Rodzina mojej mamy pochodzi z Częstochowy, a ojca z Zawiercia. Prababcia Maria, babcia Zofia, mama Irena i ja rodziłyśmy się w Częstochowie. Z moją prababcią Marią wiąże się niesamowita historia. Otóż jej przyszły mąż, a mój pradziadek Adam Szulc, był ewangelikiem. Gdy po raz pierwszy ujrzał babcię, zakochał się w niej bez pamięci. Złożył przysięgę na Jasnej Górze, że jeśli tylko panna Maria wyjdzie za niego za maż, to on przejdzie na jej wiarę i przez całe życie będzie nosił w czasie kościelnych uroczystości sztandar jasnogórski. Prababcia powiedziała "tak", a pradziadek słowa dotrzymał.
Moja ukochana babcia Zofia płatała figle przyjacielowi brata (starszemu o 10 lat) Ludwikowi Lappe. Aż kiedyś zdenerwował się i powiedział: panno Zofio jest pani niemożliwa. Kto się z panią ożeni! Figlarka od razu wypaliła: pan pierwszy będzie klęczał! No i klęczał! I tak został moim dziadkiem.
Moja mama i ojciec (inż. Konrad Kusiński) to jakiś przedziwny przypadek rodzinny - pięć lat narzeczeństwa! Ojciec przed podjęciem życiowej decyzji popłynął nawet dookoła świata.
Miało być bardzo uroczyście. Na Jasnej Górze złote gody pradziadków, srebrne dziadków i ślub moich rodziców, ale wojna wisiała na włosku i skończyło się na tym, że trzy miesiące przed wybuchem II wojny światowej wzięli ślub w Gdyni w skromnym rybackim kościele. Przyszła wojna - rodziców i dziadków Niemcy wysiedlili z wybrzeża do Kielc. Stamtąd najbliżej było do Częstochowy, gdzie pradziadkowie mieli kamienicę. I tak, pod koniec wojny ja się tam urodziłam.
Pracowałam w Teatrze Wybrzeże, następnie w Teatrze Ziemi Gdańskiej (obecnie Teatr Gdyński), w Olsztynie i Opolu. To tam poznałam swojego męża Andrzeja. Drugiego dnia naszej znajomości przyniósł obrączki. Ślub wzięliśmy po miesiącu (żegnaj rozsądku moich rodziców). Miałam podpisaną umowę o przejściu do Bydgoszczy i mieszkamy tu już 32 lata.
**
W cieniu Jasnej Góry
Not. (maw)

Magdalena Kusińska-Frybe, aktorka Teatru Polskiego