https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Udają choroby, wyłudzają pieniądze... Fundacje kontra oszuści

Marta Pieszczyńska marta.pieszczynska @mediaregionalne.pl
Wystarczy jeden nieuczciwy przypadek. Jeden! Niestety, twarz tracą wtedy wszystkie fundacje niosące pomoc potrzebującym. Zwłaszcza te mniejsze
Wystarczy jeden nieuczciwy przypadek. Jeden! Niestety, twarz tracą wtedy wszystkie fundacje niosące pomoc potrzebującym. Zwłaszcza te mniejsze www.sxc.hu
Zanim udzielą wsparcia, muszą sprawdzić sytuację osób proszących o pomoc.

Wystarczy jeden nieuczciwy przypadek. Jeden! Niestety, twarz tracą wtedy wszystkie fundacje niosące pomoc potrzebującym. Zwłaszcza te mniejsze.

O 38-letniej Monice M. zrobiło się głośno nie tylko w Bydgoszczy. Informacja o kobiecie, która udaje chorobę nowotworową, wyłudzając tym samym pieniądze od znajomych oraz fundacji Wsparcia Ratownictwa RK, dotarła do wielu polskich miast. - To norma - mówi Artur Cieliński, prezes niewielkiej Fundacji Pomocy Dzieciom Przewlekle Chorym "Jerzyk" z Przemyśla. - Złe wieści rozchodzą się bardzo szybko. Ludzie notują je intensywniej.

Przeczytaj również: "Majka" udawała chorą na raka. Darczyńcy, którzy jej pomagali, są w szoku

I niestety, zniechęcają się do niesienia pomocy. Albo przynajmniej powodują wątpliwości: czy wsparcie trafi tam, gdzie powinno. - Trudno się dziwić - stwierdza Alicja Szydłowska, szefowa małej Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym "Kawałek Nieba" z Rumii. - Darczyńca, który został oszukany, po prostu traci zaufanie.

Na efekty nie trzeba długo czekać. Wystarczy jeden nieuczciwy przypadek lub, jak mówią wprost prezesi fundacji - jeden oszust, by działania wszystkich fundacji zostały poddane wątpliwości. W tym miejscu pojawia się największy problem. Oczywiście dotyczy on osób, które faktycznie potrzebują pomocy. - Taka pojedyncza sytuacja może doprowadzić do tego, że ktoś nie otrzyma wsparcia na czas - wskazuje Artur Cieliński. - Oszukany darczyńca wycofa się z niesienia pomocy.

Zabezpieczenia przed oszustami

Dlatego, aby nie dopuścić oszustów do żerowania na działalności fundacji, a tym samym - niszczenia jej wizerunku, organizacje stosują pewne zabezpieczenia. Wygląda to różnie. - Gdy rodzina chorego dziecka składa wniosek o pomoc, prosimy ją o przedstawienie dokumentacji medycznej - opowiada Alicja Szydłowska. - Wymagamy również zaświadczenia z Miejskiego lub Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Na tej podstawie fundacja "Kawałek Nieba" dowiaduje się, czy dochody w rodzinie są faktycznie bardzo niskie. - Na zaświadczeniu z ośrodka pomocy podpisuje się konkretny pracownik socjalny - mówi dalej pani Alicja. - Gdy mama przynosi nam pismo, dzwonimy do pracownika i w ten sposób sprawdzamy, czy rzeczywiście wystawił on zaświadczenie.

W związku z tym, że fundacja pomaga dzieciom z całego kraju, pisma o zarobkach w rodzinie pochodzą z różnych miast. - Ale to żaden problem - przekonuje szefowa fundacji. - Współpracujemy z ośrodkami pomocy społecznej w całej Polsce. W razie potrzeby dzwonimy i sprawdzamy.

Na tym nie koniec. Jeśli darczyńca zażyczy sobie dokumentacji potwierdzającej udzieloną dziecku pomoc, może ją uzyskać. - Dowiaduje się, jaka suma i na co konkretnie trafiła - kwituje pani Alicja.

Zobacz też: "Majka" udawała chorą na raka i naciągała darczyńców. Jej mąż pisał, że nie boi się skarbówki

W podobny sposób radzi sobie z potencjalnymi oszustami fundacja "Jerzyk". - Mamy dwóch lekarzy, którzy analizują dokumentację medyczną - opowiada pan Artur.

Oryginalnego zaświadczenia o chorobie wymagają też większe organizacje. - Bardzo często, jeśli otoczenie ma wątpliwości, czy dana osoba potrzebuje pomocy, dzieli się z nami wątpliwościami - wyjaśnia Monika Sadowa, rzeczniczka prasowa Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". - Centrum Charytatywne fundacji weryfikuje tego typu informacje.

Zakwalifikowanie dziecka do programu fundacji "Mam Marzenie" (spełniającej marzenia dzieci cierpiących z powodu chorób ciężkich) również podlega ściśle określonej procedurze. - Dedykowane do programu osoby uzyskują niezbędne, pisemne oświadczenie lekarza prowadzącego - mówi Monika Kozłowska, rzeczniczka prasowa fundacji "Mam Marzenie". - Potwierdza ono stan zagrożenia życia dziecka zgłaszanego fundacji przez rodziców. Dodatkowo prowadzone są też konsultacje ze specjalistami, służące weryfikacji, czy dana choroba stanowi realne zagrożenie życia.

Dowody udzielonej pomocy darczyńcy mogą znaleźć na stronie interentowej fundacji. - Znajdują się tam relacje i zdjęcia z 4,5 tysiąca spełnionych do tej pory marzeń oraz informacje o tym, kto nadal czeka na upragniony dzień - dodaje Monika Kozłowska.

Fundacja TVN "Nie Jesteś Sam" rozpatruje wnioski o pomoc finansową wyłącznie od osób, które dostarczą formularz zgłoszeniowy oraz komplet wymaganych dokumentów. Są to między innymi: zaświadczenie o dochodach (wynagrodzenia, zasiłki, renty, emerytury, alimenty) oraz zaświadczenie lekarskie potwierdzające chorobę opisaną w liście. Organizacja wymaga też wykazu leków i ich kosztów oraz opinii o rodzinie z Ośrodka Pomocy Społecznej (tzw. karta informacyjna).

Podobnych dokumentów życzy sobie fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko": - Zanim nasza fundacja udzieli wsparcia, staramy się szczegółowo sprawdzać sytuację osób, które się o nie zwracają - informuje Ewa Dziadyk, kierowniczka działu PR. - Jeśli wstępna ocena jest pozytywna, prosimy osobę potrzebującą o dosłanie brakujących dokumentów, ich lista znajduje się na naszej stronie internetowej. Dopiero, gdy mamy komplet dokumentów, podejmujemy decyzję w sprawie udzielenia pomocy, jej rodzaju oraz wysokości. Dzięki temu mamy większą pewność, że pomoc trafi do osób, które faktycznie jej potrzebują.

Podobnie jak inne fundacje, "Mimo Wszystko" również informuje na swojej stronie internetowej, w jaki sposób wydatkuje wpływy z 1 procentu oraz darowizn.

Ewentualne oszustwa nie rzutują aż tak bardzo na większe, znane ze spotów telewizyjnych fundacje. Jak przyznaje Monika Sadowa, fundacja "Zdążyć z Pomocą" nie odnotowała do tej pory zniechęcenia ze strony darczyńców. - Jednak oczywiście tego rodzaju zdarzenia mogą zachwiać społecznym zaufaniem - dodaje rzeczniczka.

Trudno odbudować zaufanie

Zwłaszcza jeśli chodzi o mniejsze fundacje. Tu odbudowanie nadszarpniętego przez oszusta wizerunku bywa trudne i czasochłonne.

- Łatwo pokazać, że robi się coś dobrego - tłumaczy Artur Cieliński. - Ale gdy ludzie słyszą o nieuczciwości, zapada im to w pamięć. Nieistotne, czy do zdarzenia doszło w Bydgoszczy, czy w innym mieście. Darczyńca zapamięta sam fakt oszustwa.

Jak podkreśla, fundacja "Jerzyk" działa dopiero od dwóch lat. Nie dysponuje dużymi kwotami, ale gdy tylko okaże się, że ktoś potrzebuje pomocy, organizuje na przykład zbiórki rzeczy. - O ile na terenie miasta jesteśmy w stanie sprawdzić, czy rzeczy zostały wykorzystane zgodnie z założeniem zbiórki, to już gdy trafiają w inny rejon kraju, nie zweryfikujemy tego - nie ukrywa Artur Cieliński. - Ale bardzo często powtarzam - trzeba zachować minimum wiary w ludzi.

Nadziei na chęć niesienia pomocy nie tracą też inne fundacje. - Wydaje nam się, że sytuacje, jak choćby ta w Bydgoszczy, nie spowodują zniechęcenia ludzi - mówi Monika Sadowa. - Dobro procentuje. A nieuczciwość polegająca na wykorzystaniu czyjegoś dobrego serca i jego wrażliwości może zadziałać tylko na krótką metę.

- Ja natomiast wychodzę z założenia, że osób potrzebujących jest więcej niż oszustów - dodaje Alicja Szydłowska. - Dlatego duch pomocy nie przestanie istnieć.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Antek

WWF i UNICEF. To są dopiero organizacje,ale niestety mają społeczne uznanie. :) WWF od ponad dwóch lat zbiera na 30 polskich rysi. To takie koty. Domokrążcy, gdy otwiera się im drzwi pokazują gest niewinności mówiąc " My niczego nie zbieramy", po czym proponują złotówkę dziennie na biedne polskie rysie. 365 zł w skali roku. Z czego 90% trafia na cele statutowe i wypłaty prowizyjne dla pracowników. Ale nawet jeśli te 10% trafia na polskie rysie, te koty muszą jeść kawior, i mule w śmietanie. Bo kociej karmy to kupiliby na kilka milionów kotów. A tu w gre wchodzi 30 rysi. Komentarz ma charakter prześmiewczy. Pozdrawiam

j
j.p.

Niestety osób udających choroby wykorzystujących to w określonym celu jest dużo.
Jak powszechnie wiadomo, Agnieszka Peikert to oszustka z Wrocławia, prawomocnie skazana z art. 286 KK. Bardzo podobne metody działania stosuje Monika Szremska, oszustka posługująca się manipulacją w celu wyłudzernia korzyści materialnych. Poniżej opis jednej z ofiar oszustki Moniki Szremskiej.

Działalność Moniki Szremskiej polega na wyłudzaniu od znajomych osób dużych sum pieniędzy. Wykorzystując więzi przyjaźni i osobistego zaufania, Monika Szremska dokonała na moją szkodę oszustwa w celu wyłudzenia (art. 286 KK) na łączną sumę 15 tys. PLN. Poszkodowanych jest więcej osób, a w sprawie prowadzone jest postępowanie.

Schemat działania we wszystkich przypadkach jest podobny. Monika Szremska zdobywa zaufanie znajomej osoby i opowiada jej o swoich rzekomych problemach, m.in. o niezawinionych długach, utracie ciąży, groźnych powikłaniach, a nawet o śmiertelnej chorobie. Wszystkie informacje okazują się całkowicie nieprawdziwe, zmyślone jedynie w celu wyłudzenia środków materialnych. Monika Szremska zawsze w takich przypadkach sugeruje, że uratowałaby ją każda pomoc finansowa. Potrafi korzystać z technik psychomanipulacji, bardzo szybko udaje jej się stworzyć pomost pomiędzy swoimi zmyślonymi problemami a dobrą wolą pomocy ze strony ofiary. Niestety, jest w tych działaniach bardzo przekonująca. Oszukanych jest kilka osób.

Oszustka Monika Szremska pochodzi z miejscowości Dąbrówka Łubniańska (opolskie), jej rodzina posiada ośrodek wypoczynkowy w Turawie. Działała na terenie Opola, obecnie przebywa w Holandii. Bardzo możliwe, że zmieniła otoczenie i nadal próbuje działać na szkodę innych osób.
 

 

W
Wacek
No, mieszkańcy Darłowa mogą ruszyć burzę komentarzy na temat p."Chmieloków" i ich wieloletnich otrzymywanych darów z różnych fundacji i instytucji.!!!!!
G
Gość
Znam niestety osobę z podobną przypadłością .Na szczęście nie urządza kwest itp.ale maltretuje swoimi zachowaniami rodziców , rodzine i znajomych .To choroba psychiczna , która nie pozwala jej normalnie funkcjonować.Nie wolno przy niej rozmawiać o chorobach , nie może oglądać seriali o leczeniu itp gdyż bardzo somatycznie odbiera przypadłości innych i rozwala ją to czasem na kilka tygodni .Bardzo chciała skończyć studia lecz dopadało ją w najmniej oczekiwanych momentach i wówczas nie była w stanie wyjść z domu.Raka też " miała" , nie jednego...Wydaje mi się , że bardziej cierpi niż ktoś istotnie chory na nowotwór.Cierpi bo nikt jej nie rozumie i wszyscy tracą cierpliwość a gdy kiedyś zachoruje na prawdę nikt się tym zbytnio nie przejmie
Odpowiedz
Cytuj
B
Breadwinners
Witam, mam 48 lat i jestem chory na zespół Parkinsona,u mnie jest odwrotna sytuacja niektórzy posądzają mnie że jestem oszustem i udaje chorobe,jak z tym życ? najbliższe otoczenie (sąsiedzi) tak twierdzą .ma dosyc takiego zżycia brak tolerancji i zrozumienia
pozdrawiam
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska