Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"U-Rodziny Augusta Cieszkowskiego". Już jutro wielkie święto bydgoskiej ulicy

Roman Laudański
W zeszłym roku na święcie ulicy Cieszkowskiego mieszkańcy bawili się znakomicie
W zeszłym roku na święcie ulicy Cieszkowskiego mieszkańcy bawili się znakomicie Andrzej Muszyński
Od mszy św. za byłych i obecnych mieszkańców po uliczną potańcówkę. W sobotę kolejne święto ul Cieszkowskiego w Bydgoszczy!

Każdego roku organizatorzy bydgoskiego festynu "U-Rodziny Augusta Cieszkowskiego" zastanawiają się czy "warto" wkładać tyle energii w kilka godzin świętowania, załatwiania setek drobnych rzeczy i przełamywania oporu materii.
Ale to robią.

Przeczytaj także:Teatr Polski jednym z najlepszych w Polsce!

- Postawy prospołecznej, angażowania się, może trochę dla własnej satysfakcji, musimy się ciągle jeszcze uczyć. Dlatego w organizację festynu mocno angażuje się tylko część mieszkańców, ale inni poproszeni pomagają, wielu kibicuje. Mamy też coraz więcej przyjaciół i dobrodziejów właściwie z całego miasta, ba świata, którym się to podoba i chcą w tym jakoś uczestniczyć. Myślę, że dla nas sam proces przygotowań jest ważniejszy niż święto - komentuje Grzegorz Kaczmarek, socjolog, mieszkaniec ulicy i jeden z jej animatorów.

Od 2007 roku działa Stowarzyszenie Mieszkańców ulicy Augusta Cieszkowskiego (SMAC) Kilkanaście osób na co dzień w nim działa, kilkadziesiąt je czynnie wspiera, ale zgodnie ze statutem przynależy każdy z ok. 400 mieszkańców. Na święto schodzą się wszyscy.

Wiadomości z Bydgoszczy

Kilka dni przed imprezą Grzegorz Kaczmarek spotkał na ulicy starszego pana ubranego w mundur harcerski. - Zagadnąłem, czy nie chcieliby się włączyć w nasze święto. Zareagował pozytywnie, a towarzyszące mu rezolutne młode harcerki obiecały, że zajmą się dziećmi podczas urodzin hrabiego Cieszkowskiego.

- Święta są po to, żeby różniły się od dni codziennych - kontynuuje. - Także po to, żebyśmy czasami czuli się święci. Święto ulicy, społeczności robimy w tym samym celu - żebyśmy raz na jakiś czas - zobaczyli siebie wspólnotą, zauważyli wartości, których na co dzień nie dostrzegamy. Wspólne przygotowywanie święta ulicy integruje ludzi, to niby banał, ale jakże rzadko korzystamy z tak prostych prawd!

Codzienność ulicy Cieszkowskiego jest typowa dla każdego polskiego miasta. Popękana asfaltowa nawierzchnia, chodniki w opłakanym stanie. Winne temu są wielkie autobusy i ciężarówki przetaczające się wąską ulicą, przy której zachowały się cudownej urody kamienice. Secesyjne klejnoty, w których każdy architektoniczny detal ma swoją wymowę.

- Niedawno ulicę obejrzał inżynier od drogowców i zapytał: a co tu łatać? Tu potrzebna jest nowa nawierzchnia - przypomina Łukasz Panfil, który prowadzi winiarnię przy ul. Cieszkowskiego.

Po latach starań postawiono znak ograniczenie ciężkiego ruchu. Bezskutecznie. Ale coś drgnęło. Urbaniści pracują nad miejscowym planem, drogowcy nad bardzo kontrowersyjnym przebiciem ulicy Nowomazowieckiej, Mieszkańcy podpowiadają jeszcze inne rozwiązania stosowane od lat w przyjaznych mieszkańcom miastach Europy. Ale to wymaga zmiany sposobu myślenia o mieście i większego zaangażowania samych obywateli, a nie tylko inwestorów i projektantów. Fatalnym (polskim) standardem jest ignorowanie mieszkańców, podejmowanie decyzji ponad głowami użytkowników miasta.

Łukasz Panfil dziesięć lat spędził poza Polską - podróżował i pracował od Sztokholmu po północną Szkocję, gdzie dla Szwajcara prowadził hotel z restauracją.
- Syn marnotrawny naszej ulicy - żartuje Grzegorz Kaczmarek

- Przy Cieszkowskiego stoi mój dom rodzinny, w którym mieszkali dziadkowie i pradziadkowie - wyjaśnia Łukasz Panfil. - Stąd sentyment do miejsca.

