
Fot. Archiwum
Dowiedzieliśmy się również od Niego o obozie przy ul. Dwernickiego
(fot. Fot. Archiwum)
Wiemy, że z zainteresowaniem czytał każdy numer "Albumu bydgoskiego". Sam kilka razy gościł na łamach naszego dodatku. Niestety, o Marianie Krugu już nie przeczytamy. Zmarł 28 kwietnia 2008 roku. Miał 86 lat.
1 maja otrzymaliśmy maila od Jarosława S. Kaźmierczaka, sąsiada z bloku przy ul. Podchorążych 23.
W mailu czytamy: "Pozwalam sobie zawiadomić, że 28 kwietnia zmarł śp. Marian Krug - bydgoszczanin, który pojawiał się kilkakrotnie ze swoimi okupacyjnymi wspomnieniami na łamach "Albumu bydgoskiego", we wczesnym okresie jego wydawania. Wspomnienia Jego dotyczyły m.in. uwięzienia w obozie przy ul. Dwernickiego i przymusowej pracy przy rozbiórkach synagogi i zachodniej pierzei Starego Rynku. Dodam, że Zmarły od połowy lat 60. do końca życia mieszkał w bloku przy ul. Podchorążych, a więc w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca, w którym był więziony.
Pogrzeb śp. Mariana Kruga odbędzie się 2 maja, o godz. 12, na cmentarzu przy ul. Wyszyńskiego".
Młotkiem dostał po głowie
Po raz pierwszy z Marianem Krugiem rozmawialiśmy we wrześniu 2005 roku. Wówczas do "Pomorskiej" dołączaliśmy pocztówki przedstawiające nieistniejące już, aczkolwiek piękne, bydgoskie budynki. Szukaliśmy ludzi, którzy mogli nam opowiedzieć o synagodze. - Uczestniczyłem w rozbiórce tej żydowskiej świątyni - mówił nam Marian Krug.
Z ogromnym zaangażowaniem opowiadał: - Przydzielono mnie do oczyszczania cegły, którą Niemcy później przerzucili na inne budowy w mieście. W styczniu 1940 roku, gdy tylko moja matuchna dowiedziała się, że zostałem zatrudniony do tej pracy, chciała mi coś podrzucić do jedzenia. Wydawało jej się, że to nic trudnego i że nikt nie zauważy. Niestety, stało się inaczej. Jeden z SS-manów podszedł do mnie, niosąc w dłoni torebkę z jedzeniem od mamy. Najpierw zajrzał do środka, a potem wściekły podeptał kanapki. Matuchna uciekła przerażona. SS-man wziął młotek murarski, którym oczyszczałem cegłę i zaczął mnie nim okładać po głowie. Przez kilka dni mocno gorączkowałem, ale, na szczęście, wszystko dobrze się skończyło.
Wezwanie z Arbeitsamtu
Od pana Mariana dowiedzieliśmy się również, że od listopada 1939 roku do maja 1940 roku w dawnym Domu Junaka przy ul. gen. Józefa Dwernickiego działał niemiecki obóz dla nieletnich. - Byłem jednym z pierwszych chłopców, którzy tutaj trafili - wspominał po latach Marian Krug.
Opowiadał, że miał wówczas siedemnaście lat. Wezwanie do obozu otrzymał bezpośrednio z Arbeitsamtu. Musiał się zjawić w urzędzie 15 listopada 1939 roku. Tak też zrobił.
W obozie było około 400 chłopców. Najmłodsi mieli zaledwie po 13, 14 lat, najstarsi - po 18 lat. Komendantem obozu był Latteman, Niemiec z Gdańska. Do Bydgoszczy przeprowadził się z całą rodziną.
Z łopatą na ulice
Pan Marian wspominał, że chłopcy byli zmuszani do bardzo ciężkiej pracy, po 8-12 godzin dziennie. Nie dostawali za nią ni grosza. - Zostaliśmy podzieleni na kilka grup. Każda zajmowała się innymi pracami. Ja najpierw odśnieżałem i zamiatałem główne ulice miasta. Potem zostałem przydzielony do rozładunku wagonów na stacji towarowej oraz w magazynach odzieżowych przy ulicy Gdańskiej - usłyszeliśmy.