W strzelaninie w siedzibie firmy FedEx w Indianapolis w USA zginęło osiem osób, a wiele zostało rannych.
Świadkowie dramatu słyszeli strzały, a jeden z nich powiedział, że widział mężczyznę strzelającego z broni automatycznej. Napastnik, o którym mówi się, że działał sam, miał popełnić samobójstwo.
Władze stwierdziły, że nie ma dalszego zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Strzelanina nie miała wpływu na pracę z pobliskiego międzynarodowego lotniska, na którym mają swoje stanowisko linie lotnicze FedEx Express.
- Gdy na miejsce przyjechała policja, strzelanina jeszcze trwała - mówiła rzeczniczka miejscowej policji Genae Cook. - Ustaliliśmy, że od kul zginęło osiem osób. Cook dodała, że kilka innych osób trafiło do szpitala z ranami postrzałowymi i urazami.
W oświadczeniu FedEx stwierdzono, że firma współpracuje ze śledczymi i wyraża żal z powodu tragicznego zajścia. Agencja prasowa AFP cytowała pracownika FedEx, Jeremiaha Millera, który mówił, że widział napastnika.
- Widziałem mężczyznę z pistoletem maszynowym albo karabinem automatycznym i strzelał na otwartej przestrzeni. Natychmiast się schyliłem, byłem potwornie wystraszony - powiedział.
Wśród ofiar ma być ciężarna kobieta i jej dziecko.
Była to największa masowa strzelanina w Indianapolis od ponad dziesięciu lat, według szefa policji Indianapolis, Randala Taylora.
STORYFUL/x-news
