Kto rozbierał synagogę? Są osoby, które twierdzą, że to byli Żydzi zagonieni do niewolniczej pracy przez nazistów. Na pewno wiadomo, że 14 września 1939 roku, na łamach "Deutsche Rundschau" , Niemcy ogłosili przetarg na rozbiórkę synagogi i innych budynków należących do gminy żydowskiej (m.in. szkołę religijną przy ul. Wały Jagiellońskie 7). Zwyciężył Herbert Matthes, właściciel fabryki mebli przy ul. Garbary 24. Do pracy zatrudnił robotników, głównie Polaków. Przez miesiąc synagogę rozbierali także bydgoscy więźniowie, a potem również 16 angielskich jeńców i polscy chłopcy z niemieckiego obozu "Erzienugslager Bromberg" przy ul. Dwernickiego.
Kopniak od Niemca
Janusz Janik opowiada: - Mój zmarły cztery lata temu ojciec, Bolesław, wielokrotnie wspominał, jak został zmuszony do udziału w rozbiórce synagogi. Miał siedemnaście i pół roku, gdy wiosną 1940 roku, szedł ulicą Długą, w kierunku hali targowej do taniej jatki. Zatrzymali go niemieccy żandarmi i - wraz z innymi chłopcami - zagonili na Jana Kazimierza. Nie zdążył nawet powiadomić ojca, który mieszkał na ulicy Bełzy. Przez dwa tygodnie, codziennie po pracy, odwożono ich na nocleg do koszar wojskowych przy Gdańskiej. Spali w piwnicy, na podłodze pokrytej słomą. Kiedy ojciec widział, że prace zbliżają się do końca uprosił po niemiecku pilnującego ich żandarma, by ten go puścił, gdyż w domu ma chorego ojca Macieja i młodszego brata Władysława. Tata był niewysoki i wątły. Pewnie dlatego wzbudził litość u Niemca. Ten kazał mu się odwrócić i na odchodne kopnął go mocno w tyłek. Tata mówił nam, że przez całą wojnę czuł to kopnięcie, bo zimowy but żandarma miał na końcu metalowy podnosek. Ojciec był przekonany, że tym sposobem uratował życie. Krążyły bowiem słuchy, że niektórych chłopców po zakończeniu rozbiórki gdzieś wywieziono, mówiono nawet, że do lasku kujawskiego.
Później Bolesława Janika wysiedlono pod Skierniewice. Tutaj pracował u gospodarza do końca wojny, zaś jego młodszego brata wywieziono w głąb Niemiec.
Torebka z kanapkami
Czekamy na kontakt
Wiecie coś o rozbiórce synagogi przy ul. Jana Kazimierza? A może macie informacje o burzeniu innych budowli, np. kościoła pojezuickiego na Starym Rynku? Opowiedzcie nam o tym. Tel. 052 3263 215.
W styczniu 1940 roku do rozbiórki przystąpił siedemnastoletni wówczas Marian Krug, który przebywał w obozie przy ul. Dwernickiego. - Codziennie do pracy szliśmy grupką 12-15 chłopców, oczywiście pod nadzorem Niemców. Przydzielono mnie do oczyszczania cegły, którą Niemcy później przerzucili na inne budowy w mieście. Raz matuchna chciała mi coś podrzucić do jedzenia. Niestety, torebkę z jedzeniem zauważył jeden z SS-manów. Wściekły podeptał kanapki. Matuchna uciekła przerażona. Żołnierz wziął młotek murarski, którym oczyszczałem cegłę i zaczął mnie nim okładać po głowie. Przez kilka dni mocno gorączkowałem i nie byłem zdolny do ciężkiej pracy. Potem zostałem gońcem w obozie. Dzięki temu, po jego zamknięciu, uniknąłem wywiezienia na roboty do Niemiec. Taki los spotkał wszystkich moich współwięźniów - wspomina.