Problematyka tego obozu była dotychczas poruszana tylko w opracowaniach naukowych. Po raz pierwszy lubraniecki obóz opisał prof. Witold Stankowski, w kontekście sieci takich placówek w Polsce.
Na Kujawach funkcjonowało wiele miejsc odosobnienia dla Niemców. Dziś wiadomo o zaledwie kilku z nich. Większość utworzona została w pierwszych miesiącach 1945 r. i działała samorzutnie. Nie wchodziła w skład administracji państwowej czy struktur bezpieki. Funkcjonowały kilka miesięcy, a ich bazą stawały się młyny, opuszczone baraki robotników przymusowych, ośrodki hitlerowskich organizacji, szkoły i koszary.
Obóz w Lubrańcu zorganizowano w pierwszych dniach po wyzwoleniu, w baraku młodzieżówki hitlerowskiej - Hitlerjugend. Trafiali tam głównie Niemcy z okolicy. Mieszkali na Kujawach również przed wojną i nie zdążyli uciec przed nadciągającym frontem. Zamknięto tam też dezerterów z niemieckiej armii i członków SS. Komendantem był Zygmunt Wyłoga, samozwańczy milicjant, który formalnie nie był zatrudniony w MO. Przez wielu uważany za psychopatę.
Więźniów maltretowano, mordowano, dochodziło też do gwałtów. Ostatecznie obóz zlikwidowano wiosną, a pozostałych przy życiu Niemców przekazano do obozu pracy w Mielęcinie.
- Zawsze lepiej poznać i powiedzieć prawdę - mówi Władysław Kubiak. - Nawet tę bolesną, niż dalej żyć w zakłamaniu i zapomnieniu. Jak dodaje, niemal każda polska rodzina straciła podczas wojny kogoś bliskiego, więc niektórym mieszkańcom ówczesnego Lubrańca nieobca była chęć odwetu. O żadnej zbrodni nie można jednak zapominać, a książka powinna stać się "symbolem rozpalającym płomień pojednania".