Poniedziałek, godzina 13.30, ul. Sportowa w pobliżu przychodni "Komunalni". Nasz Czytelnik, pan Dariusz, wiezie swoją żonę do lekarza. Chce zaparkować. - Przychodnia ma kawałek własnego parkingu za otwartą bramą - relacjonuje. - Miejsce to regularnie wykorzystują "eLki", ucząc kursantów wjazdu w bramę tyłem.
Kierowca wypatrzył jednak wolny kawałek. Dziarsko w niego wjechał, mimo że niedaleko na to samo miejsce czaił się samochód szkoły jazdy "Modraczek".
Czytelnik zdążył wypuścić żonę z auta, gdy tuż obok podjechała wspomniana "eLka". - Instruktor opuścił szybę i... pokazał mi środkowy palec - opowiada pan Dariusz. - Wysiadłem z samochodu i zapytałem, co to miało znaczyć.
Czytaj: Pukał się w czoło czy tylko dotykał skroni? Inowrocławski radny obraził się na radnego
Jak opowiada dalej, instruktor stwierdził, że nie będzie rozmawiał z kierowcami, którzy nie respektują innych aut, sygnalizujących zamiar wykonania manewru. - Zastanawiam się, czy osoba z takimi metodami, uczy kursantów właściwych postaw na drodze - mówi nasz Czytelnik, który zanotował numer rejestracyjny "eLki".
O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy Jerzego Kociszewskiego, dyrektora szkoły jazdy "Modraczek". Jego zdaniem, takie zachowanie nie powinno mieć miejsca. Po chwili jednak oddzwonił do nas: - Rozmawiałem z instruktorem. Zapewnia, że nie pokazał temu kierowcy środkowego palca. Wierzę mu.
Udało nam się też porozmawiać również z instruktorem. - Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego - akcentuje (dane personalne do wiadomości redakcji). - Zresztą może to potwierdzić kursantka, z którą akurat jechałem. Pokazałem kierowcy kciuk, a nie środkowy palec. Chodziło, o to, by się zastanowił nad tym, co zrobił - odpowiada instruktor.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje