Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczestnicy 51. międzynarodowego spływu kajakowego Drwęcą-Wisłą zacumowali w Brodnicy

Tekst i fot. (kat)
Na Zakolu spotkaliśmy Jerzego Krala z Bytomia z wnuczkami Anią i Julką...
Na Zakolu spotkaliśmy Jerzego Krala z Bytomia z wnuczkami Anią i Julką... kat
- Mój tata powiedział, że to super sprawa, spływ rodzinny. Zabrałam córki - Anię i Julię, mąż musiał zostać w pracy. No i płyniemy naszą czwórką - mówi Bata Mielcarek z Anglii.
oraz Longinę Olszak-Solecką z Warszawy i Józka Nowickiego z Łodzi
oraz Longinę Olszak-Solecką z Warszawy i Józka Nowickiego z Łodzi

oraz Longinę Olszak-Solecką z Warszawy i Józka Nowickiego z Łodzi

- Najtrudniejszy do pokonania był ten pierwszy odcinek z Partęczyn do Bachotka. Strasznie bolały mnie ręce. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z kajakiem, moje córki również. Stąd pewne trudności.
Na szczęście uczestnicy pomagają sobie wzajemnie. Nikt nie narzuca morderczego tempa. Każdy pływanie swoim rytmem starając się nadążyć za tymi z przodu. - My płyniemy zawsze na końcu, za nami jest już tylko pan z latarnią - śmieje się rodzinka.

Dla Janusza Krali - taty pani Beaty to już 51 spływ w życiu. - A czwarty Drwęcą-Wisłą. Pływam od 1977 roku - mówi Jerzy Janusz Krala z Bytomia.

Przeczytaj też: Spływ Kajakowy Drwęcą-Wisłą. Wodniacy 51. raz popłyną pod wodzą komandora Bolta.

Trudne odcinki na trasie?

- Dla mnie nie ma takich. To trasa turystyczna, nie wyczynowa. Kłopot mogą sprawiać kłody wystające na trasie z wody i wiry. To właśnie przez nie jednego dnia mieliśmy dwie wywrotki. W jednym kajaku była pani, mieszkanka Holandii, która nie umiała pływać, było trochę stresu, ale wszystko szczęśliwie się zakończyło - opowiada turysta z Bytomia.

Na spływie nie zabrakło doświadczonych kajakarzy. Na Zakolu spotkaliśmy rodzeństwo: Longinę Olszak-Solecką z Warszawy i Józka Nowickiego z Łodzi. Po raz drugi płyną w międzynarodowym spływie. Ale na koncie mają wiele wyczerpujących odcinków, m.in. z Krakowa nad morze. Rodzeństwo pływa wspólnie od 14 lat. - Pływaliśmy już na trasie Warszawa - Bałtyk. Trasę ponad 400 kilometrów pokonywaliśmy w 11 dni. Codziennie zmienialiśmy miejsce noclegowe. Ten spływ jest wyjątkowy, bo zostajemy na jedną-dwie noce w jednym obozowisku. Nie ma codziennego, męczącego rozstawiania namiotów. Jest czas na odpoczynek, nabranie sił, relaks. Tu są same przyjemności: konkursy, zawody, urozmaicenia. No i organizatorzy - rewelacyjnie zadbali o całą logistykę, mają wszystko w małym paluszku - zachwyca się pani Longina.

- Będą brał udział w tym spływie dopóki zdrowie mi pozwoli - zapewnia pan Józek. - To wspaniałą sprawa. Dużo rozrywek. Zająłem drugie miejsce w zawodach kajakowych. Dostałem puchar i dyplom i śpiwór w nagrodę. W biegu w płetwach zająłem pierwsze miejsce - śmieje się.

Rajd z kilkami przed spływem
Doświadczonych kajakarzy podpytaliśmy jak przygotować do spływu jeśli chcemy wybrać się na dłuższą wyprawę. Jak zahartować ręce? - Polecam rajdy piesze z kijkami. I to całym rokiem. To najlepszy sposób - zdradzają.

Na Zakolu kajakarze spędzili dwie noce. Odpoczęli, nabrali sił i dziś ruszają w dalszą trasę - Do Golubia-Dobrzynia, dalej do Ciechocina, Torunia, Solca Kujawskiego. Do celu swej podróży - Chełmna dotrą 13 sierpnia. W sumie pokonają 252 kilometry.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska