Sobotni "marsz oburzonych" w Rzymie przekształcił w zamieszki w których rannych zostało 135 osób, w tym ponad stu policjantów.
Według "La Repubblici" 30-letni chłopak pochodzi z dobrej rodziny, ma wykształcenie i pracuje dorywczo.
- Wszyscy wiedzieli, co chcemy zrobić - mówi na łamach. - I wiedzieli, że to potrafimy, bo przygotowywaliśmy się od roku" - powiedział.
I opisał przygotowania.
"Zrobiliśmy 'master' w Grecji. Przez rok, raz w miesiącu płynęliśmy tam promem z Brindisi".
"Towarzysze z Aten nauczyli nas, że walki uliczne to sztuka, w której wygrywa się dzięki dobrej organizacji. Przed rokiem chcieliśmy tylko wszystko rozwalać. Teraz wiemy, jak to się robi. W Rzymie wygraliśmy, bo mieliśmy plan, byliśmy zorganizowani".
"Mówię jako ktoś, kto jest na wojnie"- mówi. - Ona się nie skończyła.
Czytaj e-wydanie »