MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W cieniu wielkiej góry

Jolanta Zielazna
Z Castelmola widok zapiera dech - na turkusową  zatokę, na Etnę, jeśli nie schowają jej chmury.
Z Castelmola widok zapiera dech - na turkusową zatokę, na Etnę, jeśli nie schowają jej chmury. Jolanta Zielazna
Z daleka stożek Etny wydaje się biały, niczym pokryty śniegiem. W rzeczywistości jest czarny, szary, spopielały.

     Na zboczach stare i nowe kratery. I wijące się do nich węże turystów. Na szczęście u góry mocno wieje i wiatr przegania zapach siarki.
     A potem "zdobywcy" schodzą w dół. Jakaś grupa zostawiła na poboczu uklepany w miałkim popiele napis POLSKA. Więc od razu słychać komentarze: - O, nasi tu byli!
     Niektórzy jako trofeum znoszą odłamy lawy, kolorowe barwami pierwiastków, które wulkan wyrzucił z swego wnętrza. Sztuką jest znaleźć kawałek o różnych kolorach.
     Odkąd kolejny wybuch lawy zniszczył wyciąg krzesełkowy, ze schroniska na wysokości ponad 1800 metrów wyżej trzeba się albo wspiąć na własnych nogach (nieliczni testują rowery), albo podjechać terenowymi samochodami. Kto wie, czy właśnie ta jazda bardziej nie podnosi adrenaliny.
     Skiby lawy
     
Zagadką pozostaje, jaki wulkan naprawdę jest wysoki. Oficjalnie przewodniki podają 3 323 metry, ale na miejscu można się dowiedzieć, że już dochodzi do 3340. Widząc gromady turystów, znoszących w dół "na pamiątkę" małe kawałki lawy i całkiem pokaźne okazy, nie ma się co dziwić, że wysokość Etny zmienna jest. Żartujemy, że jak wulkan wyrzuci kolejną porcję rozżarzonych skał, znowu trochę urośnie.
     Etna nie jest samotną górą wyrastającą z równiny. Cała okolica jest wyżynnym masywem. Rozgadani, milkliśmy w miarę, jak jechaliśmy wyżej i wyżej. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, co to znaczy czynny wulkan. Po bokach krętej i wąskiej drogi pojawia się coraz więcej lawy. Między drzewami, krzewami, stare bryły, zastygłe niczym ogromne skiby ornej ziemi. Przypominają wypalony żużel wygarnięty z pieca albo wypalony koks. W miasteczku fasadę kościoła podpierają drewniane stemple, bo popękała od wstrząsów. Gdzieś dalej dwa domy po obu stronach wąskiej uliczki, rozparte stalowymi rusztowaniami, żeby nie runęły. Niektóre domki stoją puste. Popękane ściany. Ich mieszkańcami nie byli ludzie o stalowych nerwach. Mimo wszystko, jednak takich widoków nie spotyka się często.
     W ubiegłym roku zasypało nawet drogę, która jedziemy.
     Im wyżej, tym więcej popiołu. Miałkiego pyłu niczym szara mąka. Szybko pojawiają się na nim zielone źdźbła, później kolorowe drobne kwiatki, trawy... Wulkaniczny popiół jest żyzny, więc na czarnej ziemi zakłada się winnice.
     Szaro-czarne pustkowie
     
Etna to dla mieszkańców niebezpieczeństwo, z którym żyją od wieków, ale i pieniądze.
     Schronisko Rifugio Sapienza, na wysokości ponad 1800 metrów, pełne turystów. Bary i fast foody, sklepy z pamiątkami, stoiska z sycylijskimi przysmakami. Tu jest końcowy przystanek autobusów z podnóża góry, tu jest najwyższy punkt, gdzie można podjechać autokarem, mikrobusem, samochodem. Tu jest początkowa stacja wyciągu krzesełkowego, teraz nieczynnego. Lawa pogięła potężne słupy, zerwała liny, krzesełka. Spod stacji wyciągu odjeżdżają w górę terenowe stary i iveca.
     Samochód wyje, drogą, a raczej bezdrożem na lawie, wolno wspina się na wysokość 2900 metrów. Podjeżdżamy niedaleko głównego krateru, bliżej podejść nie można. Za to obok jest inny lej. Kolorowy. Żółty, biały, brunatnoczerwony. Szybka powtórka z lekcji chemii, kto co pamięta. Lawa wypłynęła tu przed dwoma laty, zeszła do wysokości 1700 metrów, trochę poniżej schroniska. Wtedy zniszczyła wyciąg.
     Powyżej schroniska nie rośnie już nic. Jest tylko szaro-czarne pustkowie, ze skamieniałymi bryłami lawy i popiołu. Wieje wiatr, przegania lekkie chmury. Na popiele wyraźnie widać esy-floresy ujeżdżonej drogi. Gdzie się podziała ta Etna z pocztówek, zielonkawoniebieski majestatyczny szczyt z czapką białych chmur?
     Zjeżdżamy w dół północnym zboczem. Giuseppe, który mieszka w okolicy, prowadzi nas wąską, niemal polną drogą wśród sadów, winnic i zalesionych zboczy. Nagle droga się urywa. W listopadzie ubiegłego roku zabrała ją lawa. Zniknęły dwa hotele, wyciągi narciarskie, kilkanaście domków. Ogromne jęzory wypalonych kamieni biegnąć w dół pochłonęły drzewa. Odgrzebujemy z wierzchu kilka kamieni. Nic dziwnego, że są ciepłe, przecież upał przekracza 30 stopni! Ale im głębiej grzebiemy, tym bardziej gorąca lawa. Parzy.
     Miasteczka budzą turyści
     
Mówi się, że najpiękniejszy widok na Etnę jest z Taorminy. Małej miejscowości nad turkusowa zatoką, zatłoczonego uzdrowiska, w którym w dodatku jest co zwiedzać. Kilkaset metrów nad Taorminą, szczytu góry uczepiło się maleńkie Castelmola. I stąd dopiero widok zapiera dech. Na miasteczko, na morze, na stożek Etny, jeśli nie skryją go chmury.
     Taormina potrafi zauroczyć. Trzeba ją tylko przejść spokojnie, a nie przebiec w pośpiechu. Żeby zobaczyć schowany przed przechodniami dziedziniec muzeum. Zajrzeć do pobliskiego kościoła świętej Katarzyny. Popatrzeć na ozdoby domów. Dotrzeć do placu-tarasu kończącego deptak. I sycić oczy.
     Taormina na wpół senna wstaje razem z turystami. Gdy oni o dziewiątej rano, zanim słońce zacznie prażyć, drałują zobaczyć starożytny grecki teatr, na ich trasie powoli budzą się sklepiki i stragany. Z całymi kilogramami sznurów korali, identycznych w dziesiątkach sklepów, z biżuterią z lawy Etny, z ceramicznymi kafelkami o wzorach powtarzanych w dziesiątkach sklepów. Z barwionymi makaronami, z ...
     Normalnie wszystkie miasta Południa zaczynają żyć wieczorem, gdy upał odpuszcza. Na chodniki przed domy wędrują krzesełka i taborety. Starsi ludzie przesiadują godzinami, obserwując ruch. Dzieci uganiają niemal do północy. Na kolację do tanich restauracji schodzą się całe rodziny, od babci poczynając na maleństwie w wózku kończąc.
     Rano miasteczka budzą turyści, z przewodnikami w ręku tropiący zabytki.
     Słodkie migdały
     
Jest co tropić. Sycylia to przekładaniec śródziemnomorskich kultur. Miesza się starożytna Grecja i Rzym. Jedni budowali świątynie i amfiteatry, drudzy burzyli i przebudowywali. Surowe normańskie katedry w Cefalu i Monreale kryją przepych bizantyjskich mozaik. Swój wdzięk dorzucili Saraceni i islam. Potem miasta zdobili Hiszpanie i Francuzi. Każdy w jakiś sposób odcisnął swoje piętno.
     Połączenie stylów i kultur czasami bywa zaskakujące. W Syrakuzach na Ortygii starożytną grecką świątynię chrześcijaństwo zaadaptowało na katedrę. W ścianach doskonale zachowały się potężne kolumny. A fasada zaskakuje... barokiem.
     Sycylia żyje tak, jak południowe Włochy. Biednie. Turystom oferuje wiele niepowtarzalnych wrażeń. Oferuje kolory. Ulic, nad którymi suszy się pranie. Normalny widok. Na linkach bez żenady wywiesza się ręczniki, gacie, uprane buty, podniszczone ścierki, koszule. Pstrokatych dwukółek, pomalowanych we wzory łącznie z kołami. Nawet koń dźwiga bajeczną uprząż. Kolorowych płytek, z których ułożono nazwy ulic, sklepów i firm. Straganów z dzbanami, misami, donicami. Ceramicznych ozdób tworzących wzory na ażurowych kolumienkach absyd. Południe nie musi być wyblakłe od słońca.
     Zanim wjedziesz na prom w Messynie, powinieneś kupić najprawdziwsze sycylijskie przysmaki: pastę z pistacji i z migdałów. Słodkie niczym ulepek, ale jak tego nie spróbować?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska