Odsłonięcie tablicy na cmentarzu w Sadkach poświęconej nauczycielom
Jak kończyłam technikum w Samostrzelu w roku 1961 - wspomina Krystyna Skrzypińska z Nakła. - To już poprzednie roczniki naszą kochaną panią profesor Janinę Kowal, która uczyła nas polskiego i historii, nazwali Madamą. Każdy nauczyciel miał jakieś przezwiska. Tadeusz Szraga, profesor matematyki był Alfą, chodzący z siatką na motyle - Dziadem, dyrektor z rotacyjnym r - Zetorem... Cudowni ludzie w naprawdę cudownie nadzwyczajnej szkole...
Pani Krystyna i Elżbieta Wojciechowska po latach we wspomnieniach tak napisały o prof. Kowal: "Jeśli na zjeździe absolwentów zauważycie panie wyróżniające się elegancją stroju i nieskazitelnością manier oraz szczególnie szarmanckich panów, to rozpoznacie w nich wychowanków prof. Kowal"...
Pochodziła z Kresów, z rodziny ziemiańskiej, we Lwowie ukończyła uniwersytet. - Nie tylko ona była z Kresów - mówią jej wychowankowie. - Również prof. Zofia Dzięcioł, po Sorbonie, a także prof. Józef Szukszta ze Żmudzi, prof. Tadeusz Przyborowski. Jako wrogowie klasowi nie za bardzo mieli gdzie uczyć. Zesłano ich więc do pracy w szkole rolniczej w Samostrzelu.
To jedna z najstarszych placówek tego typu w Polsce. Zbliża się właśnie 70-lecie jej powstania. Najpierw przez dwa pierwsze lata była w pałacyku w Olszewce koło Nakła, potem w pałacu Bnińskich w Samostrzelu. Absolwenci tej szkoły od dawna - co pięć lat - organizują swe zjazdy. - Zawsze wspominamy swych nauczycieli. Oni potrafili stworzyć wokół siebie klimat, którego można nam było tylko zazdrościć - mówi Franciszek Mulik, który szkołę kończył w roku 1966.
- Prof. Kowal organizowała nam wyjazdy do teatrów w Warszawie i Krakowie (ze zwiedzaniem Zakopanego), do opery w Poznaniu. Dziś takie wycieczki to żaden problem. A to były przecież lata 50. i 60. I spotykaliśmy się zwielkimi pisarzami. M.in. w domu kultury w Nakle z Melchiorem Wańkowiczem. Wzruszył się, kiedy nasz chór- prowadziła go siostra prof. Szukszty, spokrewniona z Bnińskimi - zaśpiewał "Czerwone maki na Monte Cassino"... To nie był dobry czas na takie pieśni patriotyczne...
"Pani prof. Kowal toczyła znami nieustanne boje o poprawność językową i kulturę polskiego języka. I to w każdym z nas zostało. Była w pałacu samostrzelskim żywym synonimem tego, co owo dzieło w swym założeniu architektonicznym reprezentowało: szlachetną, klasycystyczną linię, równowagę formy, owe cechy dobrego gustu i smaku" - napisały o swej nauczycielce panie Elżbieta i Krystyna. - "Była wyrozumiałą powierniczką i przewodniczką po wertepach naszej życiowej niezaradności."
- W roku 2011 na zjeździe roczników 1961 i 1966 w "Starej stodole" w Olszewce padła propozycja, by zająć się grobami naszych ś.p. nauczycieli, by postawić im na cmentarzu w Sadkach tablicę pamiątkową - wspomina Franciszek Mulik, który wraz z Krystyną Skrzypińską i Ewą Wzgardą byli głównymi organizatorami akcji. - Włączyła się w to również szkoła, udostępniła nam konto, na które każdy mógł wpłacać swe datki. Nie określaliśmy kwot. Wpłaciło 66 absolwentów. Wystarczyło, by zająć się grobami prof. Kowal i Szukszty, na granitową tablicę, na której wyryte zostały nazwiska naszych zmarłych nauczycieli.
- Wśród naszych kolegów mamy wielu księży, w tym również poza krajem - w Kamerunie i Niemczech, wojskowych i policjantów. Wielu rozjechało się po świecie. Ale przyjaźnimy się, spotykamy, i jak rzucamy hasło: zjazd absolwentów, to każdy, kto żyw, przyjeżdża.
Czy wiele jest szkół, których absolwenci tak czczą swych nauczycieli?
Czytaj e-wydanie »