dała: - Rozwijamy sieć telemedyczną. Dziś mamy już dwa gabinety, w których z pa-cjentami z 20 ośrodków kontaktujemy się przez internet. Kamera za 150 zł w domo-wym komputerze umożliwia często lepszą diagnozę niż wizyta w gabinecie wybitnego specjalisty w Warszawie. Bo dziecko musi często jechać na tę wizytę wiele godzin, jest zmęczone i przestraszone. W domu zachowuje się zupełnie inaczej.

Od trzech lat każde polskie dziecko z głębokim niedosłuchem, które zostało odpowiednio szybko zdiagnozowane, ma szansę na wszczepienie implantu przed ukończeniem pierwszego roku życia.

Przedsięwzięcie jest drogie (operacja i koszt implantu oraz procesora to około 100 tys. zł), ale, jak przekonuje dyrektor Światowego Centrum, opłacalne. - Zwraca się państwu już po kilku latach, bo eliminujemy konieczność wysyłania tych dzieci do przedszkoli i szkół specjalnych, nie musimy martwić się o zapewnienie mu w przyszłości specjalnego miejsca pracy. Przywracamy człowieka do społeczeństwa.
Czy za innowacyjnością pol-skich chirurgów nadąża rodzi-my przemysł? Na razie nie. Najnowszy typ elektrody za-projektowany przez profesora Skarżyńskiego wyprodukowany zostanie w Australii: - Za-awansowanie technologiczne czołowych firm na świecie jest tak duże, że polska firma, chcąc przebrnąć przez wszystkie procedury certyfikacyjne, nie miałaby szans dogo-nić czołówki. Polskie konsorcjum pod kierownictwem profesora (m.in. Politechnika Warszawska i Mennica Polska - posiadająca duże doświadczenie w stopach metali) pracuje nad dwoma rodzajami protez ucha.

Centrum w Kajetanach to zaprzeczenie stereotypów o polskiej medycynie - uchodzi za jeden z kilku najważniejszych na świecie. Dzięki implantowi wszczepionemu przez prof. Skarżyńskiego słuch odzyskała m.in. Patrycja Krzyżówek spod Lipna.

Miejsce na poród Uzarscy wybrali dobre - prywatny szpital z doskonałą opinią. Było czysto, ładnie i przyjaźnie. Malutka Patrycja dostała 9 punktów w skali Apgar. Zapomniano tylko o jednym drobiazgu.

Nawet odkurzacz nie przeszkadzał
- Nie mogę powiedzieć złego słowa o opiece - mówi Monika Uzarska z Krzyżówek. - Ale mogli nas ostrzec, że trzeba jeszcze pojechać do państwowego szpitala na badanie.

Na początku Monika była zadowolona. Bo dziecko jak anioł - można było nawet odkurzać przy Patrycji, a ona spała w najlepsze. Tyle że nie mówiła, nawet nie zaczęła gaworzyć. Lekarka pierwszego kontaktu uspokajała, że to nic dziwnego, że niektóre dzieci tak mają.

Czytaj: Nowatorska operacja w szpitalu Biziela. Wszczepiono najnowsze implanty uszne

Dopiero po dwóch latach Uzarscy postanowili nie czekać dłużej.
- Jak to możliwe, że dopiero po dwóch latach rodzice zauważyli, że dziecko ma problem ze słuchem? Wbrew pozorom całkiem możliwe - tłumaczy Hanna Chmielewska, logopeda z włocławskiego Stowarzyszenia Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Dzieci i Młodzieży z Wadą Słuchu "SURDO". - Wielu rodziców, czasem nawet doświadczonych pedagogów długo nie może dopuścić myśli o tym, że dziecko niedosłyszy. A to dlatego, że nawet niesłyszące reaguje na wibracje, ruch powietrza, co może stwarzać wrażenie, że jednak słyszy.

Tylko implant
W przypadku dziecka Uzarskich nie wiadomo dokładnie co było powodem problemów ze słuchem. Najprawdopodobniej problemy genetyczne, ale niewykluczone, że komórki zmysłowe w uchu zniszczone zostały przez wirusa, którym matka mogła zostać zainfekowana podczas ciąży. Bywa, że niedosłuch jest związany z komplikacjami przy akcji porodowej.

Badanie, któremu poddano Patrycję w Bydgoszczy, wykazało, że dziewczynka słyszy dźwięki od poziomu 50-60 decybeli. Lekarze z Bydgoszczy przepisali więc dziecku aparat słuchowy.
- Niepotrzebnie straciliśmy rok - denerwuje się Marek Uzarski, tata Patrycji. - Aparaty nie pomogły, a kolejne badanie wykazało już prawie całkowitą głuchotę.
Uzarscy dowiedzieli się jednak, że nie wszystko stracone - pojechali szukać szczęścia w Światowym Centrum Słuchu w Kajetanach pod Warszawą. Tu diagnoza była błyskawiczna: dziecku potrzebny jest implant, w przeciwnym razie nigdy nie będzie słyszało.

- To poważna decyzja - wspomina mama Patrycji. - Podczas operacji ingerencja w ucho wewnętrzne jest na tyle duża, że nie ma już mowy o powrotnej drodze w razie gdyby implant nie zadziałał. Ale nie było wyjścia, odebralibyśmy Patrycji szansę na normalne życie.
Rana za uchem szybko zarosła, ogolone włosy odrosły.

Czytaj: Cisza staje się coraz głośniejsza

W tłumie Chińczyków
Profesor Henryk Skarżyński, dyrektor Centrum przyznaje, że nie pamięta już Patrycji, sprawę przypomina sobie w oparciu o dokumentację medyczną.
- Na sali operacyjnej widzę zwykle tylko ucho dziecka - śmieje się profesor. - Nie mam pretensji do kolegów z Bydgoszczy, bo nie mogę wykluczyć, że rzeczywiście w trzecim roku życia u dziewczynki był jeszcze niedosłuch na poziomie 50-60 decybeli, który później gwałtownie się pogłębił. Pretensję można natomiast mieć do lekarzy ze szpitala, którzy powinni informować rodziców, że należy wykonać badanie słuchu.

Implant to elektroda, którą wszczepia się pod skórę. Z zewnętrznym procesorem dźwięku łączy się bezprzewodowo (jedynie poprzez cewkę z magnesem). Procesor wygląda jak nieco większy aparat słuchowy.
- Na początku wstydziła się tego procesora - wspomina tata, zasłaniała go włosami, ale później przywykła, przyzwyczaiły się też dzieci w szkole.
Problem w tym, że od odzyskania słuchu do słyszenia jeszcze daleka droga. Jeśli umiejętność słyszenia nie została wykształcona w mózgu na wczes - nym etapie, nauka jest mozolna i długa. Patrycja stanęła przed ścianą dźwięku, którą trzeba było pomóc jej rozszyfrować. Dla kogoś, kto wchodzi do świata dźwięków, trudność stanowi odróżnienie odgłosu budzika od gwizdka w czajniku, odkurzacza - od przejeżdżającego samochodu. Tę lekcję Patrycja już odrobiła, teraz stoi przed znacznie trudniejszym zadaniem

- Człowiek z implantem słyszy bardzo dobrze, często nawet lepiej od zdrowych rówieśników - podkreśla Hanna Chmielewska. - Ale mowa ludzka to bardzo subtelny rejestr dźwięków. Wyłowienie z nich sensu jest ogromnym wysiłkiem. Żeby to zrozumieć, wyobraźmy sobie, że nagle znajdujemy się w tłumie Chińczyków. Słyszymy mowę, ale nie jesteśmy w stanie wyłowić słów, wszystko zlewa nam się w jedno. Nawet jeśli uczymy się długo angielskiego, musi minąć sporo czasu, żebyśmy zaczęli rozumieć rozmawiających Anglików.

Czas to słuch
To samo jest z dzieckiem po wszczepieniu implantu. Każde słowo musi zostać powtórzone około 300 razy, aby mózg zaczął je rozpoznawać.
- Patrycja jest bystrą, zdolną dziewczynką, ale czeka ja jeszcze kilka lat intensywnych ćwiczeń, zanim jej mowa stanie się płynna i będzie mogła wtopić się w tłum - uważa Hanna Chmielewska.

Włocławska terapeutka, która pracowała z dziesiątkami dzieci z implantem, podkreśla zaangażowanie rodziców Patrycji: - Korzystają z każdej okazji, aby umożliwić dziecku rozwój, co wcale nie jest takie częste. Niestety, wielu rodziców zaniedbuje problem słuchu. Po badaniach przesiewowych, które wykazują problem, nie korzystają z możliwości przeprowadzenia kolejnych badań.

- To fatalny błąd - ostrzega prof. Skarżyński. - Z wrodzoną wadą słuchu rodzi się zaledwie 1-2 dzieci na tysiąc. Ale w ciągu pierwszych dwóch lat życia wady te ujawniają się nawet u kilkunastu dzieci na tysiąc. Jeśli zdążymy wszczepić takiemu dziecku implant w 7-9 miesiącu życia, nie będzie żadnych różnic w rozwoju w porównaniu do dzieci zdrowych. Dobre rezultaty mieliśmy nawet w przypadku dzieci półtorarocznych. Ale później wysiłek, który trzeba włożyć w naukę słyszenia, jest nieporównywalnie większy.

Nie ma barier w tańcu
Choć Patrycja ma jeszcze problem z komunikacją, doskonale radzi sobie z działaniami matematycznymi. Problem ze słuchem wyostrzył spostrzegawczość - dziewczynka jest mistrzynią w układaniu puzzli. Ale jej największą pasją jest... taniec.

- Uwielbia tańczyć i trzeba przyznać, że ma do tego ucho - cieszy się Marek Uzarski. - Już ją zapisaliśmy na zajęcia. Dziś łatwiej jej wyrazić siebie przez taniec niż przez mowę, ale Patrycja jest ambitna. Nauczyła się słów piosenki "Ona tańczy dla mnie".

Czytaj: To była pierwsza taka operacja w naszym regionie!

- Patrycja ma znakomite wyczucie rytmu, nie ma dla niej żadnych barier, jeśli w przyszłości będzie chciała poważnie zająć się tańcem - zapewnia Hanna Chmielewska.

Tylko czasami, gdy dziewczynka jest zmęczona hałasem, zdejmuje procesor i wraca do ciszy, żeby chwilę odpocząć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska