www.pomorska.pl/Bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/Bydgoszcz
Rozmowa z Robertem Rejniakiem, terapeutą uzaleźnień
E-wydanie Gazety Pomorskiej
Nie możesz kupić papierowego wydania naszej gazety? Teraz możesz dowiedzieć się, co dzieje się w twoim regionie, kraju i świecie także czytając e-wydanie "Pomorskiej KLIKNIJ TUTAJ
- Nagroda w konkursie marszałka województwa "Rodzynki z pozarządówki" to ważne wyróżnienie?
- Po prostu cieszę się. Chciałbym też podziękować marszałkowi za pomoc. Przez pierwszy rok FreD Goes Net w Bydgoszczy finansowała Unia Europejska. Teraz, bez pomocy samorządu i bydgoskiego ratusza, nie moglibyśmy pomagać tym młodym ludziom.
- Czym ten program różni się od innych terapii?
- Pomysł powstał w Niemczech. Pod koniec 2008 roku dzięki pomocy Krajowego Biura do spraw Przeciwdziałania Narkomanii ruszyliśmy z nim jako pierwsi w Polsce. Podstawą jest współpraca z policją i szkołami. Młodzież, która została przyłapana na braniu, może uniknąć kary.
- Jak działa ten mechanizm?
- Sądy traktują uczestnictwo w naszej terapii jako okoliczność łagodzącą. Przyłapani mają do wyboru - karę, albo jej odpuszczenie, a dodatkowo fachową pomoc psychologiczną w walce z braniem. I to naprawdę działa.
- Ile osób już wzięło udział w waszej terapii?
- Blisko 140. Nie liczę oczywiście tych, którzy są już trwale uzależnieni. Bo i tacy się do nas zgłaszali. Taki osoby odsyłamy już do specjalistycznych ośrodków, leczenia uzależnień.
- Jak wyglądają spotkania terapeutyczne?
- Przede wszystkim nie oceniamy młodzieży. Zamiast tego próbujemy sprawić, by wyobrazili sobie własne życie bez brania. I to do nich przemawia. Żadnego moralizowania, pouczania. Młodzież jest mądra, tylko czasem popełnia błędy. Takie kursy działają w Europie od niedawna. Większe doświadczenie mają Amerykanie.
- Po kursie młodzi już nie eksperymentują?
- Tylko kilka razy zdarzyło się, że kogoś znowu przyłapano. Te osoby do nas wracały, bo wiedziały, że mogą liczyć na pomoc.
Udostępnij