Ironią losu jest to, że barbiturany, których śmiertelną dawkę wstrzyknął sobie Ismar Boas, zsyntetyzował kilka lat po jego urodzeniu Adolf von Baeyer, naukowiec o bardzo podobnej do Boasa historii. Także z żydowskiej rodziny, też po solidnych berlińskich uczelniach. Tyle, że Baeyer miał szczęście umrzeć spokojnie w 1917 roku, w atmosferze spełnienia, jako chluba niemieckiej nauki i laureat Nobla. Boas umiera jako nikt. Przypominają mu o tym okrzyki podnieconego tłumu, który wyległ na Aleję Gołębią, nieopodal Uniwersytetu Medycznego.
Być może w pamięci prof. Boasa pobrzmiewają wówczas słowa mowy pochwalnej wygłoszonej przez doktora Georga Kellinga (współpracownika Boasa, autora pierwszej operacji laparoskopowej) z dnia jego 70. urodzin: „Boas łamał i łamie zawsze wszelkie przeszkody w medycynie, jest niezłomnym bojownikiem i wielkim człowiekiem. Jest skromny, oddany bez reszty nauce, serdeczny wobec przyjaciół i podwładnych asystentów”.
Do 80. urodzin zabrakło 13 dni.
Uczonemu z Kcyni tysiące chorych zawdzięczają życie. Dlaczego sięgnął po truciznę? Poznaj jego historię w poniższej galerii.
