- O Jezu, będę musiał zwalniać! Ale jak my utrzymamy standard opieki przy mniejszej liczbie pracowników? - Piotr Zbonikowski, dyrektor Domu Pomocy Społecznej dla Przewlekle Somatycznie Chorych w Kowalu tylko jęknął.
Nie wie, że mają być zmienione normy zatrudnienia w domach pomocy społecznej. W jego przypadku - obniżone. Powinien zmniejszyć liczbę personelu i w mniejszym stopniu korzystać ze stażystów z urzędu pracy.
DPS Kowal - prawie sami leżący
Dyrektor nie ukrywa - ratuje się stażystami.
- U nas na 66 osób 57 mieszkańców to leżący. W stołówce prawie wszystkich trzeba karmić - wylicza. - Muszą to robić osoby przeszkolone. Będzie bardzo ciężko. Będę musiał zwalniać i nie wiem, jak utrzymamy wymagany standard opieki.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przygotowało projekt zmiany rozporządzenia w sprawie domów pomocy społecznej. Zmienia, a dokładniej - obniża - wskaźnik zatrudnienia w dwóch rodzajach placówek: domach dla przewlekle somatycznie chorych i domach dla dzieci młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie. Ma on wynosić nie nie mniej niż 0,6 pracownika (tak jest teraz), a 0,5 na jednego podopiecznego.
Przy obliczaniu tego wskaźnika dyrektorzy mogli uwzględniać także wolontariuszy, praktykantów, stażystów - ale nie więcej, niż 30 proc. ogólnej liczby zatrudnionych w zespole. Po zmianach mają stanowić najwyżej 5 proc. pracowników zespołów opiekuńczo-terapeutycznych.
Dyrektor Zbonikowski nie ukrywa, że stażystami z urzędu pracy ratuje się często. Rocznie korzysta z 8-10 stażystów. Są to osoby z odpowiednim wykształceniem i przygotowaniem, ale bezrobotne. Staż opłaca PUP. Dzięki temu na około 66 podopiecznych przypada nieco więcej niż przepisowe 0,6 pracownika.
- Z jednej strony przychodzi z ministerstwa pismo, że mam podnieść płace średniemu personelowi, by pielęgniarki nie zarabiały
mniej niż w szpitalach, z drugiej spada wskaźnik zatrudnienia - denerwuje się dyrektor.
Zapraszamy do naszego nowego serwisu: >>> www.pomorska.pl/kobieta <<<
DPS Włocławek - coraz bardziej chorzy
W DPS dla osób w podeszłym wieku we Włocławku wolontariusze i stażyści zdarzają się sporadycznie. 64 mieszkańcami bezpośrednio zajmują się 2 pielęgniarki i 10 opiekunów, pracują na 3 zmiany. Prócz tego jest psycholog, pracownik socjalny, terapeuta ale pielęgnacja podopiecznych do nich nie należy.
- Te 14 osób to jest bardzo mało - nie ukrywa Elżbieta Wiśniewska, kierownik działu terapeutycznego w DPS. Nie ma dnia, żeby nie trzeba było z kimś pojechać na wizytę do lekarza, pielęgniarka potrzebna jest niemal non-stop: - Wymiana cewników, podłączanie kroplówek, iniekcje, podawanie insuliny - wylicza Wiśniewska. I ogrom dokumentów, które trzeba wypełniać. Wolontariusze w tym domu zdarzają się sporadycznie. - Ale oni najpierw muszą się nauczyć, a potem pomagają, a nie wyręczają personel.
Wiśniewska zwraca uwagę na bardzo ważną sprawę - po zmianach zasad opłat do domów pomocy trafiają podopieczni wymagający bardzo dużego zaangażowania personelu w pomoc i opiekę - po udarach, z zaawansowaną demencją. Wtedy, kiedy już nie wystarczają usługi opiekuńcze opłacane przez gminę, albo rodzina nie daje sobie rady.
DPS Podobowice - stażyści w rezerwie kadrowej
To samo, czyli coraz gorszy stan zdrowia osób trafiających do DPS, zauważa Czesław Dalewski, długoletni dyrektor DPS w Podobowicach (dla osób niepełnosprawnych). I dlatego, jego zdaniem skutek obniżenia wskaźników zatrudnienia będzie dla domów bardzo niekorzystny.
- Do tej pory walczyliśmy, żeby utrzymać standard, ale teraz opieka będzie na niższym poziomie.
W Podobowicach, stażyści z urzędu pracy owszem, są. Ale... - Jako długoletni dyrektor uważam, że stażyści, wolontariusze nie powinni być brani pod uwagę w celu poprawy wskaźnika zatrudnienia, ale po to, by budować kadrę rezerwową na przyszłość. I my tak robimy - wyjaśnia dyrektor Dalewski. - Nie można ich traktować jak pracowników pierwszego kontaktu, a tak się robi.
Zobacz także: Anna Dereszowska poszukuje matek dla osieroconych dzieci.