Pokemon Go - pokemony opanowały ulice Krakowa! [PRZYŚLIJ... Pokemon Go - pokemony opanowały ulice Krakowa! [PRZYŚLIJ ZDJĘCIE POKEMONA]
Źródło: US CBS, X-News
- Łatwo można go znaleźć w internecie, zainstalować i zostać trenerem pokemonów - mówi Tomasz Więcek, który wraz z kolegami od kilku dni przemierza ulice Oświęcimia w poszukiwaniu wirtualnych stworów. Spotyka je nawet w tak nietypowych miejscach jak cmentarze.
Jak wygląda zabawa? Po ściągnięciu aplikacji na ekranie smartfona gracz widzi obraz z kamery. W odpowiednich miejscach na mapie może znaleźć pokemony, które nałożone zostały komputerowo na obraz z aparatu. Gracz ma złapać jak największą liczbę stworzeń.
- Jestem fanką tej serii - dodaje Katarzyna Kania. Dziennie potrafi przejść kilka kilometrów, szukając wirtualnych postaci.
Obóz to nie plac zabaw
Kontrowersje wzbudziła obecność pokemonów na terenie Muzeum Auschwitz-Birkenau. Oburzona dyrekcja wystosowała apel do producenta o ich usunięcie.
- Działanie tego typu gier w Miejscu Pamięci Auschwitz narusza pamięć ofiar tego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady. Jest bez wątpienia niestosowna - podkreśla Bartosz Bartyzel z Muzeum Auschwitz-Birkenau. Jak dodaje, teren byłego obozu upamiętnia wszystkie osoby, które tu cierpiały i były mordowane, a nie jest miejscem rozrywki.
Przedstawiciele producenta gry przyjęli argumenty muzealników i zapewniają, że pracują nad tym, by elementy gry nie pojawiały się więcej w dawnym obozie koncentracyjnym.
- Prosimy producentów takich gier o wyłączanie z nich terenu Muzeum Auschwitz-Birkenau i innych podobnych miejsc, teraz i w przyszłości - apeluje Bartosz Bartyzel.
Podobny problem wystąpił w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, gdzie na wystawie o komorach gazowych, w których ginęli ludzie, złapać można Koffinga, stworka emitującego... chmurę gazu.
Dochodowy biznes
Pokemonowa gorączka rośnie. Po 48 godzinach od premiery aplikacji Pokemon GO w USA, Australii i Nowej Zelandii, szacunkowe dane mówiły już o kilkunastu milionach ściągnięć gry na urządzenia mobilne. O skali zjawiska świadczy fakt, że w ciągu kilku dni od jej pojawienia się dzienna liczba graczy - według danych portalu DimilarWeb - była równa liczbie użytkowników niepokonanego dotąd Twittera. W cztery dni gra zarobiła 14 mln dolarów. Samo jej pobranie jest darmowe, ale są tak zwane mikropłatności. Za 20 kuleczek do łapania potworków trzeba zapłacić 5 zł. - Jeśli dobrze wykorzysta się sentyment do dzieciństwa obecnych 20- i 30-latków, to sukces jest murowany. Dziś należą oni do nieźle zarabiającej klasy średniej, a jednocześnie chętnie przypomną sobie, jak to jest być dzieckiem - tłumaczy Mariusz Zawiślak, socjolog kultury. Nie bez znaczenia jest też fakt, że to nowa jakość, łącząca ruch fizyczny z grą w urządzeniu mobilnym.
- Jeśli chcesz pograć, musisz ruszyć się z domu, co jest pewnego rodzaju „odmuleniem” dla ludzi, którzy całymi dniami siedzą przed komputerem - mówi Eryk Szymoszek, jeden z użytkowników aplikacji.
Współpraca: Łukasz Gazur, Mariola Bojdys