Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uniwersytet trzeciego wieku na wsi?! W Bądkowie go mają!

Jolanta Zielazna, [email protected]
Janusz Graczyk uczy, jak radzić sobie z niesforną myszą, korzystać z internetu
Janusz Graczyk uczy, jak radzić sobie z niesforną myszą, korzystać z internetu fot. autorka
Dojrzali pozazdrościli młodzieży, że tyle się dla nich dzieje w bądkowskim gimnazjum. No i też mają Uniwersytet Ludzi Aktywnych.

Przewodnicząca rzuca myśl

Wybrali taka nazwę, bo się nie czują "trzecim wiekiem".
- Najważniejsze, że nam się chce chcieć - kilka razy podkreśla Elżbieta Niemczyk. - Chce nam się przyjść i spotkać i że ktoś chce przyjść i nam poświęcić czas.

Z przyjemnością czekam na nasze spotkania.

35 lat przepracowała w bankowości, później zapisała się do koła emerytów, a kiedy powstał uniwersytet - zgłosiła się i tu.

Sprężyną powstania uniwersytetu była - wszystko na to wskazuje - Janina Maciejczak, przewodnicząca gminnego koła emerytów w Bądkowie.
Była nauczycielka i wicedyrektor bądkowskiej szkoły, jak już odpoczęła na emeryturze pomyślała, że trzeba coś robić. Dla emerytów organizuje wieczorki i spotkania. Bawią się, że hej! - Potrzebne to, bo ludzie muszą się spotykać - mówi. Potem przekonała wójta, że w gminie potrzebna jest salka rehabilitacyjna. Wójt znalazł pomieszczenie, ona sponsorów, którzy dali pieniądze.

Wreszcie - co to dużo gadać - pozazdrościła tego, co w gimnazjum dzieje się dla młodzieży. I któregoś razu zaczepiła historyka, Józefa Nowakowskiego.
- Pani Maciejczak wymusiła to nam nie moralnie - żartuje historyk. - Więc zacząłem szukać. A że modne stały się uniwersytety, to zaproponowałem uniwersytet.

Bardzo różny od tych, które funkcjonują w mieście. Tworzy go z kolegą od komputerów. Od lutego dołączy anglistka i będą zajęcia z angielskiego.
I tak od początku roku kalendarzowego, przy gimnazjum w Bądkowie w powiecie aleksandrowskim działa Uniwersytet Ludzi Aktywnych. Na piątkowe spotkania przyjeżdżają słuchacze nie tylko z innych wsi bądkowskiej gminy, także z Wagańca, Konecka.

Co to za awaria?!

Janusz Graczyk uczy, jak radzić sobie z niesforną myszą, korzystać z internetu
(fot. fot. autorka)

Józef Nowakowski, niespokojny duch, zakochany w swojej małej ojczyźnie, z uczniami stworzył słownik biograficzny ważnych postaci z historii regionu, na na koncie dwie książki, zdobywa pieniądze na programy dla młodzieży.

Gdy Maciejczak go zaczepiła z kolegą informatykiem policzyli, że na 4600 mieszkańców gminy Bądkowo 1072 osoby są w wieku 50-80 lat. Prawie co czwarty!
Ale na program dla dojrzałych dwa razy mu się nie udało zdobyć pieniędzy z Fundacji Kronenberga. Rozżalony siadł i przelał na papier pomysł zajęć dla dorosłych. Akceptację dyrektora szkoły miał.

Jako że jest historykiem, więc łatwo się domyślić, czego dotyczyły. - Żona mnie pozbawiała złudzeń: Myślisz, że na historię ktoś będzie chodził?! - opowiada Nowakowski.
Jednak zaryzykował. Zimą rozwiesił we wsi kilka kartek z informacją o kursie historii dla dojrzałych.

Na pierwsze spotkanie przyszło 9 osób. Teraz - zapisanych jest około 30, regularnie chodzi ponad 20. Określili się Uniwersytet Ludzi Aktywnych. Choć większość to emeryci, uznali, że "trzeci wiek" jakoś do nich nie pasuje.

Nic nie płacą, wszystkie zajęcia są za darmo.
Do historii szybko dołączył komputer. Tu chętnych jest mniej, stresu dużo więcej. A najwięcej obaw, że popsują, że mysz spadła ze stołu, kursor znika z monitora, obraz znika z ekranu i tylko jakieś gwiazdy na nim latają. Co to za awaria?!

Uparta grupa podporządkowała sobie niesforną mysz, klawiaturę, odkrywa, jak wspaniałym źródłem wiedzy i informacji jest internet. Warto to opanować, bo bądkowski uniwersytet ma swoją zakładkę na stronie gimnazjum (www.gimbadkowo.internetdsl.pl).

- Dla mnie największą radością było, gdy po roku wchodzę do sali, a tu brakuje miejsc! Serce rośnie! - cieszy się Janusz Graczyk, nauczyciel informatyki. Nowakowski nie miał problemu z przekonaniem go, by nauczył obsługi komputera.

Podróż od korzeni

Szybko też się okazało, że historia może być pasjonująca.
Bo Józef Nowakowski nie funduje im nudnego wykładu. Tak to zgrabnie poukładał, że wiódł ich od najważniejszych kultur, wielkich cywilizacji starożytności, korzeni naszych wartości - do 20-lecia międzywojennego.

Prezentacje, zdjęcia, anegdoty, wielkie postaci i ich wpływ na dzieje. - Gdyby nie pan Nowakowski, to nie wiem, czy tyle nas by tu było - stwierdza Elżbieta Smolińska z Toporzyszczewa. Na zajęcia jeżdżą oboje z mężem. - Zawsze przygotowany, slajdy, zdjęcia, pokazy.

Tak, tak - Nowakowski, który do komputerów podchodził z wielką nieufnością i rezerwą, nauczył się przygotowywać prezentacje!

Zresztą, przygotowany jest nie tylko on. Słuchacze też nie są bierni. Czesław Stefański jeśli tylko ma (a zwykle ma) na zajęcia przyniesie jakieś książki, albumy, chętnie coś dopowie albo sprowokuje do dyskusji.
Historia to jego konik. Zaczęło się od Sienkiewicza, potem był Kraszewski, Jasienica. Ale w szkole samochodowej, gdzie się uczył, historii nie było, a wcześniej uczono jedynej właściwej. - Piłsudski, Dmowski - nie wiedziałem, że takie osoby istniały - opowiada Stefański.

Te braki nadrobił później. Został mechanikiem, po południu pracował w gospodarstwie, ale na książki historyczne gdzieś tam zawsze wykrawał czas. Dziś o historii może rozprawiać bez końca.

Ten uniwersytet to coś dla niego. I nie jest ważne, że przyjeżdża z Kujawek. To nie aż tak daleko. I dopiero będąc na emeryturze odważył się spełnić jeszcze jedno marzenie z dzieciństwa - zaczął uczyć się grać na skrzypcach. - W dzieciństwie ojciec zrobił mi skrzypeczki-zabawkę z drzewa akacjowego. Mam je do dziś - opowiada. I to musiało wystarczyć na dziesiątki lat. Jakiś czas temu kupił prawdziwy instrument i zaczął jeździć do Włocławka do ogniska muzycznego. Trudny instrument, ale pan Czesław się nie poddaje.

Uczeń zostaje nauczycielem

Za to Elżbieta Niemczyk, ta która przez wiele lat była bankowcem, jako uczennica w historii nie widziała nic ciekawego. Tego przedmiotu uczyła jej mama, ale jej to zupełnie nie pasowało.
A teraz - eureka! Zaczęła odkrywać rodzinną historię, pamiątki, doszukała się wielu ciekawych faktów z życia swoich przodków.
Gry przekonała się, jak ciekawa może być historia, myśli o nieżyjącej mamie. Niejako spłaca dług.

I ona, i inni nie mogą się doczekać trzeciego semestru. Zaplanowane są zajęcia z genealogii, budowanie drzewa swojej rodziny wizyta w archiwum.
Z zajęć na uniwersytecie czerpią obie strony: "studenci" i nauczyciele.

Józef Nowakowski nie ukrywa,że od czasów liceum chciał być nauczycielem na wsi. Choć nie przypuszczał, że będzie zakładał uniwersytet.

Graczyk też jest zadowolony. Podkreśla, że zajęcia z dojrzałymi studentami dużo mu dały. Nauczyły cierpliwości, bo dojrzali są więźniami własnych doświadczeń. - Młodzi klikają i sprawdzają, co będzie. Starsi obawiają się konsekwencji swego postępowania - opowiada nauczyciel. - Myślą, co się stanie, jak klikną.
I jeszcze jedno. - Pani Maciejczak uczyła mnie historii i WOS, teraz ja ją uczę korzystać z komputera - mówi z dumą. - Ona mnie też wychowywała, że jak się mówi "dzień dobry" to się zdejmuje czapkę z głowy. Teraz spłacam dług - mówi Graczyk.

Nowakowski program uniwersytetu rozpisał na razie na trzy semestry. Co będzie dalej? Pewnie coś wymyśli. Od lutego ma się przecież zacząć angielski, a i Janinie Maciejczak nowe, praktyczne rzeczy chodzą po głowie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska