Podsłuchiwać mogą tylko organa ścigania, a jednak handel "pluskwami" kwitnie.
Anonsom o sprzedaży takich gadżetów poświęca się całe strony: "pluskwa do pomieszczeń o zasięgu do 400 m", "zestaw podsłuchowy do podsłuchiwania w domach, biurach, samochodach na odległość do 4 km", "elektroniczny stetoskop; możesz słyszeć, co się dzieje za ścianą, podłogą, sufitem nawet do grubości 60 cm", "mikrokamera wielkości paznokcia, bezprzewodowa, szpiegowska; obiektyw wielkości główki szpilki, do zakamuflowania". Wszystkie ogłoszenia dała ta sama firma z miejscowości Leszczyny pod Rybnikiem. W każdym podany jest adres sklepu, numery telefonów, adres strony internetowej i e-mail.
Zamawiam "pluskwę" i berettę
Profesjonalnie zrobiona strona internetowa (adres znany redakcji) rozwiewa wszelkie wątpliwości: nie ma mowy o chałupnictwie, sprzedaży "z ręki" w bramie i podejrzanym towarzystwie. Asortyment jest szeroki, ceny zróżnicowane. Każde urządzenie można sobie w Internecie obejrzeć, do każdego dołączono precyzyjną charakterystykę. - Może pani do nas przyjechać, możemy też wysłać zakupy pocztą - mówi przez telefon mężczyzna o sympatycznym głosie. Deklaruje, że pomoże mi wybrać.
Wstępnie zamawiam: zestaw do podsłuchu samochodu, pluskwę do podsłuchu pomieszczeń i mikrokamerę z oprzyrządowaniem, zmieniacz głosu i dodatkowo - gładkolufowy, automatyczny, pneumatyczny, śrutowy, ośmiostrzałowy pistolet beretta. Daję do zrozumienia, że chcę podsłuchiwać i podglądać męża - no i może też coś więcej.
Szantaż tylko przez stacjonarny
Sprzedawca proponuje mi podsłuch samochodowy w komplecie z radiem o niestandardowym zakresie. - Są takie, że można słuchać na normalnym radiu. Ale jak pani chce, by nikt pani nie podsłuchał, lepiej mieć specjalnie przestrojony odbiornik, z częstotliwością powyżej 110 MHz - wyjaśnia cierpliwie. Będzie mnie to kosztowało 790 zł, pluskwa z odbiornikiem 390 zł. Mikrokamera - wybieram czarno-białą, z dźwiękiem, "gołą", do ukrycia pod tynkiem - 220 zł. Zestaw nadawczo-odbiorczy do niej to 990 zł. Drogo, ale za to sceny z podglądania męża mogę oglądać na zwykłym telewizorze i zarejestrować na typowym magnetowidzie - takim, jaki mam w domu.
- Zmieniacze głosu mamy aktualnie tylko do stacjonarnych telefonów - _usprawiedliwia się mój informator. Niestety, w tej partii zmieniaczy do komórek nie dostaliśmy - mężczyzna martwi się razem ze mną. Przy okazji dowiaduję się, że wszystkie sprzedawane przez firmę z Leszczyn urządzenia, sprowadzane z zagranicy; są absolutnie profesjonalne, z gwarancją wysokiej technologii; otrzymam fakturę z VAT i w razie problemów mogę sprzęt zareklamować.
Handlować można , używać - nie
- No i co pan na to? - pytam Sławomira Ruge z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Mogą robić to, co robią. Sprzedawanie, kupowanie i posiadanie urządzeń do podsłuchu i podglądu jest w Polsce legalne. Dopiero używanie jest nielegalne! Nie mamy i nie możemy mieć takich sklepów "na celowniku": sprawdzać, kto w nich kupuje, itd. To nie policja ustanawia prawo! - odpowiada.
Podsłuch i podgląd mogą w Polsce legalnie zakładać tylko policja i UOP. Wyłącznie w ramach toczącego się śledztwa: podsłuch rozmów telefonicznych reguluje kodeks postępowania karnego, stosowanie zaawansowanej techniki do tajnego podsłuchiwania i podglądania ustawa o policji. Czy to policjanci i tajni agenci robią zakupy w Leszczynach? - Skąd! - obrusza się na moją niewiedzę policyjny oficer prasowy z Bydgoszczy. - Może kupują u nich hobbyści, może agencje detektywistyczne i ochrony? Skoro jest towar muszą być klienci...
Podsłuchują pracowników?
Agencje pewnie kupują. - My tego nie stosujemy, musi pani zadzwonić do innej firmy. Nie podam żadnego namiaru, ale w Toruniu na pewno się pani z kimś dogada - powiedziała mi pracownica jednej z toruńskich agencji ochrony. Podsłuchując i podglądając z ukrycia ochroniarze i detektywi popełniają jednak przestępstwo, co większości się nie opłaca.
Gdzie jest zatem prawdziwy rynek takich "zabawek"? - Oprócz agencji detektywistycznych i gangów, kupują je właściciele różnych interesów, by podglądać i podsłuchiwać pracowników. Najczęściej knajpiarze, bo ich personel ma skłonność do okradania pryncypałów. A także zazdrosne żony i mężowie - opowiada znajomy policjant. W Toruniu słyszałem o co najmniej czterech firmach, których szefowie podsłuchują swoich pracowników, w tym o jednej bardzo szacownej.Udowodnienie tego bywa jednak niezwykle trudne - twierdzi oficer. W mojej praktyce zawodowej nie pamiętam sprawy o nielegalny podsłuch, poza polityką naturalnie._ Może Polakom to nie przeszkadza? W końcu kandydaci do Big Brothera wręcz zabiegali o to aby ich ktoś chciał podsłuchiwać i podglądać - kończy policjant.