Przed laty, podczas uroczystości z okazji 650-lecia Bydgoszczy na Cieszkowskiego zawitał Salon Secesyjny. W rolę hrabiego Cieszkowskiego wcielił się nieżyjący dziennikarz i oryginał - Lech Lutogniewski. Dziś hrabiego gra przyjaciel ulicy, aktor Mieczysław Franaszek.

Wtedy też miasto przeznaczyło pieniądze na remont pierwszych pięciu (także prywatnych) kamienic. Wyremontowano fasady, na kilka lat część ulicy odzyskało blask, który zblakł w następnych latach pod warstwami miejskiego kurzu. - Dziś zbliżamy się do końca odnawiania wszystkich fasad i bram, ale przed nami jeszcze tyle innych cudowności do "odkurzenia" i pokazania - mówią mieszkańcy.
- Kiedy zauroczony klimatem ulicy i jej ogrodami podjąłem decyzję, że tu będzie moje miejsce, przez osiem miesięcy remontowałem mieszkanie, zacząłem poznawać ludzi - wspomina Grzegorz Kaczmarek. - dziś wspaniały sąsiad, Andrzej Talaśka pracował wtedyna stacji benzynowej, w nocy miał więcej wolnego czasu, to wtedy wpadałem do niego na długie, nocne Polaków rozmowy.
W pracę włączył się pan Janicki, złotnik z tradycjami. Pan Loren - Szwed, który wyremontował swoja kamienicę. Potem kolejnych kilkanaście rodzin i starszych samotnych osób.

- Spotykaliśmy się z sąsiadami, śpiewaliśmy pieśni, smakowaliśmy domowe nalewki, teraz każdy upiecze chleb domowy - wspomina Grzegorz Kaczmarek.

Mówią, że przez ostatnie lata Cieszkowskiego się zmienia, znów udomawia. Amatorzy tanich trunków nie piją i nie sikają już w bramach, nie tylko dlatego, że są zamykane. Na odnowionych murach nie widać graffiti. - Praktyka pokazuje, że nie trzeba ludzi niezakorzenionych wyrzucać , bo kiedy zmieni się biegun energii, odchodzą sami, bo to już nie jest ich miejsce Zależy nam jednak najbardziej by ludzie chcieli się tu zakorzenić i odpowiedzialnie udomowić - tłumaczy socjolog.

Mieszkańcy zapewniają, że kontynuacja i historia jest bardzo ważna dla ich święta. W tym dniu (bez samochodów!) szczególnie widać urodę ulicy. W kamienicach do dziś są klamki, piece, a nawet szyby i malarskie zdobienia sprzed stu lat. Cud, że się zachowały.

Dwukrotnie radykalnie zmieniali się mieszkańcy tej ulicy. W 1920 roku wyprowadzili się Niemcy. Mieszkania wykupili m.in. nowobogaccy - np. węglarz, który kupił jedną z kamienic. W okresie międzywojennym upodobała ja sobie miejscowa elita - naczelnicy kolei, oficerowie, architekci i lekarze.
Po II wojnie światowej niekiedy dawna służba zajęła miejsce jaśnie państwa. Teraz następuje kolejna przemiana demograficzna. - Ulica jest ekskluzywna, ale zarazem otwarta społecznie i na nowe funkcje i rozwiązania przestrzenne. Mamy wielką nadzieję, że przez plany jej rewitalizacji, stanie się taką jeszcze bardziej. Chcielibyśmy, żeby to była ulica społecznej elity - w najlepszym tego słowa znaczeniu - dodaje Grzegorz Kaczmarek.

92-letni dziadek Łukasza Panfila do dziś chętnie uczestniczy w święcie ulicy Cieszkowskiego. - Napisał książkę o tej ulicy - mówi Łukasz Panfil. - Pradziadkowie, a później dziadkowie prowadzili tu wytwórnię wód mineralnych. W czasach komuny obowiązywały przepisy, że taka wytwórnia może mieć tylko sześć butli z gazem. Nadwyżkę dziadek musiał zakopać w ogrodzie. Wskazał gdzie. W ubiegłym roku dwanaście sztuk zostało wykopanych i sprzedanych na złom.

- Wszyscy wyrośliśmy z podwórek i ogrodów - mówi o mieszkańcach miast Grzegorz Kaczmarek. - Według pruskiego prawa 30 proc. gruntów przy każdym obiekcie musiało być przeznaczone na ogród. Stąd przy kamienicach powstawały ogrody i przedogrody.

W sobotę będzie tort urodzinowy, mnóstwo dobrej muzyki wraz z publiczną potańcówką. I tak mieszkańcy będą świętowali 198 "U-Rodziny hrabiego Augusta Cieszkowskiego".
Szczegóły na www.cieszkowskiego.bydgoszcz.eu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska