
Dwunastego marca o świcie 60 000 żołnierzy niemieckich przekracza granicę z Austrią. Trzy dni później Hitler przemawia w Wiedniu do ćwierć miliona ludzi zebranych na Placu Bohaterów.
W tym samym czasie Ismar Boas sięga po ampułkę z żółtawym płynem. Odsłania rękaw, wbija igłę. Tak kończy się historia, która 80 lat wcześniej rozpoczyna się w Kcyni.

Tłum jest rozentuzjazmowany. Hitler przyjeżdża 4-tonowym mercedesem G4, w identycznym aucie za nim jadą lekarze, którzy mają udzielić Führerowi pomocy w razie zamachu. Hitler przemawia z balkonu Nowego Zamku, przez sześć mikrofonów ogłasza przyłączenie do Rzeszy „najmłodszego bastionu narodu niemieckiego”. Wszystkie okoliczne pomniki i drzewa oklejone są ludźmi.
Boas już nie żyje, nie słyszy echa roznoszonego przez uliczne megafony. Za oknem jego gabinetu przy Gołębiej przemykają tramwaje. Dzieci machają z nich chorągiewkami.
W 1938 roku nie ma jeszcze masowych wywózek do obozów i nikt nie wyobraża sobie komór gazowych. Dlatego ocalała część prywatnego archiwum naukowca: listy, zaproszenia, pamiątki niedawnej międzynarodowej sławy. Owszem, 8 000 żydowskich firm i sklepów zostaje zamkniętych, a do systemu prawnego w Austrii wprowadzane są właśnie ustawy norymberskie, (przed którymi Boas z rodziną dwa lata wcześniej uciekł z Berlina do Wiednia). Jeszcze jednak drzwi do Szwajcarii są otwarte. Wystarczy zrzec się majątku i zdać kosztowności. Można wyjechać do Palestyny, jak niektórzy z uniwersyteckich kolegów Boasa. Uczony ma już jednak 80 lat. Za późno na przesadzanie starych drzew.

Dwa miesiące później rodzinie uda się jeszcze pochować szczątki profesora na żydowskim cmentarzu Weissensee w Berlinie. O dziwo, do końca wojny cmentarz nie został zniszczony przez hitlerowców, naruszyły go jedynie alianckie bombardowania.
Ismar Boas spocznie w grobie rodziców. Dobrze, że Hermann i Rachel nie doczekali tych czasów. I pomyśleć, że Hermann, drobny kupiec z Kcyni, wzbogacił się na dostawach zboża dla pruskiej armii, gdy ta wojowała z Austrią.

Hermann pochodził z Chełmna, tam urodził się w 1829 roku. Do Kcyni przeniósł się ze względu na Rachelę. Oboje byli mocno zaangażowani w życie lokalnej gminy żydowskiej. Doczekali się 12 dzieci - 11 synów i córki. Ismar był trzecim w kolejności.
Najmłodszym był Max. Jego syn, Ernst, uciekł przed nazizmem do USA. To on po wojnie spisał szczegółowo wspomnienie o stryju i jego rodzinie: „Rodzeństwo bardzo sobie pomagało. Byli dobrze wyedukowani, zakochani w muzyce i w literaturze. Pozostawali skromni, nie okazywali zamożności. Byli lojalnymi obywatelami, wychowanymi w szacunku dla kultury niemieckiej. Ich judaizm był nowoczesny, daleki od ortodoksji praktykowanej przez ich rodziców”.