
Dawcy szpiku spotkali się w szpitalu im. Jurasza w Bydgoszczy

Ale sami dawcy nie widzą nic nadzwyczajnego w tym, co zrobili. - To żaden wyczyn - mówił skromnie jeden z nich. - Nie muszę poznawać człowieka, któremu przeszczepiono mój szpik. Najważniejsze, by żył w zdrowiu.

Wczoraj w szpitalu im. Jurasza zgromadzili się bowiem dawcy, którzy w ciągu dwóch minionych lat oddali w bydgoskiej lecznicy swój szpik kostny. - Jesteście niezwykli! - nie ukrywał podziwu Jarosław Kozera, dyrektor placówki. - Dzięki waszej odwadze możemy robić to, co robimy.

- Mi pani po drugiej stronie słuchawki powiedziała, że znaleziono mojego bliźniaka genetycznego - opowiada Tomek Sałata, student z Kościerzyny.
W bazie danych potencjalnych dawców Tomek zarejestrował się trzy lata wcześniej. _- Brałem pod uwagę fakt, że któregoś dnia mogą do mnie zadzwonić, ale przecież człowiek nie myśli o tym cały czas - przyznaje student.
Dlatego, jak przyznaje, gdy w kwietniu tego roku usłyszał nagle o swoim bliźniaku genetycznym, serce zabiło mocniej. _- Ale nie zawahałem się ani przez moment - wspomina.
Kilkanaście dni później doszło do przeszczepienia. Zabieg wykonano w szpitalu im. Jurasza. Biorcą był pacjent z Niemiec. - Nie wiem, kim jest ten człowiek - mówi młody chłopak. - Mam tylko nadzieję, że wrócił do zdrowia.