Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczniowie o seksie uczą się... po lekcjach

(ea)
Edukacja seksualna w szkole praktycznie nie istnieje - twierdzą rodzice i uczniowie. Tymczasem może być jej jeszcze mniej, bo minister edukacji chce wprowadzić trzy ścieżki nauczania o życiu w rodzinie.

Wychowanie do życia w rodzinie to w gimnazjum przedmiot obowiązkowy, choć nie ma z niego ocen. Jeśli rodzic nie chce, aby dziecko uczestniczyło w takich zajęciach, może je z nich wypisać.

Nowa minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska chce, inaczej edukować młodzież w tym zakresie i proponuje wprowadzenie trzech ścieżek nauczania. Jedna opierałaby się na tradycyjnym podejściu do edukacji seksualnej, druga pozwalałaby na wprowadzanie informacji o różnych metodach antykoncepcji, a trzecia dopuszczałaby akceptację homoseksualizmu i prawa kobiet np. do aborcji. - Wchodzącym w dorosłość powinniśmy móc przekazać wiedzę, która pozwoli im uniknąć sytuacji ryzykownych, determinujących nieraz całe ich życie. Winniśmy jednak uszanować autonomię rodziny, jej przekonania religijne itp. - uzasadnia min. Kluzik-Rostkowska. Jak zajęcia wyglądałyby w praktyce, nie wiadomo, gdyż MEN zasłania się ogólnym stwierdzeniem o konieczności przeprowadzenia badań na ten temat.

Czytaj: Gdy dzieci biorą się za robienie dzieci

Jedno natomiast jest pewne: coś zmienić trzeba, bo na razie wychowanie do życia w rodzinie nie jest traktowane otwarcie - zarówno przez uczniów, jak i nauczycieli. - Największym problemem jest jakość tych zajęć - twierdzi mama jednego z uczniów. - Często prowadzą je nauczyciele, którzy nie mają odpowiednich predyspozycji, a sama wiedza tu nie wystarczy. Edukacja seksualna w szkołach praktycznie nie istnieje. Zamiast niej omawia się problemy psychologiczne, a młodzież nie tego oczekuje.

- Te lekcje są bez sensu - mówi Aneta, uczennica bydgoskiego gimnazjum. - Widać, że pani nie wie, jak z nami rozmawiać. Już lepiej jest, jak zaprasza np. lekarza, który powie nam jakieś konkrety.

- Uczniowie chcą rozmawiać na takie tematy - potwierdza Iwona Brocka, wicedyrektor Gimnazjum nr 4 w Inowrocławiu. - Lekcji nie mogą jednak prowadzić przypadkowe osoby. Potrzebny jest profesjonalista, który w sposób taktowny, ale i rzeczowy, co ważne z właściwym słownictwem, wyjaśni nurtujące młodzież zagadnienia. Według mnie rodzice nie powinni decydować za gimnazjalistów, czego mają się na takich zajęciach dowiedzieć. Czasem łatwiej rozmawia się z obcymi osobami niż z mamą czy tatą.

Czytaj: Bydgoszcz. Babcia ma 32 lata, córka - 15, wnuczka rok

- Wiele zależy od prowadzącego zajęcia - zgadza się Małgorzata Kryś, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Bydgoszczy, która uczyła tego przedmiotu. - Musi być to osoba, która wyczuje, jak przekazać treści klasie. Trzeba być odpornym na niewybredne uwagi, wulgaryzmy, pytania o prywatne życie. Młodzież wiedzę o życiu seksualnym czerpie z mediów, filmów itp. O "pierwszym razie" możemy przeczytać w każdej młodzieżowej gazecie. Dlatego nie można odstąpić od takich zajęć w szkole, choć trzeba pamiętać, że edukacja seksualna to tylko jeden z elementów życia w rodzinie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska