- Dwadzieścia minut stoję w kolejce, która ciągnie się od Statoil do Tiroli. Jak można tamować ruch. Rozumie, że koleiny trzeba zlikwidować, bo grozi to wypadkiem, ale dlaczego to robią w okresie największego ruchu. Jest to okres przedświąteczny i wielu ludzi się w tym czasie przemieszcza, a drogowcy mają to gdzieś - uważa jeden z Czytelników. Korki potworzyły się zarówno na wyjeździe na Toruń jak i Olsztyn, bo zarówno na jednym jak i drugim utworzyły się głębokie koleiny, które muszą być zlikwidowane.
- Dlaczego odcinki, na których trwają roboty drogowe są prawie nie oznakowane. Stoi znak ograniczenia prędkości, ale nie ma znaku informującego o uskokach na jezdni. Najeżdżając na niego można uszkodzić pojazd, nawet przy prędkości pięćdziesięciu na godzinę - dodaje rozmówca.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Bydgoszczy tłumaczy te sytuację koniecznością wykonania robót przed zimą. - Zdajemy sobie sprawę, że jest to duże utrudnienie dla użytkowników drogi, ale to już ostatni dzwonek, żeby zrobić nalewkę asfaltu na wyfrezowaną nawierzchnie. W tej chwili mamy sprzyjającą aurę, bo może za kilka dni przymrozić i wtedy koleiny zostałyby do wiosny - wyjaśnia Tomasz Okoński, rzecznik prasowy GDDKiA. Kierowcy muszą uzbroić się w cierpliwość. Pracę na wyjazdach z Brodnicy do Olsztyna i Torunia mają zakończyć się 5 listopada. Dziś drogowcy zakończą frezowanie, a zaraz po Wszystkich Świętych wezmą się za nalewanie asfaltu. Obiecano, że te newralgiczne miejsca będą doznakowane, żeby jadący byli dokładnie doinformowani.