Polska-Serbia 3:1 (22:25, 25:18, 25:23, 25:21)
Trzy punkty na otwarcie zmagań w Berlinie są bezcenne. Teraz z większym luzem można przystąpić do meczów z Belgami i Niemcami, gospodarzem turnieju. Naszym zawodnikiem jest tym łatwiej, że publiczność na hali, to głównie nasi rodacy. „Gramy u siebie, Polacy, gramy u siebie” - cały czas dało się słyszeć na hali położonej nieopodal stojącego tu niegdyś muru dzielącego miasto i całą Europę po wojnie.
Od samego początku wtorkowego spotkania nasza kadra grała dobrze. Małym zaskoczeniem był fakt, że w szóstce mecz rozpoczął Grzegorz Łomacz, ale jego gra potwierdzała słuszność wyboru naszego selekcjonera Stephana Antigi. Na ataku szalał Kurek, wspomagany dzielnie przez Kubiaka, Mikę i środkowych bloku – Bieńka i Kłosa. Ale pierwszą partie wygrali rywale 25:22.
Karol Kłos po meczu Polska - Serbia.
- Cieszę się, że przetrwaliśmy ten moment i podnieśliśmy się – mówił po meczu nasz trener. - To pokazuje charakter tej drużyny. Świetne zmiany dali Możdżonek, Konarski, Buszek czy Fabian Drzyzga. Mamy dobry zespół i walczymy o awans na igrzyska.
Każdy z kolejnych trzech, wygranych przez naszą reprezentację setów, miał swojego bohatera lub bohaterów. W drugiej partii świetne zawody rozgrywał rozdzielający piłki Grzegorz Łomacz, a Michał Kubiak wytrzymał zaczepki pod siatką, których dopuszczali się nasi rywale i pokazał, że kadra nie pęka.
- Nie boimy się nikogo – mówił po meczu nasz kapitan. - Nie ma takiej drużyny na świecie, której bym się obawiał, gdy gramy swoje. Największym przeciwnikiem jesteśmy sami dla siebie.
Michał Kubiak po meczu Polska - Serbia.
Trzecia partia to niezmiennie dobra postawa Bartosza Kurka i skuteczna gra młodziana, który nie tak dawno w kadrze stawiał pierwsze kroki, Michała Bieńka.
W czwartej partii Serbowie znów przycisnęli. Odparliśmy jednak atak dzięki dobrej postawie rezerwowych. Szczególnie efektownie zaprezentował się Marcin Możdżonek.
- Miałem sporo czasu, żeby w „kwadracie” przyjrzeć się temu, jak grają rywale i potem wykorzystałem to na boisku – mówił nasz doświadczony środkowy. - Cieszę się, że trener dal mi szansę. Zawsze leżał mi ten przeciwnik.
Środa jest dniem przerwy w berlińskim turnieju. We czwartek gramy z Belgią i ten mecz może już przesądzić o naszym awansie do półfinału, bo zespół ten uległ we wtorek Niemcom 3:0. Na koniec zmagań grupowych gramy z gospodarzami i na pewno nie będzie to łatwe spotkanie. Zresztą na tym turnieju nie ma słabych rywali. Pierwszy mecz pokazał jednak, że to inne drużyny winny się bać mistrzów świata, a nie mistrzowie ich. Obyśmy w niedziele mogli wystrzelić po raz kolejnym w tym roku korkami szampana świętując awans na igrzyska. Bo w tym turnieju jest miejsce takich zawodników, jak nasi reprezentanci – to bezsprzeczne.