We wniosku o nadanie nazwy znalazły się między innymi pisma dwóch imamów, księdza prawosławnego oraz kombatantów.
Kontra Świerczewski
Pomysłodawcą był Olgierd Dubowik, prezes firmy "Budlex", która wznosi w Bydgoszczy osiedle Zielone Tarasy: - Sytuacja była nietypowa, bo na prywatnym osiedlowym gruncie miała powstać publiczna droga. Mieliśmy zatem prawo zaproponować Radzie Miasta nazwę ulicy. Pomysły pojawiały się różne - od dowcipnych, przez prowokacyjne, po neutralne, związane z przyrodą. W końcu doszedłem do wniosku, że może nadszedł czas na przypomnienie generała Bałachowicza, człowieka o historii żywcem wziętej z dziejów Kmicica. Jeśli mamy w Polsce ponad 100 ulic generała Świerczewskiego, bohatera Armii Czerwonej z 1920 roku, to dlaczego nie upamiętnić Bałachowicza, który stał po polskiej stronie.
Porównanie do Kmicica jest trafne, tym bardziej że to właśnie na powieściach Sienkiewicza wychował się Bałachowicz. Pochodził z dalekich kresów, gdzie narodowość nie była sprawą oczywistą, ale w domu mówiło się po polsku z mocną wschodnią domieszką. Do pierwszej wojny, jako absolwent wyższej szkoły rolniczej, wiódł spokojne i dostatnie życie sprawując funkcję administratora stadniny koni Horodziec-Łużki. Po wybuchu pierwszej wojny natychmiast zareagował na wezwanie księcia Mikołaja. Osiodłał swoją ulubioną klacz Papeę, aby wraz z carskim wojskiem z pasją rzucić się przeciwko niemieckiej armii.
Niebawem miał już pod sobą własny szwadron, a sam określał się jako ataman lub "baćka" Bałachowicz. Była to cudaczna zbieranina wszelkiego rodzaju awanturników mówiących różnymi językami: Rosjan, Polaków, Białorusinów, Mongołów, Kałmuków, Żydów... O pochodzenie Bałachowicz nikogo nie pytał. Żołnierze go uwielbiali. I nic dziwnego - dowódca był równie szalony jak oni.
Bałachowicz zaczął od walki z Niemcami, ale później bił się niemal z każdym. W Estonii wziął do niewoli cały niemiecki sztab. Jego szwadron niebawem rozrósł się do pułku. Za zasługi frontowe dorobił się Bałachowicz stopnia generał-majora. Gdy bolszewicy wzięli Pałac Zimowy, został wezwany do Moskwy. Lew Trocki, przewodniczący Rewolucyjnej Rady Wojskowej, zaproponował mu funkcję inspektora całej bolszewickiej kawalerii. Bałachowicz poprosił jedynie, aby pozwolono mu stworzyć własną dywizję konną. Dowództwo bolszewickiej konnicy przypadło Budionnemu.
Pod czerwonym sztandarem nasz awanturnik miejsca nie zagrzał - po kilku miesiącach swoją dywizję przeprowadził na pozycje "białych".
Pod trupią czaszką
Po wybuchu rewolucji ramię w ramię z "białymi" z armii generała Judenicza uderzył w bolszewików. Wybuch wojny polsko-bolszewickiej sprawił, że Bałachowicz nawiązał kontakt z Warszawą i wespół z 800 kawalerzystami przebił się na polską linię frontu.
Swoich żołnierzy, porównywanych do legii cudzoziemskiej, sam Bałachowicz nazywał Rycerzmi Śmierci. Trupią czaszkę umieścił na czapkach, a nawet w centralnym punkcie utworzonego samozwańczo Krzyża Waleczności Armii Ochotniczej. Dostawali go ci, którym udało się przeżyć samobójcze rajdy na terytorium wroga, uwielbiane przez Bałachowicza. Mroczny symbol sam Bałachowicz tłumaczył tym, że jego żołnierze nie mają szansy na przeżycie w niewoli - przez wrogów automatycznie są rozstrzeliwani.
Ostatnią wielką akcją szwoleżerów Bałachowicza był rajd na Białoruś. W listopadzie 1912 r.proklamowali wolną Białoruś i rozpoczęli formowanie regularnej armii. Kontratak Armii Czerwonej był jednak potężny i Bałachowicz musiał się wycofać.
Laską w hitlerowca
Generał-watażka umarł tak, jak żył. W 1939 roku usiłowali aresztować go hitlerowcy. Krzepki emeryt zdołał uśmiercić jednego z żołnierzy laską (według innych źródeł - dwóch, ale to raczej siła legendy), po czym sam zginał od trzech kul. Do dziś nie wiadomo gdzie został pochowany.
Bałachowicz wcielił się w Kmicica bardzo wiernie. Nic dziwnego, że wrogów mu nie brakowało. Ci ostatni argumentowali, że bałachowcy nader często zamieniali się w zwykłą bandę łupiąc, grabiąc i gwałcąc okoliczną ludność. Jeden po drugim pojawiały się oskarżenia o pogromy Żydów.
- Nieprawdziwe - zarzeka się Rafał Berger, publicysta bydgoskiego periodyku "Świat Inflant", znawca dziejów Bałachowicza - Tych pogromów bałachowcy mieli dokonywać w miejscach, w których w ogóle ich nie było! Nie przeczę, że do pogromów dochodziło, ale nie ludzie Bałachowicza ich dokonywali.
Gdy w Bydgoszczy pojawiła się propozycja utworzenia ulicy Bałachowicza, okazało się, że sprawa jest równie nietuzinkowa, jak jego los.
Na własny koszt
Pozytywnie zaopiniowany przez komisję do spraw nazewnictwa ulic wniosek nagle utknął: - Po raz pierwszy w naszym mieście mieliśmy do czynienia z taką sytuacją. Ulica, która miała zostać nazwana, leży na prywatnym gruncie i będzie w całości zamknięta dla wewnętrznego użytku mieszkańców osiedla - wyjaśnia Maria Drabowicz, dyrektor Wydziału Mienia i Geodezji Urzędu Miasta w Bydgoszczy. - Istniała obawa, że nadając ulicy imię, będziemy musieli ponosić koszty jej utrzymania.
Ekspertyza prawna wyjaśniła jednak wątpliwości i już niebawem wniosek trafi na biurko prezydenta i pod głosowanie.
A zatem, jak w życiu, Bałachowicz działać będzie na własny rachunek. - Bardzo się cieszę - mówi prezes Budleksu. - To jest postać, która dla wielu była niewygodna. Dziś powraca na właściwe miejsce. Bo jej miejsce jest obok Kościuszki, Zawiszy Czarnego i Nowaka-Jeziorańskiego.